Uważasz się za patriotkę?
Myślę, że tak - lecz co znaczy patriotyzm w dzisiejszych czasach?
Obchodzę święta państwowe - nie chodzę na oficjalne uroczystości czy defilady, ale oglądam transmisje w telewizji. (Może kiedyś się wybiorę, warszawski Plac Piłsudskiego pełen wojska wygląda imponująco a zobaczenie i usłyszenie władz państwowych na żywo również byłoby dla mnie przeżyciem).
Pamiętam o tych rocznicach. Jeżeli wypadają w niedzielę to na pewno uczestniczę w mszy świętej, gdzie modlę się dziękczynnie za Opatrzność, za wytrwałość Polaków w trudnych czasach.
Szanuję polską historię, kulturę i tradycję.
Szanuję symbole narodowe.
Przyjmuję chrześcijańskie wartości i wyrażam zgodę na kontynuowanie ich wyznawania na podstawie historycznego dziedzictwa, jednocześnie będąc zwolenniczką wolności, demokracji i tolerancji.
Mam szacunek do bohaterów narodowych i czuję się dumna z moich przodków.
Szanuję polskich wieszczów, poetów, literatów i artystów innych dziedzin sztuki, którzy podtrzymywali narodowego ducha.
W końcu, szanuję zwykłych ludzi - cywilów, którzy walczyli i dobrowolnie (lub nie) oddali życie za Polskę, choć wydaje się, że bezsensownie, że byli zbyt słabi militarnie.
Zwycięstwo moralne - niby znany frazes, ale takiego określenia potrzeba w świecie zaniku konserwatywnych wartości.
Polska jest krajem światopoglądowo podzielonym, widać to bardzo wyraźnie - w polityce, w organizacjach społecznych, w grupach zrzeszających wyznawców różnych ideologii i w codziennym życiu naszego społeczeństwa.
Tak trudno jest poszukać tego, co nas łączy a tak łatwo wytykać komuś błędy i podkreślać to, co nas dzieli.
Myślę, że patriotą jest ten, który się za niego uważa.
Nie każdy powie, że kocha ten kraj.
Wielu chciałoby z niego jak najszybciej wyjechać, aby zapewnić sobie lepsze warunki bytowe i otaczać się tzw. postępowością i nowoczesnością.
Młodzi ludzie nie zauważają, że gdyby nie starania poprzednich pokoleń nie mielibyśmy nic z tego, co mamy.
Począwszy od niepodległości kraju, przez swobody obywatelskie, procesy globalizacyjne (w tym możliwość emigracji), otwarcie na rynek międzynarodowy, rozwój gospodarczy i technologiczny.
Nawet jeżeli nasze tereny nie byłyby określone jako te o niższym poziomie rozwoju, to bylibyśmy zależni od cudzych władz, od obcej polityki, propagandy.
Zaczęlibyśmy zapominać o własnej tożsamości narodowej.
Może kogoś to nie rusza, ale gdy naród, który przetrwał 123 lata niewoli, dwie wojny światowe oraz inne liczne konflikty i próby wynarodowienia, zaczyna negować system wartości, dzięki któremu wciąż istnieje, to jest to co najmniej smutne i niepokojące.
Z uwagą wysłuchałam dzisiaj przemówień prezydenta Dudy, prezydenta Niemiec oraz wiceprezydenta USA.
Świadczą one o tym, że jesteśmy na dobrej drodze do powszechnego uznania prawdy historycznej i pojednania. Niestety, nie jest niespodzianką komplikacja, gdy pojawia się kwestia pieniędzy - odszkodowań.
Napisałabym więcej na ten temat, ale nie mam już znaków.
Obchodzę święta państwowe - nie chodzę na oficjalne uroczystości czy defilady, ale oglądam transmisje w telewizji. (Może kiedyś się wybiorę, warszawski Plac Piłsudskiego pełen wojska wygląda imponująco a zobaczenie i usłyszenie władz państwowych na żywo również byłoby dla mnie przeżyciem).
Pamiętam o tych rocznicach. Jeżeli wypadają w niedzielę to na pewno uczestniczę w mszy świętej, gdzie modlę się dziękczynnie za Opatrzność, za wytrwałość Polaków w trudnych czasach.
Szanuję polską historię, kulturę i tradycję.
Szanuję symbole narodowe.
Przyjmuję chrześcijańskie wartości i wyrażam zgodę na kontynuowanie ich wyznawania na podstawie historycznego dziedzictwa, jednocześnie będąc zwolenniczką wolności, demokracji i tolerancji.
Mam szacunek do bohaterów narodowych i czuję się dumna z moich przodków.
Szanuję polskich wieszczów, poetów, literatów i artystów innych dziedzin sztuki, którzy podtrzymywali narodowego ducha.
W końcu, szanuję zwykłych ludzi - cywilów, którzy walczyli i dobrowolnie (lub nie) oddali życie za Polskę, choć wydaje się, że bezsensownie, że byli zbyt słabi militarnie.
Zwycięstwo moralne - niby znany frazes, ale takiego określenia potrzeba w świecie zaniku konserwatywnych wartości.
Polska jest krajem światopoglądowo podzielonym, widać to bardzo wyraźnie - w polityce, w organizacjach społecznych, w grupach zrzeszających wyznawców różnych ideologii i w codziennym życiu naszego społeczeństwa.
Tak trudno jest poszukać tego, co nas łączy a tak łatwo wytykać komuś błędy i podkreślać to, co nas dzieli.
Myślę, że patriotą jest ten, który się za niego uważa.
Nie każdy powie, że kocha ten kraj.
Wielu chciałoby z niego jak najszybciej wyjechać, aby zapewnić sobie lepsze warunki bytowe i otaczać się tzw. postępowością i nowoczesnością.
Młodzi ludzie nie zauważają, że gdyby nie starania poprzednich pokoleń nie mielibyśmy nic z tego, co mamy.
Począwszy od niepodległości kraju, przez swobody obywatelskie, procesy globalizacyjne (w tym możliwość emigracji), otwarcie na rynek międzynarodowy, rozwój gospodarczy i technologiczny.
Nawet jeżeli nasze tereny nie byłyby określone jako te o niższym poziomie rozwoju, to bylibyśmy zależni od cudzych władz, od obcej polityki, propagandy.
Zaczęlibyśmy zapominać o własnej tożsamości narodowej.
Może kogoś to nie rusza, ale gdy naród, który przetrwał 123 lata niewoli, dwie wojny światowe oraz inne liczne konflikty i próby wynarodowienia, zaczyna negować system wartości, dzięki któremu wciąż istnieje, to jest to co najmniej smutne i niepokojące.
Z uwagą wysłuchałam dzisiaj przemówień prezydenta Dudy, prezydenta Niemiec oraz wiceprezydenta USA.
Świadczą one o tym, że jesteśmy na dobrej drodze do powszechnego uznania prawdy historycznej i pojednania. Niestety, nie jest niespodzianką komplikacja, gdy pojawia się kwestia pieniędzy - odszkodowań.
Napisałabym więcej na ten temat, ale nie mam już znaków.