przejechać się, nabrać kondycji i takie tam sprawy pozałatwiać, ale to już nieważne :D
jestem w takiej sytuacji jak ty jak sobie radzisz z tym ze on odzeszedl ??
Chodź od czasu jego odejścia minęło już sporo czasu dalej nie mogę sobie z nim poradzić. Jestem cholernie słaba. Jak to się mówi, staczam się, dużo palę- a przecież zawsze mnie to brzydziło, nie chciałam tego. Stałam się opryskliwa w stosunku do znajomych. Bardzo się zmieniłam, ale to nie przeze mnie, gdybym tylko mogła, byłabym taka jak kiedyś, ale nie mogę, coś w środku mi na to nie pozwala.
Przykro mi, ale ja się już poddałam. Nie dam rady walczyć o nasze wspólne szczęście. Walczyłabym, gdyby On chociaż pokazał, że mu na mnie zależy i że chciałby to naprawić. Ale nie okazuje żadnych uczuć wobec mnie, a przepraszam, wykazuje, obojętność, która mnie bardzo rani. Więc ja daję sobie spokój, będę starać się o nim zapominać, spróbuję zacząć żyć na nowo i koniec.
Too znaczy się powiem tak na zewnątrz wszystko jest okej. Jestem szczęśliwa i prawie zawsze uśmiechnięta. W szkole uczę się całkiem nieźle, mam wspaniałych przyjaciół, rodzinę i w ogóle. Ale w środku, gdzieś tam czuję, że czegoś mi brakuje, a właściwie kogoś. Osoby, która kochałaby mnie taką, własną miłością. Nie jak przyjaciele czy rodzina. Osoba, która by ciągle ze mną była i która by nigdy ode mnie nie odeszła i mocno by mnie kochała.