✃
Minęło już wiele długich dni a podróż moja i Orhana do stolicy świata wydawała się nigdy nie kończyć. Egipt leżał dość daleko, droga była wiec okropnie długa. Trwała wiele dni i nocy, przynosząc chwile radosne, jak i trudy, które dzielnie znosiliśmy. Żadne z nas się nie skarżyło. Przecież tego właśnie chcieliśmy! Wyrwać się wreszcie z tego wiezienia, rozwiązać sznury samotności, które spętały nasze dłonie, odnaleźć swą drogę ku wolności... Dlatego znosiliśmy wszelkie niedogodności. Jednak nareszcie koniec z tym. Kres naszej wędrówki nastał, bowiem byliśmy na miejscu – w Stambule, stolicy świata. Najpierw zwiedziliśmy miasto, o którym słyszałam tyle wspaniałych opowieści, a potem musieliśmy się gdzieś zatrzymać. Stolica rzeczywiście była niesamowita, wszystko mnie w niej zachwycało. Znaleźliśmy z Orhanem nocleg, a dopiero później mieliśmy zastanowić się co dalej powinniśmy uczynić. Ja nadal się nad tym zastanawiałam. Noc nastała już dawno. Leżałam w ciemnym pokoju, sama ze swymi myślami. Nieopodal mnie spał Orhan, którego miarowy oddech docierał do mych uszu. Świtało, a ja nadal nie mogłam oddać się w objęcia Morfeusza. Byłam podekscytowana, nie mogłam doczekać się, kiedy wreszcie poznam resztę mojej rodziny… Nagle, zdecydowanym ruchem odrzuciłam koc, którym byłam przykryta i stanęłam na równe nogi. Cicho ubrałam się w wygodne rzeczy i opuściłam pomieszczenie, aby nie obudzić brata. Wyruszyłam na spacer, uśpionymi uliczkami Stambułu, jeszcze nie wiedząc, co przyniesie mi przyszłość…
//Wybaczcie za tą długość ;c
//Wybaczcie za tą długość ;c