Czy usilnie starasz się znaleźć swoje miejsce w świecie?
To bardzo ciekawe pytanie.
Przez wiele lat mojego życia tkwiłam w przekonaniu, że nie jestem tam, gdzie być powinnam. Nie żyję tak, jak wszyscy. Nie podążam za aktualnymi trendami, odstaję od społeczeństwa. Nie byłam szczęśliwa, szukałam go w przeróżnych rejonach, wielu rzeczy żałuję.
Później dorosłam, napotkałam cudownych ludzi na swojej drodze, poznałam Miłość, Bóg mnie pokochał najmocniej jak tylko mógł. Zaczęłam w końcu oddychać, zostawiłam cały szajs swojego życia, całe zło i po prostu poszłam za dobrem.
Znalazłam miejsce wśród Dzieci Bożych. Znalazłam swoje miejsce wśród przyjaciół.
Ominę kryzysy, uciekanie od dobrego, bunt, złe wybory.
Choć to znacząco wpłynęło na mój pierwszy rok na studiach, bo wmawiane mi było, że to jest złe. Że nie powinnam mieć przyjaciół, nie powinnam czuć się w Toruniu szczęśliwie, nie powinnam uważać tego miejsca za mój dom, patrzeć przez pryzmat możliwości, spełniania się, realizacji planów, układania sobie życia.
To zagubienie w głównej mierze było wywołane kimś - kimś kto bardzo mocno mnie skrzywdził, kto sterował moim życiem w większym lub mniejszym stopniu, patrząc na różne aspekty życia.
Dziś. Dziś jestem w trakcie drugiego roku studiów. Od sierpnia jestem wolna od toksycznego związku. Jestem wolna od mieszania mi w głowie. Każdy kto to czyta,niech wie, że nigdy nie wolno czynić złego tłumacząc się miłością. Wtedy z tą miłością jest coś nie tak, to nie jest prawdziwa miłość, uciekaj Skarbie. Pozwól zawalić się Twojemu światu, żeby weszło w niego duuuużo dobra. Jak to się stało w moim przypadku.
Poznałam prawdziwą miłość, moc przyjaźni. Poznałam prawdziwą troskę, bezinteresowność, silne uczucie, które przede wszystkim mnie nie ogranicza, nie rozkazuje, nie krzywdzi. Poznałam cudownego człowieka, który mnie wyleczył, pokochał, nie chciał zmieniać, chciał rozumieć, słuchać, dbać.
Kocham Cię, Mikołaju.
Przy Tobie, przy Bogu, przy mojej wspaniałej rodzinie, która nie jest idealna, nawet dalej jej do ideału niż myślisz, znalazłam swoje miejsce w życiu.
To co studiuję - czasem jest ciężko, czasem nie daję rady, czasem chcę to rzucić w cholerę, ale wtedy przypominam sobie jak siedziałam na Bulwarze w ciepły czerwcowy wieczór pijąc piwo i płakałam ze wzruszenia, że to to. Że znalazłam, że taka chcę być, że to mi się podoba, chcę tak pracować.
Dziś nie zapędzałabym się aż tak. Nie jestem aż tak spełniona, ciągle szukam, ciągle próbuję, ciągle małymi kroczkami wychodzę ze swojej strefy komfortu, ciągle zmieniam, ciągle chcę więcej dobrego, chcę lepiej.
Wiem jednakże, przy kim znalazłam swoje miejsce, z kim chcę to życie dzielić, na kim bazować przyszłość.
Przez wiele lat mojego życia tkwiłam w przekonaniu, że nie jestem tam, gdzie być powinnam. Nie żyję tak, jak wszyscy. Nie podążam za aktualnymi trendami, odstaję od społeczeństwa. Nie byłam szczęśliwa, szukałam go w przeróżnych rejonach, wielu rzeczy żałuję.
Później dorosłam, napotkałam cudownych ludzi na swojej drodze, poznałam Miłość, Bóg mnie pokochał najmocniej jak tylko mógł. Zaczęłam w końcu oddychać, zostawiłam cały szajs swojego życia, całe zło i po prostu poszłam za dobrem.
Znalazłam miejsce wśród Dzieci Bożych. Znalazłam swoje miejsce wśród przyjaciół.
Ominę kryzysy, uciekanie od dobrego, bunt, złe wybory.
Choć to znacząco wpłynęło na mój pierwszy rok na studiach, bo wmawiane mi było, że to jest złe. Że nie powinnam mieć przyjaciół, nie powinnam czuć się w Toruniu szczęśliwie, nie powinnam uważać tego miejsca za mój dom, patrzeć przez pryzmat możliwości, spełniania się, realizacji planów, układania sobie życia.
To zagubienie w głównej mierze było wywołane kimś - kimś kto bardzo mocno mnie skrzywdził, kto sterował moim życiem w większym lub mniejszym stopniu, patrząc na różne aspekty życia.
Dziś. Dziś jestem w trakcie drugiego roku studiów. Od sierpnia jestem wolna od toksycznego związku. Jestem wolna od mieszania mi w głowie. Każdy kto to czyta,niech wie, że nigdy nie wolno czynić złego tłumacząc się miłością. Wtedy z tą miłością jest coś nie tak, to nie jest prawdziwa miłość, uciekaj Skarbie. Pozwól zawalić się Twojemu światu, żeby weszło w niego duuuużo dobra. Jak to się stało w moim przypadku.
Poznałam prawdziwą miłość, moc przyjaźni. Poznałam prawdziwą troskę, bezinteresowność, silne uczucie, które przede wszystkim mnie nie ogranicza, nie rozkazuje, nie krzywdzi. Poznałam cudownego człowieka, który mnie wyleczył, pokochał, nie chciał zmieniać, chciał rozumieć, słuchać, dbać.
Kocham Cię, Mikołaju.
Przy Tobie, przy Bogu, przy mojej wspaniałej rodzinie, która nie jest idealna, nawet dalej jej do ideału niż myślisz, znalazłam swoje miejsce w życiu.
To co studiuję - czasem jest ciężko, czasem nie daję rady, czasem chcę to rzucić w cholerę, ale wtedy przypominam sobie jak siedziałam na Bulwarze w ciepły czerwcowy wieczór pijąc piwo i płakałam ze wzruszenia, że to to. Że znalazłam, że taka chcę być, że to mi się podoba, chcę tak pracować.
Dziś nie zapędzałabym się aż tak. Nie jestem aż tak spełniona, ciągle szukam, ciągle próbuję, ciągle małymi kroczkami wychodzę ze swojej strefy komfortu, ciągle zmieniam, ciągle chcę więcej dobrego, chcę lepiej.
Wiem jednakże, przy kim znalazłam swoje miejsce, z kim chcę to życie dzielić, na kim bazować przyszłość.