Wieczorem położysz się ze mną. Obejmę cię tak, by to wszystko spłynęło z nas już cieszmy się znów. Patrz mi się w oczy i przysuń do ust. Skarbie, nie cierpię tak życia bez Ciebie. Uśmiechaj się więcej, bo dziś w tej sukience. Wyglądasz tak pięknie. Pozwól mi zabrać cię stąd, gdzieś gdzie nikt nam nie przerwie. Pozwól mi być. Proszę pozwól mi żyć. Proszę pozwól mi. Potrzebuję Cię bez Ciebie to wszytko serio nie ma sensu. I tu nie ma pustych słów. Liczysz się tylko Ty i Twoje szczęście. Uśmiechnij się
Bity basy i wspomnienia vixa nigdy się nie zmienia. Dobry klimat dobra bania. Miłość przyjaźń i zakaz stania. Zwariowani oryginalni nie strudzeni niezniszczalni pozytywnie wyjątkowi klimatyczni kolorowi. W oczach duma w sercu moc by vixować całą noc. Odkurzacze AGD każdy wnosi to cho chce. Skaczą krzyczą robią chałas problemami nie przejęci. Od kołyski aż do śmierci pozytywnie pierdolnięci.
I w końcu przyszedł zniszczeń armagedon. I przerwał ciszę, krzykiem analfabetom. Podpalił znicze, wyrok spadł na beton. I nazwał te ulice dumnie rap akademią.
Daj mi tylko jedną noc, zapomnij o swoich przejściach. Skarbie, ze mną chodź, wiem, że masz już dosyć piekła. Mała weź mą dłoń, jeśli ktoś ma jakiś problem. No to pierdol go, wybudujmy własne Eldorado.
Jak to robisz, że właśnie. Czuję metę na starcie. Niech nas porwie rytm. Chodź, wytłumacz mi jaśniej. Czy się da kochać bardziej. Witaj ze mną świt. Po prostu, tak mocno. Chce się żyć.
Nam ciągle nocy mało. Dziś będzie się tu działo. I tak do rana, rana, rana i jeszcze. Z głośników muzę grają. Przetańczysz nockę całą. Nam ciągle mało, mało. My chcemy więcej.Zawsze nam brakuje, prawda ?