@BenAybigeRP

◕ Derviş Paşa ZAMKNIĘTE ◕

Ask @BenAybigeRP

Sort by:

LatestTop

https://justpaste.it/vuu2

Rustem Paşa
Jak każdego dnia, przed południem razem z sułtanem tego świata omawialiśmy różne sprawy państwowe; starając się, aby nasze imperium prosperowało jak najlepiej. Byłem jednym z najbliższych doradców sułtana; co było niesamowitym zaszczytem dla mej skromnej osoby, jednakże wymagało to także ode mnie poświęcenia więcej czasu, na sprawy państwowe, których wcale było nie mało. Opuściwszy komnatę padyszacha, postanowiłem iż udam się do ogrodu; przylegającego do pałacu, licząc na to iż uda mi się tam spotkać jedną z sułtanek – tą, dla której biło moje serce. Pogoda na zewnątrz była iście wspaniała, wprost idealna na spacer, jednakże wybrałem dłuższą drogę, aby mieć więcej czasu na przemyślenia. Przechadzawszy się tak po pałacowych korytarzach, nagle na swej drodze ujrzałem jednego z mężów stanu; mianowicie Rustema Paşę. Nie ukrywam, nie przepadałem zbytnio za tym człowiekiem, doskonale zdawałem sobie sprawę, że wszystko, co robi to tylko po to, aby zdobyć jak największa władzę. Byłem pewien iż marzy mu się stanowisko Wielkiego Wezyra, czy choćby to, aby zająć moje miejsce u boku padyszacha.
Gdy tylko mężczyzna znalazł się bliżej mnie przystanął i ukłonił się, tak jak należało, bowiem zajmował niższe stanowisko niż ja. Mej uwadze nie umknął złośliwy uśmiech, który gościł na jego obliczu.
- Rustem Paşa, witaj – odparłem, skinąwszy głową mężczyźnie. – Spraw państwowych jak zawsze jest mnóstwo, staram się pomagać sułtanowi jak mogę – powiedziałem spokojnie, obrzucając go chłodnym wzrokiem. – O moje zdrowie nie musisz się martwić, jak widzisz; stoję przed tobą zdrów – odparłem spokojnie. – Ufam iż i ty cieszysz się dobrym samopoczuciem, Paşo? – zapytałem; choć wcale mnie to nie interesowało. Mogłem doskonale funkcjonować i bez tej informacji.
- Winszuję, inşallah niech wam się wiedzie – odparłem. - Sułtanka Mihrimah zapewne nie posiada się z radości – dodałem kąśliwie. Taki obrót sprawy był dość łatwy do przewidzenia; wszak Rustem to jeden z najwierniejszych sług ukochanej padyszacha. Szkoda jedynie było młodziutkiej Mihrimah, która musi wyjść za sporo starszego mężczyznę; niestety taki już los osmańskich sułtanek.
- Może w to nie uwierzysz, Paşo, ale sułtanka Safiye; pokój jej duszy, przed swą śmiercią zapragnęła wydać za mnie sułtankę Hatiçe – powiedziałem spokojnie. Nie chciałem tego ślubu i zrobię wszystko, aby się z niego wyplątać, jednakże niech Rustem wie, że i mnie dany jest przywilej wstąpienia do sułtańskiej rodziny.
- Dokąd zmierzasz? - zainteresowałem się. - Czyżby nasz władca cię wezwał? - zapytałem spokojnie. Nie mogłem pozwolić, aby zdrajcy, którzy pragną tylko władzy zbyt często kręcili się koło sułtana.
// miałam odpisać wczoraj, ale było dość burzowo i na wszelki wypadek wyłączyłam kompa, wybacz, że tak późno ;/

View more

-Masz miesiąc czasu derwiszu inaczej wszystkie twoje sekrety wyjdą na jaw -powiedział otrzepując swój kaftan- Sułtanka Safiye zniszczy ciebie i wrzuci na dno morza czarnego -dodał poważnie po czym poszedł w swoją stronę udając dumnego-

- Znaj swoje miejsce, Bulbul Aga - zagrzmiałem. Jestem paszą, jak ten niewolnik śmie tak ze mną rozmawiać? Ów eunnuch doprowadzał mnie do szewskiej pasji. - Przekaż swojej sułtance, że nie znam żadnych sekretów, Bulbul Aga - powiedziałem po raz kolejny, a ten nareszcie odszedł w swoja stronę. Co takiego knuła sułtanka Safiye? Najpierw pragnie wydać za mnie jedną ze swych wnuczek, a potem mi grozi? Na szczęście byłem względnie bezpieczny, nie miałem żadnych sekretów oprócz uczucia, jakim darze sułtankę Handan. o tym nie wiedział nikt, jedynie ja sam. Cokolwiek babka padyszacha by nie planowała, nie uda jej się tego osiągnąć.

-Mam rozkazy od sułtanki Safiye Derwiszu -powiedział patrząc na niego- Dajemy ci miesiąc czasu na poznanie słabego punktu sułtanki Ayse Hafsy, jeśli spróbujesz powiedzieć o tym co teraz usłyszałeś odemnie. Wyprzemy się wszystkiego, masz miesiąc -dodał i czekał na odpowiedź-

Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Cóż to ma znaczyć?
- Bulbul Aga, co ty wygadujesz? - zapytałem rozzłoszczony, posyłajac mu twarde spojrzenie.
- Dobrze wiesz, że jestem jedynie sługą sułtana, sprawy sułtanek mnie nie interesują. Nie znam żadnych sekretów - odpowiedziałem, chwytając za go za kołnierz jego kaftanu. Najpierw te małżeństwo, a teraz to. Poczułem niesamowitą wściekłość. Nie pozwolę aż tak sobą rozporządzać. Słuchałem jedynie rozkazów sułtana.
- Przekaż swojej sułtance iż nie znam żadnych sekretów Valide Sultan- zapowiedziałem, puszczając jego szatę. Wmieszała mnie w małżeństwo, nie mogła wpakować mnie w kolejne kłopoty. Nie pozwolę na to.

Related users

Kiedy Derwisz wychodził z komnaty i przechodził korytarzami w których można było się ukryć w kontach zatrzymał go Bulbul Aga wciągając go w ten kont. -Stój Derwiszu -powiedział patrząc na niego- przydasz nam się teraz, oboje wiemy że nie chcesz tego ślubu -powiedział poważnie-

Nareszcie opuściłem komnatę sułtanki Safiye. Miałem zamiar natychmiast udać się do siebie. Pragnąłem mieć wreszcie spokój. Musiałem zastanowić się jak wybrnąć z owej sytuacji. Nie pozwolę, aby doszło do tego przeklętego ślubu, który wymyśliła sobie babka sułtana. Może uda mi się przekonać padyszacha? Wszak będzie pragnął szczęścia swej siostry, a byłem przekonany iż także i sułtanka Hatice będzie przeciwna temu małżeństwu. Co miałem robić?
Szłem spokojnie, nie zważając na nic. W pewnym momencie poczułem mocen szarpnięcie i byłem zmuszony do odwrócenia się w stronę kąta, w którym ujrzałem... Bulbula Agę; najwierniejszego sługę sułtanki Safiye.
- Puść mnie, Aga - wysyczałem w stronę służącego. - Jakim prawem mnie zatrzymujesz? - czy to kolejna intryga sułtanki Safiye; zastanowiłem się, spoglądając na Bulbula.

View more

-Derwisz pasza -powiedział wchodząc do komnaty Bulbul Aga- sułtanka Safiye ciebie oczekuje! Raz raz! nie każmy jej czekać! -krzykną wymachując ręką-

Przesiadywałem w swej komnacie, do której nie dawno przyszedłem po rozmowie z sułtanem. Często konwersowaliśmy, miałem ten zaszczyt iż władca mi ufał i doradzałem mu w wielu sprawach. Zdążyłem usiąść spokojnie i sięgnąć po jedną z lektur, bowiem miałem chwilę spokoju, jednakże wtedy do drzwi mej komnaty rozległo się pukanie. Z cichym westchnieniem zezwoliłem na wejście, zastanawiając się kogoż to niesie. Do środka wparował Bulbul Aga, który poinformował mnie iż sułtanka Safiye na mnie czeka, Cóż ode mnie mogła chcieć ta kobieta?
- Przekaż sułtance, ze już idę – powiedziałem, odkładając na bok książkę, po czym wstałem i opuściłem komnatę.
Dalsza część u Safiye: @Kenaret

https://justpaste.it/vq4x

USUNIĘTE
- Gdyby zobaczył nas ktoś, kto nie sprzyja mnie czy tobie, mógłby o wszystkim donieść sułtanowi, który mnie skazałby na śmierć, a ciebie na wygnanie – powiedziałem, bowiem i taka była ewentualność. Wystarczyło odpowiednio dobrać słowa – Nawet nie mam prawa spojrzeć na twe oblicze, pani – dodałem spokojnie, ale lekko się uśmiechnąłem. Choć nie przyznałem się iż spodobała mi się wizja mnie, jako męża sułtanki Handan. Kochałem ją nad życie, czyż nie byłoby cudownie, gdyby naprawdę do mnie należała?
- Nie sądzę, abyś zwariowała, sułtanko. Nareszcie się uśmiechasz, cieszę się iż udało mi się to sprawić – dodałem, bowiem tak w istocie było. Z uśmiechem na twarzy wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle.
- Do zobaczenia, sułtanko – powiedziałem, a potem ukłoniłem się w geście szacunku. Sułtanka odwróciła się i odeszła razem ze swą służącą, a ja patrzyłem za nią dopóki nie zniknęła mi z oczu.

View more

https://justpaste.it/vpqv

USUNIĘTE
Pokręciłem głową z cichym westchnięciem. Nie o to mi chodziło.
- Miałem na myśli fakt iż z sułtanka wyszła za mąż z miłości, nie brałem pod uwagę ostatnich wydarzeń - wyjaśniłem spokojnie, nadal wpatrując się w błękitne niczym niebo; tęczówki sułtanki. Przez chwilę miałem dziwne wrażenie jakby zagościły w nich jakieś ciepłe uczucia względem mej osoby, jednak nim zdążyłem chociażby podjąć próbę odszyfrowania go; zniknęło. Nie umknął mej uwadze także rumieniec, który zagościł na nieskazitelnym licu sułtanki. Cóż to mogło znaczyć? Czy mogłem przyjmować to za dobry znak? A może w sercu sułtanki Handan przebywał już jakiś ukochany i właśnie o nim pomyślała?
- Każdy w końcu dostanie to, na co sobie zasłużył, sułtanko. Ty zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Jestem pewien iż pewnego dnia miłosierny Allah w końcu obdarzy cię swą łaską - zapewniłem.
Nieco spochmurniałem, kiedy sułtanka zabrała swą dłoń z mego ramienia, jednakże nie dałem tego po sobie poznać. Słuchałem jej dalszych słów z dziwnym uczuciem. Ja próbowałem jej jakoś pomóc, sprawić aby wreszcie jej nastrój się poprawił, aby inaczej spojrzała na pałac, w którym żyje, a ona na każdy mój kolejny argument znajdowała jakieś wyjaśnienie. Zaskoczyło mnie jednak jej kolejne pytanie.
- Masz rację, sułtanko. Nie stanowiska mi w głowie. Jestem wiernym doradcą sułtana i to całkowicie mi wystarczy - bez wahania przyznałem jej rację, bowiem i taka była prawda. Zastanawiałem się czy wyjawić jej prawdę, którą skrywa ma dusza. Widzę jak przybliża się do mnie, a me serce mimowolnie wybija szybszy rytm, bowiem tak blisko mnie jeszcze się nie znajdowała.
- Czy prawda jest taka istotna, pani? - zapytałem, nie przestając wpatrywać się w jej jasne tęczówki. - Jestem przy tobie, bo na to zasługujesz. Pozostaję wierny twej osobie, bowiem nie jesteś taka, jak twe siostry, czy kobiety padyszacha; dążące jedynie do tego, aby zdobyć władzę. Jak sama zauważyłaś, żyjesz tu niczym w klatce - przerwałem na chwilę, ważąc słowa, które miałem zamiar wypowiedzieć. - Pragnę pomóc ci się z niej uwolnić, bowiem nie zasługujesz na taki los – kontynuowałem. – Jestem przy tobie, gdyż jako jedna z niewielu mną nie pogardzasz i sądzę iż szanujesz. Jestem Dervis, czyż twe usta, pani; nie wyrzekły iż ludzie patrzą na nas przez pryzmat imion? Ty jesteś inna sułtanko. Wyjątkowa, dlatego pragnę cię wspierać. Nikogo innego - zakończyłem.
Czy doszuka się czegoś w tych słowach? Czy zrozumie, że w mym sercu jest tylko ona? Uśmiechnąłem się na jej stwierdzenie. Ah, gdyby to w rzeczywistości była schadzka...
- Mamy to szczęście pani, iż jesteśmy tutaj sami - zauważyłem z lekkim uśmiecham, który zaigrał na mych wargach. A może i ona chciała coś powiedzieć poprzez te słowa? Znajduje się tak blisko, wystarczyłoby nie wiele, abym mógł dotknąć tych niewinnych ust, o których muśnięciu marzyłem od tak dawna.
Ciąg dalszy: https://justpaste.it/vq49

View more

https://justpaste.it/vpkh

USUNIĘTE
- Tak w istocie jest, sułtanko, ale cóż możemy poradzić na to iż los jest taki okrutny?- zapytałem. - Jednakże może i jest w tym jakieś ziarnko prawdy – zastanowiłem się na chwilę.- Kiedy żyła twa matka, świętej pamięci sułtanka Fulane, niech jej ziemia lekką będzie – zacząłem spokojnie. - Także byłaś beztroska i uśmiechnięta – zauważyłem. Może osmańskie sułtanki nie mają prostego życia, jednakże kiedyś sułtanka Handan zapewne miała je łatwiejsze niż teraz.. - Sułtanka Safiye też była zupełnie niewinna, a ja sam byłem biedakiem - wyjaśniłem. – Widocznie los obdarzając nas konkretnymi cechami, ma bardzo specyficzne poczucie humoru. Kto wie, czy w przyszłości znów z nas wszystkich nie zażartuje?
- Dziękuję, sułtanko – odpowiedziałem, ciesząc się iż kobieta obdarzyła mnie zaufaniem. Nade wszystko pragnąłem jej pomóc, odgonić smutek z jej pięknego oblicza. Zasługiwała na o wiele lepszy los. - Może jednak kiedyś nastanie dzień, w którym na nowo zaczniesz się uśmiechać? Spójrz jaką wielką miłością darzyli się Ibrahim Pasa i sułtanka Hatice, może i ty także będziesz miała takie szczęście? – zapytałem. Wiedziałem, że szansa na to jest nie wielka, jednak nie jest to niemożliwe. Kto wie dla kogo zabije, bądź już bije serce sułtanki Handan. I będę cierpiał, jeżeli to nie ja okażę się tą osobą, jednak pragnę, aby była szczęśliwa. Ona jedyna zasłużyła na nie w tym piekle, jakim jest pałac sułtana.
- Sułtanka Hafsa jest nikim przy tobie. To w twoich żyłach płynie krew dynastii Osmanów. Jestem pewien iż istnieją osoby, dla których twe życie jest tak samo ważne jak swoje.
Słyszę jej słowa, jej udawany, wymuszony śmiech. Widzę jak podchodzi bliżej i ku memu zaskoczeniu widzę jak kładzie dłoń na mym ramieniu, spoglądając przy tym w me tęczówki.
- Bądź pewna, pani iż nigdy cie nie zostawię, zbyt wielu ludzi już to uczyniło, mimo że na to nie zasłużyłaś – powiedziałem.

View more

https://justpaste.it/voz9

USUNIĘTE
Słuchałem jej gorzkich słów, a me serce krwawiło widząc iż nie jest szczęśliwa. Gdybym tylko mógł jakoś temu zaradzić…
- Mahmud Pasa nie był najlepszym kandydatem na męża dla takiej sułtanki jak ty, pani – powiedziałem z cichym westchnieniem. - Rozchmurz się sułtanko, odgoń ten nieszczęsny smutek i przygnębienie – dodałem, chcąc ją jakoś pocieszyć i lekko się uśmiechnąłem. – Jak widzisz, nie ma tu nikogo poza nami, nie musisz przy mnie udawać – wyrzekłem. – Niech na twej twarzy wreszcie zagości radość, jak dawniej.
Nie chciałem widzieć jej smutnej. Zdawałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę pod tą maską udawanego żalu i przygnębienia, sułtanka raduję się z takiego obrotu sprawy. Nie miała pojęcia iż to moja zasługa. Nie wiedziała, że po tym jak wyżaliła mi się przed ślubem, jak bardzo nie chce tego małżeństwa, ja natychmiast rozkazałem zdobyć taką truciznę, która zadziała dokładnie po określonych godzinach i będzie wyglądać na to iż ofiara zmarła śmiercią naturalną. O niczym nie wiedziała. O tym iż zrobiłbym dla niej wszystko także nie miała pojęcia.
- Sułtan zapewne miewa się dobrze, jak zwykle – odparłem spokojnie. – Na jego barkach spoczywa wiele obowiązków i spraw, których musi pilnować, aby nasze imperium prosperowało jak najlepiej - wyjaśniłem. Wiedziałem, że padyszach miał o wiele lepszy kontakt z córkami sułtanki Hafsy, natomiast sułtanka Handan zawsze była odstawiana na boczny tor. Jej siostry były ważniejsze od niej. Zauważyłem smutek w jej głosie, czyżby to przez relacje, jakie planowały między nią, a sułtanem?
- Dlaczegoż to mieli by cię odsyłać, sułtanko? Jako niezamężna siostra padyszacha powinnaś mieszkać w jego sarayiu – powiedziałem spokojnie. Nie chciałem, aby wyjeżdżała gdziekolwiek, pomimo tego iż pałac Płaczu nie był też tak daleko. Jednakże gdyby tak się stało, nie mógłbym nawet widywać mej ukochanej. – Póki co nie masz się czym martwić, pani. Sułtan o niczym takim nie wspominał. A jeśli do mych uszu dojedzie taka informacja, spróbuję go odwieść od tych planów, jeżeli tylko tego zapragniesz sułtanko – powiedziałem spokojnie.
- Pani, nie pozwól, aby widzieli cie w takim stanie. Niech wiedzą, że nie mają nad tobą nawet najmniejszej przewagi – dodałem. Sułtanka musiała się wziąć w garść. Było pewne to iż Valide Hafsa przekona swego syna, żeby jednak odesłał Handan, bowiem nie darzyła zbytnią sympatią sułtanki, która nie była jej córką. – Gdybym mógł ci w jakiś sposób pomóc, pani, nie wahaj się po mnie posłać - zadeklarowałem.

View more

https://justpaste.it/voxp

USUNIĘTE
Tego dnia wstałem jeszcze wczesnym porankiem. Tak wczesnym, że niemal cały pałac pogrążony był w głębokim śnie. Jedynie służba cicho się krzątała, jak co rano, jednak na nich nie wielu zwracało uwagę. Z braku lepszego zajęcia postanowiłem wyjść na zewnątrz, aby zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Pora była jeszcze bardzo wczesna, a mimo to Słońce już górowało wysoko na niebie, choć jego promienie jeszcze nie paliły tak bardzo. Postanowiłem przejść się po pałacowym ogrodzie, korzystając z okazji iż na razie mam całkowity spokój od codziennych obowiązków, które zwykle zbierają mi dzień. Wszak wszyscy jeszcze spali, wiec mogłem spokojnie odetchnąć i rozkoszować się tą cudowną, samotną chwilą. Spacerowałem przez kilka minut ogrodowymi alejkami, niczym się nie przejmując. Każda z nich była niesamowicie piękna, zachwycała swym cudownym widokiem. Dookoła były wielokolorowe kwiaty, a ich wspaniała woń roztaczała się niemal wszędzie. Na dodatek tutejsze ptaki rozpoczęły już wygrywać swe piękne koncerty, pełne dźwięków przyjemnych dla ucha. Podziwiałem to wszystko, jednocześnie pozwalając płynąć mym myślom swobodnie…
Nagle usłyszałem me imię i przysługujący mi tytuł, wypowiedziane spokojnym, kobiecym głosem. Uniosłem głowę w kierunku tegoż przyjemnego dźwięku, chociaż nie musiałem, bowiem od razu rozpoznałem jego właścicielkę. Była to sułtanka Handan, siostra padyszacha tego świata i kobieta, dla której zabiło me serce. Nie zauważyłem jej przybycia, a przecież panowała tu względna cisza. Me wargi rozciągnęły się w uśmiechu widząc jej radosne lico.
- Sułtanka Handan – powiedziałem i ukłoniłem się oddając jej należyty szacunek. – Witaj, pani – powiedziałem ciepło. Każde spotkanie z nią, czy rozmowa to powód do radości. Choć o tym nie wiedziała oddałem jej swe serce. Gdyby tylko wiedziała, że to ja sprawiłem iż nie musi cierpieć u boku tego starca – Mahmuda Pasy. Gdybym tylko mógł, podarowałbym jej cały świat, aby była szczęśliwa.
- Obudziłem się zbyt wcześnie i postanowiłem zaczerpnąć nieco świeżego powietrza, nim rozpocznie się dzień pełen obowiązków, sułtanko – powiedziałem przyjaźnie. – A ty, pani? Wszak pora jest jeszcze wczesna, a ty także tutaj – zauważyłem, z lekkim uśmiechem, który pojawił się na mych wargach.

View more

◕ ◕ ◕

◕ Derviş Paşa ZAMKNIĘTE ◕
◕ Jestem Derviş… Derviş Nikt.
Stoję na balkonie przylegającym do mej komnaty i przyglądam się pałacowemu ogrodowi, którego spowiły mroki nocy. Opieram się o marmurową balustradę, czując chłód kamienia. Rozmyślam, wsłuchując się w tą nieprzerywaną niczym ciszę. Jak to los lubi plątać drogi. Czy kiedyś pomyślałabym, że będę właśnie w tym miejscu? Czy spodziewałbym się iż znajdę się w sułtańskim sarayiu? Nigdy.
Nie od zawsze byłem Paşą w imperium osmańskiego. Nie od zawsze mieszkałem w tym sarayiu... Jestem w raju, czy w piekle? Kto to wie? Ja sam teraz nie wiem niczego... Moje dotychczasowe życie przebiegało różnie. Kiedyś, wiele, wiele lat temu byłem zupełnie nikim, znaczyłem tyle, co nic nie warty, zeszłoroczny śnieg, a może i jeszcze mniej? Sam nie wiedziałem. Zwykły, oberwany, kilkuletni chłopczyk. Niczym się nie wyróżniający, brudny, potargany. Nikt ważny. Totalne zero, jakich wiele. Nie zauważony przez nikogo. Byłem nikim, do tego stopnia iż na imię dano mi Derviş, co oznacza biedaka. Żyłem tak przez lata. Jednak to już za mną. Nie patrzę w przeszłość. Los chciał, że przeznaczenie przywiodło mnie w progi osmańskiego sarayiu. Sarayiu, który jest zarazem piekłem jak i niebem na ziemi. Trafiłem do sułtańskiej straży. Może litościwy Bóg zapragnął, abym wreszcie miał normalne życie? Wszak każdy dostaje to, na co zasłużył... Byłem strażnikiem, strzegłem pałacu, sułtana, jego bliskich i wszystkich innych, którzy tam zamieszkiwali. Choć byłem tylko zwykłym janczarem, takim jakich wiele w imperium, pałac stał się dla mnie rajem, o którym nawet nigdy nie śmiałem marzyć, czy choćby śnić. Żyłem niczym we śnie, z którego mógłbym nigdy się nie obudzić… Miałem zajęcie, dach nad głową i ciepłą strawę każdego dnia. Czy człowiekowi potrzeba czegoś więcej?
◕ Ben Derviş… Derviş, który odnalazł namiastkę szczęścia…
Każdy człowiek na tym ziemskim padole pragnie miłości. Tej prawdziwej, jedynej nie przemijającej. Mieć świadomość iż istnieje ta druga osoba, która kocha cię bez względu na wszystko inne. Która cię nie zostawi, zawsze będzie przy tobie. Raduje się i płacze razem z tobą. Jest świadkiem wszystkich dobrych, jak i złych momentów. Nie zważa na nic i nikogo, liczy się tylko miłość, w której trwamy. Nigdy bym nie podejrzewał o to swej osoby, jednakże nawet moje mroczne serce dosięgło to niesamowite uczcie. To miłość. Choć uczucie, które mnie opanowało nie było takie szczęśliwe jak w bajkach, bowiem pokochałem kogoś, o kim nawet nie mam prawa marzyć. Za jedno spojrzenie na nią mógłbym stracić życie... Cóż to jest za miłość? To pytanie zadawałem sobie wielokrotnie, ale nie znajdowałem na nie odpowiedniej odpowiedzi. Jednakże jednego byłem pewien. Nigdy nie porzuciłbym tej miłości. Nigdy nie zapragnę innej. Choć me uczucie jest bolesne, zakazane to nigdy nie zapragnąłbym pokochać innej niewiasty...
◕ Ciąg dalszy: https://justpaste.it/vorp
◕ Przyznaję się, bezczelnie zostawiłam akapit poprzedniego wstępu. Ostatnio jakoś nie mam na nie natchnienia xd.

View more

Nie próbuj gierek słownych bo źle skończysz, jesteś tutaj tylko niewolnikiem który ma posłusznie wykonywać moje jak i padyszacha rozkazy. A teraz zejdź mi z drogi bo właśnie idę do niego -dodałam sucho i zaczęłam iść poważnym krokiem- https://justpaste.it/vl0d

Nieco zirytowanym wzrokiem spojrzałem na babkę sułtana. Sułtanka Safiye nieco zepsuła mój wyśmienity humor i ewidentnie próbowała mnie zdeptać, niczym nic nie wartego robaka, jednakże ja na to nie pozwolę. Jasne jest to, że owa kobieta będzie coś knuła, przecież nie darzyła sułtanki Handan - matki padyszacha zbytnią sympatią i zapewne nie pozwoli sobie ot tak odebrać władzy. Zdawałem sobie sprawę iż ja sam powinienem się mieć także na baczności, bowiem prędzej, czy później i mnie zechce się pozbyć. To było bardziej pewne niż to iż jutro będzie nowy dzień. Jestem oddanym człowiekiem sułtana Ahmeda, nie sułtanki Safiye. I tak już pozostanie do końca mych dni. Nigdy go nie zdradzę.
- Nie śmiałbym w nic pogrywać, pani - odparłem spokojnie, spoglądając na kobietę, a potem odsunąłem się nieco, robiąc przejście sułtance. Byłem pewien iż obecność tej niewiasty w sarayiu nic dobrego nie przyniesie w najbliższej przyszłości.

View more

-Jego spokój nieco mnie zadziwił jak i rozzłościł. Skąd tyle spokoju w takim sługusie którego życie zależy odemnie jak i od każdego wyżej postawionego od niego?- Jest to wiadome Dervis -dodałam oschle wymawiając jego imię- https://justpaste.it/vkr2

Przyglądałem się sułtance, próbując odgadnąć jej myśli, jednak na nic się to zdało, bowiem nie potrafiłem niczego odczytać z jej twarzy. Jednakże ton głosu sułtanki pozbawił mnie wszelkich złudzeń. Nie była nastawiona do mej osoby zbyt przyjacielsko, czego nawet nie śmiałem się spodziewać po tejże osobistości.
- Sułtanko, jedyne czego pragnę, to dobra dla naszego władcy - wyjaśniłem. Owa niewiasta zaczęła mnie irytować, jednakże starałem się tego nie okazywać. - Zrobię wszystko, aby nikt nie namieszał mu w głowię i pozbędę się każdego, kto będzie próbował wystąpić przeciw niemu - powiedziałem, twardo wpatrując się w oczy sułtanki Safiye. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie odda tak łatwo swej władzy, na rzecz sułtanki Handan, a ja musiałem chronić ja i jej syna.
- Wierność wobec naszego władcy, sułtana Ahmeda jest najważniejsza. Czyż tak nie jest, sułtanko? - zapytałem, starając się uspokoić. Jak kobieta odbierze me wcześniejsze słowa?

View more

-Całe dnie spędzałam w haremie, postanowiłam wyjść z komnaty i zobaczyć kogo spotkam. I tak o to na moją drogę wszedł Dervis Pasza którego nie darzyłam jakimś subtelnym uczuciem czy przyjaźnią. Ten człowiek był mi obojętny do póki nie wjedzie mi w drogę- Dervis Pasza https://justpaste.it/vkql

Wracałem właśnie z komnaty młodego padyszacha, którego starałem się wspierać na każdym kroku. Dopiero, co został sułtanem, a ja pragnąłem pomóc mu dźwigać ten ciężar, bowiem władca nie miał żadnego doświadczenia w rządzeniu państwem. Rozmyślając tak nad tymi wszystkimi ważnymi sprawami, które koniecznie trzeba było załatwić, spostrzegłem iż jakaś kobieca postać zmierza w mą stronę. Spochmurniałem na widok owej niewiasty, bowiem była nią sułtanka Safiye, babka padyszacha. Przystanąłem, gdy kobieta znalazła się bliżej i ukłoniłem się przed nią w geście szacunku, który przysługiwał każdej sułtance.
- Witaj, sułtanko - powiedziałem spokojnie, stojąc ze spuszczona głową, zachowując zasady. Nie powinienem na nią patrzeć, jednakże jej słowa tak mnie zaskoczyły iż odważyłem się spojrzeć w jej lico.
- Wybacz mi śmiałość, sułtanko, ale muszę zaprzeczyć twym słowom. Jestem pewien iż władca na pewno wybierze odpowiednią osobę na to zaszczytne stanowisko, a ja jedynie wracam z jego komnaty. Próbuję u jedynie pomóc, jako wierny sługa padyszacha - wyjaśniłem spokojnie, choć miałem świadomość iż me słowa nie spodobają się potężnej sułtance.
- Zapewne z twoją pomocną radą sułtan dokona odpowiedniego wyboru - dodałem. Nie potrzebowałem kłótni, tym bardziej z sułtanką Safiye, choć wiedziałem iż takowe w końcu się pojawią, jeśli nie spodobają jej się rządy sułtana i to, że będę przy nim.

View more

♟ Ben Derviş...

◕ Derviş Paşa ZAMKNIĘTE ◕
♟ Jestem Derviş… Derviş Nikt.
Stoję na balkonie przylegającym do mej komnaty i przyglądam się pałacowemu ogrodowi, którego spowiły mroki nocy. Opieram się o marmurową balustradę, czując chłód kamienia. Rozmyślam, wsłuchując się w tą nieprzerywaną niczym ciszę. Jak to los lubi plątać drogi. Czy kiedyś pomyślałabym, że będę właśnie w tym miejscu? Czy spodziewałbym się iż znajdę się w sułtańskim sarayiu? Nigdy.
Nie od zawsze byłem Paşą w imperium osmańskiego. Nie od zawsze mieszkałem w tym sarayiu... Jestem w raju, czy w piekle? Kto to wie? Ja sam teraz nie wiem niczego... Moje dotychczasowe życie przebiegało różnie. Kiedyś, wiele, wiele lat temu byłem zupełnie nikim, znaczyłem tyle, co nic nie warty, zeszłoroczny śnieg, a może i jeszcze mniej? Sam nie wiedziałem. Zwykły, oberwany, kilkuletni chłopczyk. Niczym się nie wyróżniający, brudny, potargany. Nikt ważny. Totalne zero, jakich wiele. Nie zauważony przez nikogo. Byłem nikim, do tego stopnia iż na imię dano mi Derviş, co oznacza biedaka. Żyłem tak przez lata. Jednak to już za mną. Nie patrzę w przeszłość. Los chciał, że przeznaczenie przywiodło mnie w progi osmańskiego sarayiu. Sarayiu, który jest zarazem piekłem jak i niebem na ziemi. Trafiłem do sułtańskiej straży. Może litościwy Bóg zapragnął, abym wreszcie miał normalne życie? Wszak każdy dostaje to, na co zasłużył... Byłem strażnikiem, strzegłem pałacu, sułtana, jego bliskich i wszystkich innych, którzy tam zamieszkiwali. Choć byłem tylko zwykłym janczarem, takim jakich wiele w imperium, pałac stał się dla mnie rajem, o którym nawet nigdy nie śmiałem marzyć, czy choćby śnić. Żyłem niczym we śnie, z którego mógłbym nigdy się nie obudzić… Miałem zajęcie, dach nad głową i ciepłą strawę każdego dnia. Czy człowiekowi potrzeba czegoś więcej?
♟Jestem Derviş… Derviş, któremu raj przeistoczył się w piekło.
Każdy człowiek na tym ziemskim padole pragnie miłości. Tej prawdziwej, jedynej nie przemijającej. Mieć świadomość iż istnieje ta druga osoba, która kocha cię bez względu na wszystko inne. Która cię nie zostawi, zawsze będzie przy tobie. Raduje się i płacze razem z tobą. Jest świadkiem wszystkich dobrych, jak i złych momentów. Nie zważa na nic i nikogo, liczy się tylko miłość, w której trwamy. Nigdy bym nie podejrzewał o to swej osoby, jednakże nawet moje mroczne serce dosięgło to niesamowite uczcie. To miłość. Choć uczucie, które mnie dosięgło nie było takie szczęśliwe jak w bajkach, bowiem pokochałem kogoś, o kim nawet nie mam prawa marzyć. Za jedno spojrzenie na nią mógłbym stracić życie... Cóż to jest za miłość? To pytanie zadawałem sobie wielokrotnie, ale nie znajdowałem na nie odpowiedniej odpowiedzi. Jednakże jednego byłem pewien. Nigdy nie porzuciłbym tej miłości. Nigdy nie zapragnę innej. Choć me uczucie jest bolesne, zakazane to nigdy nie zapragnąłbym pokochać innej niewiasty...
♟CD: https://justpaste.it/vjga
♟I znów uprzedzam Czytelników, gdyby ktoś wykrył jakieś podobieństwo do innego tekstu. Wykorzystuję moje stare wstępy :).

View more

♥ Ben Basel...♥

◕ Derviş Paşa ZAMKNIĘTE ◕
Ben, Basel Bey, czyli odważny. Czy jestem taki, jak mówi o mnie me imię? Czy zasługuję na nie? Od zawsze mam odwagę walczyć o swoje cele, o lepsze życie, o szczęście i … miłość.
Ben Basel Bey.. Kim byłem, zanim znalazłem się w stolicy świata?
Swoje dzieciństwo, dom rodzinny pamiętam jakby przez mgłę. Porwano mnie wiele lat temu. Matka, ojciec, rodzeństwo… Nie pamiętam ich. Istnieli, może nadal gdzieś są, jednak ja nawet nie pamiętam ich twarzy. Porwano mnie razem z innymi, młodymi chłopcami z mojej ojczyzny, z Lechistanu. To były najgorsze dni mojego życia, byłem pewien, że w mojej pamięci pozostaną już na zawsze… Jechaliśmy wiele dni, do jakiejś wioski nad rzeką. Byliśmy w innym kraju, tamtejsi ludzie posługiwali się odmiennym językiem. Jak się dowiedziałem o tym, co nam chcą zrobić? Pamiętam jak przez mgłę, jednak to chyba jeden z pozostałych porwanych chłopców zobaczył, co robią z innymi. My wszyscy mieliśmy zostać eunuchami. Chcieli nas okaleczyć, skazać na cierpienie i niewolnictwo... Pewnej nocy uciekłem, wyczuwając zagrożenie. Błąkałem się przez lata od wioski, do wioski, aż w końcu trafiłem do korpusu janczarów…
Ben Basel Bey… Po latach znalazłem się w stolicy, w sułtańskim sarayiu, blisko paszów i sułtana. Sam zapracowałem na te stanowisko, jednak mierzyłem wyżej. Pragnąłem, aby sułtan oddał mi we władanie jakąś prowincję i miałem odwagę o to walczyć. Jednak stało się coś, co całkowicie zmieniło moją decyzję…
Bez Basel, zakochany Bey…
Rozmawiałem z jednym z książąt, przechadzając się po pałacowym ogrodzie. Dostąpiłem zaszczytu ujrzenia na własne oczy tego miejsca, o którym krążą legendy. Istotnie, był to najcudowniejszy ogród świata. Wtedy ją zobaczyłem, spacerującą w otoczeniu służek. Była przepiękna, a jej czarne włosy lśniły w Słońcu. Nagle poczułem coś, czego jeszcze nigdy nie było dane mi doświadczyć… Moje serce zadrgało na jej widok i wypełniło się niesamowitym uczuciem…
Ben Basel, odważny…
Moje imię pasuje do mnie doskonale, albowiem mam dość odwagi, aby walczyć o to, co bliskie memu sercu…

View more

Language: English