To ciekawe, czym się Kierujecie, przy wyborze mang do wydania. Yonę czytelnicy chcieli - próbowaliście, ale konkurencja dostałą licencję. Jojo fani chcą - nie próbujecie. Zupełny brak logiki. A jak dużo tomów ma jakiś tytuł, to można wydać jako omnibusy, żaden problem. Wydajecie chyba dla siebie.
[Wyderek] Łolaboga, gdybyśmy wydawali dla siebie, to by nam się rynek załamał w miesiąc, firma upadłaby w tydzień, a o Waneko wszyscy zapomnieliby w dzień. Nie, na decyzję o wydaniu danej mangi ma wpływ bardzo wiele czynników, o których nawet mi się nie śniło, zanim nie zacząłem pracować w Wydawnictwie. Zdajemy sobie sprawę, że wygląda to na brak logiki, ale każda decyzja wydawnicza jest przemyślana, przedyskutowana i przesymulowana. Zdaję sobie sprawę, że część fanów może chcieć Jojo. Ale czy będą je kupowali przez następne 130 tomów?
Nawet nie wiesz, jak bardzo mylisz się stwierdzeniem, że wydawanie omnibusów to "żaden problem". Śpieszę z wyjaśnieniami: omnibusy to ZAWSZE problemy. Większe, mniejsze, ale zawsze. Przede wszystkim musi się na to zgodzić strona japońska, sporządza się wtedy oddzielną umowę i płaci za to dodatkowo. Nie wszystkie drukarnie chcą drukować takie grubaski, jeszcze mniej z nich jest w stanie dać nam gwarancję, że grzbiety nie będą się łamały. Trudno jest tłumaczom przekładać tyle naraz, korekta ma podobne, utrudnione zadanie. Trzeba również gdzieś magazynować te tomy, a w perspektywie czasu jest to OGROMNA przestrzeń (serio, jak zobaczyłem ile przestrzeni zajmuje Tokyo Ghoul, okazało się, że moje mieszkanie wcale nie jest duże, skoro zmieściłoby się w nim ledwie kilka tomów) no i chyba najważniejszy czynnik - nie każdy operator DTP jest w danym momencie w stanie złożyć taki tom. Zwłaszcza, jeśli to Jojo, gdzie akcji jest pod sufit i trzeba się naprawdę napracować graficznie. To wszystko złożyło się na decyzję o tym, że Jojo nie będziemy wydawać.
Nawet nie wiesz, jak bardzo mylisz się stwierdzeniem, że wydawanie omnibusów to "żaden problem". Śpieszę z wyjaśnieniami: omnibusy to ZAWSZE problemy. Większe, mniejsze, ale zawsze. Przede wszystkim musi się na to zgodzić strona japońska, sporządza się wtedy oddzielną umowę i płaci za to dodatkowo. Nie wszystkie drukarnie chcą drukować takie grubaski, jeszcze mniej z nich jest w stanie dać nam gwarancję, że grzbiety nie będą się łamały. Trudno jest tłumaczom przekładać tyle naraz, korekta ma podobne, utrudnione zadanie. Trzeba również gdzieś magazynować te tomy, a w perspektywie czasu jest to OGROMNA przestrzeń (serio, jak zobaczyłem ile przestrzeni zajmuje Tokyo Ghoul, okazało się, że moje mieszkanie wcale nie jest duże, skoro zmieściłoby się w nim ledwie kilka tomów) no i chyba najważniejszy czynnik - nie każdy operator DTP jest w danym momencie w stanie złożyć taki tom. Zwłaszcza, jeśli to Jojo, gdzie akcji jest pod sufit i trzeba się naprawdę napracować graficznie. To wszystko złożyło się na decyzję o tym, że Jojo nie będziemy wydawać.