Gdyby pytanie brzmiało "ważną", to prawdopodobnie zapełniłabym w stu procentach dobre parę linijek.
Teraz, w przypadku najważniejszej, pozostaje mi do dyspozycji tylko parę liter.
Ja sama.
Jeżeli w Waszym życiu jest inaczej, to współczuję, jesteście na prostej drodze do nieszczęścia i daleko od spełnienia marzeń.
Tak. I bezmyślnych deklaracji, których, no cóż, nazwijmy to, zrealizowanie - jest kompletnie niemożliwe biorąc pod uwagę teraźniejszość i niedaleką przyszłość, aczkolwiek to nawyk, który staram się zniwelować i z całkiem dobrym rezultatem.
Raczej te, które już się skończyły.
Pierwsza połowa zajebista, mnóstwo dobrych wspomnień, decyzji podjętych zbyt pochopnie, co uświadomiłam sobie niestety o wiele za późno, cóż. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowych uczuć już nie ma, bo udało mi się poznać już chyba wszystkie możliwe. Na tysiące godzin kilka minut szczęścia. O tym, w jaki sposób spędziłam sierpień, nie chce mi się na chwilę obecną nawet gadać, wiele spraw się zjebało i muszę mieć wystarczająco odwagi, żeby przyznać się przed samą sobą, że nie zrobiłam wszystkiego co mogłam i jest w tym trochę mojej winy.
Dużo seriali było, więc ogólnie na plus :")
Szczerość, ale to akurat jedna z tym cech, których nie są przeze mnie cenione, lecz bezwzględnie wymagane. Nie ma nic gorszego niż zastanawianie się nad tym, czy Twój rozmówca jest z Tobą szczery.
Jeśli chodzi o nieśmiałość/otwartość, skromność/pewność siebie, mogę się dostosować.
Z takim pytaniem to do człowieka, a nie do mnie.
Bo jest pełen sprzeczności? Bo woli udawać, że czuje coś, co powinien czuć? Bo nie chce i nie umie zaakceptować obecnego stanu rzeczy? Bo nie umie się przyznać sam sobie, że ma problem, którego nie rozwiąże samodzielnie? Bo tak bardzo przywykł do smutku, że nie potrafi już rozpoznać szczęścia? Bo ma wrażenie, że zasługuje na więcej lub mniej niż posiada? Bo mimo tego, że niby ma wszystko, odczuwa brak kogoś bliskiego?
Ile ludzi, tyle powodów.
A ludzi niemało.
Zależy od osoby i jej spojrzenia na pewne kwestie, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii religijnych.
Dla mnie koniec, a jeśli mówimy o początku, to co najwyżej o początku gnicia pod ziemią.
To że ktoś jest idealny/idealna może oznaczać, że jest przystojny tudzież piękna, ma wysoki iloraz inteligencji, można tego człowieka uznać za sympatyczną osobę, wiecie, można mu przypiąć łatkę miłego chłopaka lub dziewczyny z sąsiedztwa, a ja mam to do siebie, że szukam w ludziach czegoś więcej i czegoś, co naprawdę mnie w nich ujmie. Tego co ujmuje mnie w nich i tylko w nich, a nie w reszcie tej całej mainstreamowej masy wałęsającej się po tym świecie bez większych celów i ambicji.
Poza tym ideały mają to do siebie, że nie wytrzymują presji czasu i problemów, a ja nie mam ochoty na kolejne ryzyko.
Wkleiłabym tu zdjęcie gówna, ale w sumie nie chce mi się takiego zdjęcia zapisywać.
Lenistwo <3
Życie daje mi wystarczająco dużo wyzwań każdego dnia, w sumie wyznaczam je też sama sobie, nie potrzebuję tego jeszcze na Asku.
Umiem, wystarczy dobrze znać ludzi, ich obawy, potrzeby, naturę i charakter, ale nie uważam tej umiejętności za coś, czym powinno się chwalić, uznawać za zaletę i często używać, wręcz przeciwnie, tylko w skrajnych przypadkach.
Czasem chciałabym manipulować połową świata, lecz Hitler też to robił i nie wynikło z tego nic dobrego.