Skoro większość obecnej polskiej lewicy nie wierzy w Boga to dlaczego w ubiegłym roku cześć ich zarządu między innymi Schetyna zrobili wycieczkę do Rzymu i poprosili papieża – Biskupa Rzymu o audiencję? Czyby zaczęli się modlić o wygraną w wyborach?
Oni się poszli poskarżyć i liczą, że głowa Kościoła publicznie wezwie do zaprzestania mowy nienawiści partię rządzącą. O wygraną w wyborach, to nie ma sensu, co najwyżej mogą się modlić o odwleczenie zabrania TVN-owi licencji.
Najbardziej nie lubię chodzić do rodzeństwa mojej mamy (a to niestety dom rodzinny moich dziadków), a najcieplej wspominam zawsze wizyty u sióstr wizażystek.
Prawdę mówiąc - nie jest dobrze. Złość, milczenie, pretensje i obawy zawładnęły moimi paniami. Wszędzie dostrzegam wyrachowanie, zamknięcie na własne zdanie, chęć pokazania niezależności (ciekawe komu i po co). Jestem jedyną osobą w promieniu, która mogłaby powiedzieć cokolwiek pozytywnego... ale nikt mnie nie chce słuchać... to nie mówię nawet...
Tak naprawdę, to nie, ale jak się mnie szczerze posłucha, to można odnieść wrażenie, że wiecznie mam. Ja zwyczajnie nie upatruję zbyt wielkiego ładu w tak nieuporządkowanym i kruchym świecie. "Takie jest życie"? Nie. Nie jest. My jesteśmy życiem, póki tu jesteśmy. Nie obniżę swoich standardów tylko dlatego, by się poczuć z tym lepiej. Tutaj i tak jesteśmy na chwilę: na 60, 80, 100 lat? Nic nie jest na stałe - nawet małżeństwa. To nie tak dużo. Skoro mam okazję, zdrowie i komu, to staram się tu dać innym nadzieję, ale tak, żebym chciał sam umrzeć - to ja tego celowo dla siebie nie chcę. Niech się to stanie, ale samo, kiedyś, bo to, co po życiu - wierzę, że już będzie stałe i niezmienne.
Sam już nie wiem... Ja miałem raczej krzykliwe, bazujące na tańcu emocji wychowanie i teraz zupełnie na wszystko zobojętniałem. Na Ninię nie chciałem nakładać dużej presji i skończyło się na tym, że ona teraz przez 80% czasu krzyczy zamiast mówić, trąca, upycha mnie i Mosię, określając, że jej rodzice są głupimi, niesprawiedliwymi debilami... Nie mam pojęcia, jak powinno się postępować. Staram się mówić zawsze o wsparciu, jedności, ale i tak córka ucieka do kotów, bo nikt jej nie rozumie albo zamyka się w jakichś live'ach z Minecrafta. Z drugiej strony, nie umiem postępować z kimś tak, jak rodzice ze mną.
Na pewno Mośka, jak się napali na jakiś samochód, a potem posłucha, jak krytykuję jego stan i cenę, po czym sama zaczyna rzucać niepochlebnymi uwagami w jego stronę z mniej lub bardziej sensownym skutkiem powtarzając po moich wnioskach.
Liczę na stronę "http://czybaccateplayermachlopakalubdziewczyne.emczteryeska.ien", po której otworzeniu pojawi się napis "ma żonę, więc żadna już go chcieć nie może, jeśli jej życie miłe".
Obojętnie, naprawdę. Jest tyle pytań w skrzynce, większość to jest co prawda krzyżówka "jak tam?" i "miłego dnia", przez co nie wiem kompletnie, na co pierwsze jak odpowiadać.
Jeśli już w ogóle traktować o interakcjach z nimi, to nie ma wielu takich spraw. Owszem, ja często nie zmieniam zdania wobec pewnych wartości, natomiast nie jest przeważnie tak, że uznaję tylko swoje zdanie. Rozumiem, gdy ktoś może uważać całkowicie odwrotnie niż ja i nie określam, że któraś postawa jest "nienormalna" (chyba, że ktoś ewidnentnie działa na czyjąś szkodę lub stwarza takie ryzyko).
Nie uważam, by to było prawdą. Ja może nie jestem przesadnie za integracją, ale na takie potrzeby standardowego człowieka, to nie dopatrywałbym się w ludziach aż takiego wyrachowania.
Nie wiem nawet, czy można. Nawet, jeśli już faktycznie miałoby mnie coś tak przejąć, że zacząłbym reagować emocjonalnie, to w pierwszej kolejności u mnie wysuwają się uczucia związanego z roztargnieniem. Gniew i agresję póki co odgrywałem tylko w rolach teatralnych.