Rano wstaje z łóżka. Nakładam makijaż, a wraz z nim mój sztuczny uśmiech. Czesze włosy i ubieram się starannie jak co rano. Staram się zgrywać przed wami zadowoloną z życia. Uśmiecham się cały dzień i śmieje z waszych żartów. Ale wy nie wiecie co się dzieje wewnątrz mnie przez cały ten czas. Gdzieś tam głęboko krzyczę z bólu. Wieczorem zmywam make up, zakładam stary dres, kładę się do łóżka, zakładam słuchawki i po prostu zaczynam płakać. Gdy nikt nie patrzy to wszystko we mnie pęka. I nikt nie słyszy mojego sarkazmu w głowie, nikt nie widzi pod tą maską tej smutnej twarzy, która wygina się z bólu. Nikt nie widzi, że cierpię. (to takie piękne)
Szczerze? to nic,jakoś już mi nie przeszkadzają i mam gdzieś to co robią i w ogóle,kiedyś tzn (jakiś czas temu) przyznaje się byłam zazdrosna,ale teraz jakoś mi to jest obojętne,zbiegiem czas człowiek się zmienia.;)
Byłam u Cioci miałam zostać na noc,ale wyszło inaczej,wolałam spędzić ten czas w domu z rodzinką i sąsiadami niż łazić po klubach poza tym,już mi się to znudziło ;)