czy zgadzasz się ze zdaniem, że "nie należycie do samych siebie" ?
Poniekąd. Nie należymy do samych siebie, nie należymy do innych, a jakby należymy do każdego, tylko nie nas samych. Nasze decyzje definiują nie tylko nasz los, ale i wynikają z traktowań innych w przeszłości.
Nie ma konkretnie. Moja decyzja jest moją - na nią nie wpłynie ile osób ją uzna za jaką, ale jeśli wybiorę sam świadomie dany "kodeks" to to jest narzucone, ale jednak nie. Myślę, że rozumiesz.
poziom,a rczej jego bra w moim mniemanu, bądźmy ludźmi, nienawiść donikąd nie prowadzi
Współczuję wszystkim aspirującym przynajmniej na przyzwoity poziom młodym kobietom, które muszą cierpieć z powodu rozpieszczonych chłopczyków, którzy myślą, że mogą sobie próbować wszystkiego, co im się w główce urodzi, a nie potrafią nawet pomyśleć o tym, by z powagą dołożyć swoją część dobrowolnie od siebie.
hmm.. w takim razie przestrzegasz jakiś zasad etycznych, prawnych, morlanych, Biblii, 10 przykazań, cokolwiek? bo z tego wynika, że chyba nie, skoro nie dasz sobie wmówić co jest poprawne a co nie.. Masz swój kodeks własny?
Poprawne w rozumieniu właściwego wyjścia na mojej pozycji. To nie odnosi się stricte do całego życia. Chodziło o tę konkretną sytuację. Z drugiej strony to nadal byłaby racja - (nie)przestrzeganie któregoś z wymienionych to już jakaś forma nie pozwolenia na narzucenie tego. W końcu tyle samo osób uzna, że poprawna jest doktryna etyki, religii czy danego prawa, co że nie. Po prostu czyjaś (dez)aprobata* to nie czynnik decyzyjny.*chciałem napisać "des" ("Dział Ewidencji Świadczeń"), bo BMW dzisiaj za mocno weszła... nie w tym sensie... znaczy chciałbym... ale też nie chciałbym.
Nie uważasz, że np. dziwnym jest, gdy osoba, z któr kiedyś byłeś blisko, np związek, nie lajkuje zdjęcia Tobie, choćby z sentymentu, w ceu okazania neutralności, dobrej woli a zmst tego lajkuje jakiejś fałszywej raszpli, na którą wie, że ma ta była dziewczyna uczulenie?
Robiłem tak swego czasu, gdy czułem, że to wystarczająco indywidualne podejście. To tak nie działa. Przecież miłość nie pójdzie ot tak w neutralność. Jedyna równowaga siłą to nienawiść (albo dalej miłość). Stąd rozumiem to jak najbardziej biorąc pod uwagę poziom większości "facetów".
W miarę nic nie robienia nie robi się nic jeszcze bardziej. Tak samo wolę prędko narzucić sobie wysokie tempo - najwyżej spadnie, a utrzymywane wolne raczej nie wzrosłoby wcale.
Reagowała sympatycznym śmiechem na większość moich słów - chyba wszystkie Jolanty tak mają. Bardzo pozytywna i przyjacielska dziopka na tym moim dziale.
Hejka! Niestety dość dobry za sprawą pewnej głupiej sugestii ze strony mojego mózgu... miałem traktować poważnie pewną osobę, ale dosłownie jak sobie pomyślę "trądzik" albo "HIV" to się zaczynam śmiać (to nie jest prawdziwe skojarzenie, tylko ironiczne wytłumaczenie pewnych jej słów).
"Bardzo Monia W." Człowiek o niebywałej urodzie, zacietrzewiona pracownica działu Fenyloacetylonu ("Bardzo M. Klaudii"). Cechy charakterystyczne: udało mi się obudzić w niej radosną dziewczynkę pozwalając jej zwracać moją uwagę - przesłodkie, ale nie dorówna mojemu Moniątku.
Nadaje to sens samemu mnie. Wiadomo, że nikt inny w tym czasie, w tym miejscu by tego nie zrobił - władza. Ha! Nie dam sobie wmówić co jest poprawne, a co nie.