Nie za bardzo. Mam na tyle spięte superego, że po prostu idę za swoimi powinnościami.
Utrudnienie dla innych. Nie każdy ma coś wspólnego z obojgiem. Chyba, że mają osobne konta, a wspólne to taki bardziej album w formie strony dla najbliższych.
Mnie rzadko kiedy jest za ciepło. Mam za to dość mojej choroby jaką jest "post acute withdrawal syndrome" i zmieniania się co raz bardziej w roślinkę.
Niezbyt. Objechałem na Bieszczady, gorąco cały czas, ale na pierwszą komunię świętą córki kuzyna nie założyłbym beretu. Nie po to też pozwoliłem się wypchnąć do fryzjera, żeby chodzić w nakryciu głowy. Przeżyłem i chyba szybko już nie będzie wyzwania o podobnej skali (Boże Ciało, wizyta u doktora, niedzielne msze, wizyty i sklepy to chyba nic w porównaniu ze spędzeniem 6 godzin w samochodzie), a nie ukrywam, że przegrzanie to ostatnio bardzo mi bliskie odczucie.
Yass. Kupiłem sobie trochę.
Nie.
Nie było takiej potrzeby. Miałem wszystko, co chciałem, a i tak nie prosiłem o wiele.
Nie. Dzisiaj jest data, której nienawidzę najbardziej.
Nie lubię tego miesiąca. Nie jest mi dane odpocząć, bo objawy są praktycznie przez cały czas, ale dziękuję i wzajemniutko!
Mam taką kuzynkę, która stale to robi. Nie pozwoli, żeby jedno słowo przeszło bez jej opinii o tym, jak to inni robią coś bezsensownego podczas, gdy ona jest nienaruszalnie wspaniała i może sobie na wszystko pozwolić. Aczkolwiek, to nie jest według mnie najgorsze. Najbardziej drażni mnie stawianie granic. Nie mówię, że to jest niewłaściwe, ale najłatwiej jest mnie sfrustrować dając mi, nawet uprzejmie do zrozumienia, że przekraczam czyjeś granice, że ktoś mi czegoś nie powie i wolę już przechwałki od tego.