@bezbronnaistota

✧ Şehzade Mustafa ✧

Jdzu, jak ty genialnie piszesz! Po prostu zapiera dech...

( Dziękuje moje kochane gwiazdeczki! ♥
Sama nie mogę uwierzyć, że już tyle Was tu jest! :o
To bardzo motywuje do dalszego pisania!
Jesteście cudowni. ♥ ♥ ♥ Pozdrawiam <3 )
❤️ Likes
show all

Latest answers from ✧ Şehzade Mustafa ✧

Jezu jesteś tutaj !!!! Wracaj natychmiasy

Bardzo bym chciała drogi anonku. Dołożyłabym wszelkich starań do tego, aby móc tu regularnie zaglądać. Bardzo tęsknie, a zdarza się nawet, że łezka zakręci się w oku na wspomnienie czasów tworzenia w świecie RP. Wszystko wskazywałoby na to, iż powinnam powrócić, aby poczuć się lepiej i nie mieć do czego wylewać żali, aczkolwiek jest jedno ,,ale'', które wcale nie jest taką drobną przeszkodą. Od końcówki pierwszego tygodnia szkoły nie mam czasu kompletnie na nic. Na palcach u jednej ręki mogę wyliczyć momenty, w których miałam chwilę odpoczynku. Dodatkowo jeśli już znajdzie się ulotna ,,sekunda'' wytchnienia spędzam ją z rodziną, najbliższymi znajomymi lub na moich największych pasjach czyli byciu kibicem w dziedzinach piłki nożnej i skoków narciarskich. Na drugim planie po tych aspektach znajduje się jeszcze redakcja, w której pracuje. Obecnie nawet tam nie jestem w stanie oddać cząstki własnej pracy. Przepraszam z całego serduszka i duszyczki, ale obiecuję każdemu kto tu został oraz @xxspringrose że jeśli bliżej jakichś świąt znajdę czas to choć na moment zajrzę ponownie do świata fikcji i jeśli tylko Ewelinka będzie chciała okresowo stworzę z nią cokolwiek. Może mój powrót będzie pod osłoną Mustafy, a jeśli autorka najcudowniejszej Hurrem znajdzie moment wolnego i inną osobę do tworzenia z nią zaczętego wątku to przeobrażę się w kogoś innego. Do zobaczenia, kwiatuszki!

View more

☀ I don't know... ☀

✧ Şehzade Mustafa ✧
Zniknął z rzędem gęstych, ciemnozielonych krzewów, które dumnie przyozdabiały pałacowe alejki. Nogi odmówiły mu dalszego posłuszeństwa i zaprzestały wykonywania dalszych, żwawych, a jednak przepełnionych niepewnością kroków. Uczucie zawahania przebiegało przez jego organizm i wychodziło poza niego, emanując falami braku upewnienia na odległość przynajmniej 100 metrów. Czuł jak palce u jego stóp zastygały w miejscu. Miał wrażenie, że zaraz całe jego ciało zamarznie, nie będzie zdolne do jakiegokolwiek ruchu. Jego umysł i dusza nie przyswoiły jeszcze ulotnych chwil, które wirowały wokół dwóch istot jeszcze kilkanaście minut temu. Nie potrafiły przetworzyć tych subtelnych, nieśmiałych aczkolwiek romantycznych, czułych i nieprzewidywalnych gestów. Wszystko wydawało się być tylko nader realnym snem. Nawet aniołowie w niebie i diabeł, zasiadający na piekielnym, rozgrzanym do czerwoności tronie, nie uznaliby tego za wizję, a co dopiero jawę. Wszystkie pozaludzkie stworzenia przyglądały się postaci Księcia z wielkim niedowierzaniem. Ich tęczówki przepełnione zdezorientowaniem wbijały w Mustafę miliony niewygodnych, przeszywających na wskroś spojrzeń. Mężczyzna wyraźnie odczuwał osaczenie i oskarżający wzrok innych. Przez jego ramiona przeleciał dreszcz. Był tak zimny i nieczuły, iż przyprawił go o gęsią skórkę. Strużka lodowatego potu spłynęła bezwiednie wzdłuż kręgosłupa i zatrzymała się u wylotu kaftana. Dłonie człowieka, który skrzętnie ukrywał posturę za niewinnie rosnącą roślinnością uniósł obydwie, lekko zmarszczone i zmarznięte dłonie. Bacznym okiem przeanalizował kolejne wspomnienia, uderzające w bramy jego oderwanego od rzeczywistości umysłu. W tamtym momencie podobnie jak wcześniej, miał okazję delektować się fatamorganicznym złudzeniem, jakim były kończyny wielkiej Sułtanki. Niemalże już chwytał jej jedwabiste ręce, przyodziane w najdelikatniejszą ze skór, z którymi miał w życiu styczność. Czuł różany zapach, dopływający do jego nozdrzy wprost z szyi, dekoltu oraz całej bogato zdobionej, wykwintnej i świadczącej o dostojeństwie sukni. Zmrużył powieki. Ujrzał najcudniejszy obraz, który zapisał się w jego wyobraźni złotymi zgłoskami i wrył się w nią tak głęboko, że pomimo wielu prób, Książę wiedział, iż nigdy się go nie wyzbędzie. Rude loki, okalające jej smukłą, jaśminową cerę. Pełne, cynobrowe usta, z których tak pięknie wybrzmiewało jego własne imię. Delikatne rumieńce, które wykwitały na jej licach, przybierając odcień pąsowy. Czubki ich nosów już niemal się stykały. W tej chwili do jego uszu dotarł odległy, acz bardzo wyraźny głos strażnika. Mężczyzna wzdrygnął się i z mimiką przerażonego szaleńca odskoczył na bok. Odruchowo chwycił za sztylet, spoczywający w drogocennej pochwie i wymierzył cel, którym został bezbronny halabardzista. Kiedy latorośl Sułtanki Mahidevran przypisała znajomy wizerunek do poznanej kiedyś osobistości, szybko schowała lśniące, metalowe ostrze na określone jej miejsce.
- - https://justpaste.it/Mustafa_Night - -

View more

Jezu jak ty pieknie piszesz, może dołączysz jeszcze gdzies?

( Dziękuje ♥ Mam jeszcze jedno konto, ale nie chcę go ujawniać :) Zazwyczaj gdy tutaj wspominałam o nowej historii, kończyła się ona zbyt szybko. Jak stworzę na tajemniczej postaci kilka wątków to dam Wam link. ♥ )

☀ I'm coming home ☀

✧ Şehzade Mustafa ✧
Atmosfera panująca w praktycznie pustej komnacie była dość przytłaczająca. Po wyjściu Sułtanki Mahidevran godziny z powrotem zaczęły uciekać zbyt szybko. Czas mijał nie ubłagalnie, wpychając na sklepienie niebieskie czarną barwę, gdzieniegdzie przyodzianą w srebrzyste punkty, zwane gwiazdami. Książę pogrążony w lekturze wierszy pewnego, znanego poety zupełnie zatracił się w słowach, które przyodziane były delikatną, zwiewną liryką. Przejeżdżając opuszkami palców po gładkim pergaminie, próbował choć trochę zrozumieć zawiłe spostrzeżenia autora, dotyczące bezgranicznej miłości. Od zawsze lubił szukać w czyichś wypowiedziach ukrytego sensu, drugiego dna, odzwierciedlenia osobistych odczuć, uosobienia indywidualnych marzeń i ambicji. Każdy inaczej rozumie dany utwór. Jedni, niewrażliwcy, okrutnicy zamykają swój ograniczony umysł na spektakularne znaczenie napisanych przez pisarza zdań. Na całe szczęście istnieje również druga grupa ludzi, którzy umiejętnie odczuwają wszystko co ktoś uzdolniony pragnął im przekazać. Do których należał Mustafa? Zapewne tkwił gdzieś pośrodku. Był wyjątkiem. Wyróżnionym z tłumu. Delikatny wiatr, który w porównaniu z sytuacją sprzed paru godzin znacznie zelżał na sile, wpadł do pomieszczenia. Jego powiewy pełne subtelności i gracji dotarły do nieskazitelnego lica mężczyzny. Chłód jaki w sobie zawierały niemal natychmiast dał mu się we znaki. Przepełnione ciepłym brązem oczęta oderwały się od pożółkłego papieru, a kierowany przez nich wzrok spoczął na otwartych drzwiach, które prowadziły na taras. Pod wpływem ruchu obu dłoni istoty płci męskiej, oprawiona w skórę księga zamknęła się z cichym trzaskiem. Syn Padyszacha uniósł całą posturę ku górze. Kończynami górnymi odsunął nieco krzesło, na którym jeszcze przed momentem zasiadywał. Szybko skierował kroki w stronę napływu zimna. Niedomknięte wrota nie były przyczyną ogromnej tragedii, albowiem ich rozwarcie było niewielkie i krótkotrwałe. Utęsknione, przemęczone spojrzenie czekoladowych tęczówek powędrowało na łoże. Wysłało znaczne bodźce do umysłu, a ten z łatwością pokierował nogami. Postać opadła bezwiednie na śliską, miękką tkaninę, którą okryte było miejsce spoczynku. Potrzeba snu dla organizmu była na prawdę spora. Książę n
a krótki okres uniósł się jeszcze z pozycji leżącej. Odpiął guziki, przeszkadzającego kaftana, a następnie jednym prostym gestem ściągnął ubiór z swego ciała, okazując przy tym umięśnioną klatkę piersiową. Niedaleko niego w spokoju spoczywała lniana koszula, którą rano niedbale porzucił. Prawa ręka powędrowała w kierunku jasnego stroju. Niebawem przykrył on śniadą skórę Mustafy. Wtedy w spokoju mógł udać się do krainy Morfeusza, który już od dawna wzywał go w swoje progi. Ignorowanie zaproszeń to bardzo niestosowne zachowanie, toteż nie było ono godne członka Dynastii Osmanów. Nie zwlekając dłużej zabrał lekki bagaż wyobraźni i wyruszył w drogę. U celu wędrówki przywitano go z ogromną radością.
- - https://justpaste.it/rltk - -

View more

https://justpaste.it/rkx5

✧ Mâhidevrân Sultan [zamkn.]
Dostrzegł, że matka wyraźnie posmutniała na wspomnienie o ukochanej córce. Zapewne jej duszy nie było wcale lżej niż sumieniu i umysłowi Mustafy. Każdego dnia na nowo mogli się zadręczać wszelkimi obawami dotyczącymi tej samej osoby - pięknolicej, radosnej, urokliwej Sułtanki Raziye, która swoją obecnością potrafiła uszczęśliwić każdą stąpającą po ziemskim padole istotę. Książę na moment zmrużył jaśminowe powieki. Nie zmusił go do tego nadmiar słońca, a zbyt wiele niepotrzebnego smutku i negatywnych emocji. Powinien cieszyć się łaską jakiej Padyszach udzielił Mahidevran. Nie wobec wszystkich był tak łaskawy i dobrotliwy. Już nie jedno stworzenie ludzkie spotkało się z jego okrutną odmową i odrzuceniem. Czasami zastanawiał się czy w danej chwili uczyniłby to samo co ojciec. Podobne myśli przewijały mu się setki razy po rozległych terenach jego pojętnego mózgu, bytującego za osłoną twardej czaszki. Kiedyś miał wrażenie, że serce musi być połączone z rozsądkiem więzią trwałą, nierozerwalną, aczkolwiek w końcu począł dostrzegać wyraźne, definitywne różnice między dwoma rejonami jego organizmu. Uczucie nie miały prawa iść w zgodniej parze z przemyślanymi decyzjami. Niektóre osądy wydaje się pod wpływem impulsu. Gdyby nie owy bodziec zapewne do stolicy wybrałby się dopiero przy okazji wojny. Intensywnie zastanawiał się nad jednym zagadnieniem. Czyż ojciec przez te wszystkie lata od wyjazdu ze stolicy pragnął kiedykolwiek ujrzeć Swego potomka. Z krainy, w której każdy błądzi, szukając w każdej sprawie, powodującej idylliczność wewnętrznego ducha, drugiego, mrocznego dna, przywiódł go na Ziemię melodyjny, śpiewny głos rodzicielki. Gdy zakończyła swą wypowiedź,jego rysy przybrały zafrasowany wyraz.-Kocham ją i chcę, żeby tutaj była, lecz jeśli lepiej czuje się, przebywając w stolicy, jestem gotów poświęcić własne szczęście dla jej upodobania.-powiedział, spuszczając wzrok na smukłe dłonie splecione w idealną jedność. Następnie rozpoczęła się konwersacja na tematy bardziej trywialne. Zupełnie odbiegli od poprzedniego rodzaju rozmowy. Na ich ustach coraz częściej pojawiał się szczery uśmiech. Żartowali, a nieraz można było usłyszeć ich donośny chichot. Wszystko co dobre jednak szybko dobiega końca. Oboje zdawali sobie sprawę, że przygotowania do wyjazdu należy poczynić już w ciągu najbliższej doby. Mustafa nie miał śmiałości i odwagi wypraszać Sułtankę z własnej komnaty, ale ta bez żadnego apelu sama uszykowała swą posturę do wyjścia poza progi Książęcego pomieszczenia.-Miejmy nadzieję, że ten wyjazd przyniesie nam tylko i wyłącznie wiele radości. Wrócimy do Manisy silniejsi. Każdy wróg ponownie z pokorą pokłoni się przed naszym obliczem i przyzna należyte racje. Niezmiernie się cieszę, że zdołałaś mnie odwiedzić. Zarządzę, abyśmy opuścili prowincję jak najszybciej.-oznajmił, przyglądając się reakcji kobiety.Wykonał w jej stronę dwa kroki i objął jej ramiona swymi kończynami. Potem odsunęli się od siebie,a Mustafa w spokoju obserwował wychodzącą Mahidevran.

View more

https://justpaste.it/rkpq

✧ Mâhidevrân Sultan [zamkn.]
Gdy jej kąciki ust zadrgały ku górze, a jego oczom ukazał się jej szeroki, perlisty uśmiech, źrenice mężczyzny mimowolnie uległy powiększeniu. Jego mózg nie do końca był w stanie przyswoić co właśnie się dzieje. Był przekonany, że przyczyna wezwania rodzicielki do stolicy ma w sobie ziarno goryczy, a mimika jej twarzy świadczyła o zupełnie innej prawdzie. Wytężył nieco swój wzrok, który bezwiednie osiadł na licu kobiety spowitym bladością, która powoli ustępowała niewinnemu różowi. Kiedy owa barwa na dobre zagościła na jej nieskazitelnej cerze, ciecz w postaci śliny została ledwo zauważalnie, przełknięta przez Sułtankę. Z jej pełnych nieco wyschniętych ust zaczął wydobywać się skromny potok słów, który zawiesił swój nurt w pewnej chwili. Książę przeraził się zdaniem wypowiedzianym przez jego gościa. Serce, które do tej pory wiodło przyspieszony tryb bicia natychmiast zatrzymało się pod wpływem gorzkich łez występujących na policzkach Mahidevran. Działał pod wpływem nieznanych emocji. Mocniej ścisnął dłoń rodzicielki. Nie mógł jednak wyrzucić z siebie żadnego, nawet błahego wyrazu. Z niepokojem przyglądał się dalszym ruchom i gestom Valide, które usilnie chciały przedrzeć się przez jej kamienną twarz. Zaczęła ponownie wypuszczać zdania, które tylko podsyciły podenerwowanie mężczyzny. W komnacie zapanowało milczenie, budujące jeszcze gorszą atmosferę. Ciszę pokonał dźwięk, którego Mustafa najmniej się spodziewał. Huśtawka nastrojów drugiej istoty wprawiała go w ogromną zadumę. Chichot ,,Wiecznie pięknej'' był zupełnie nieoczekiwaną reakcją. Ottomanka ułożyła jedną z dłoni na podbródku syna i uniosła go ku górze. Wtem poczęła tłumaczyć całe wydarzenie. Kamień jaki zalegał na biednym sercu członka Dynastii Osmanów stoczył się z ogromną prędkością. -Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś.- zaczął, umieszczając lewą rękę na klatce piersiowej. Jego wdechy i wydechy przybrały szybsze tempo. Kiedy do jego świadomości dotarło, że już nic nie grozi najważniejszej kobiecie w jego życiu uniósł rozanielone spojrzenie na jej piękne oczęta. -Cieszę się, że pojawiła się szansa na porzucenie wyzutych z dobroci i sprawiedliwości emocji, jakimi obdarzał Cię do tej pory Sułtan. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo mojego wyjazdu, myślę że władca nie będzie miał nic przeciwko. Stęskniłem się za braćmi i ojcem, których widoku los mi tak szczędzi. Jesteśmy rodziną. Łączy nas nierozerwalna więź. Omijając jednak braterskie relację, pragnę ujrzeć mą cudowną, piękną siostrę - Raziye, która jest moim oczkiem w głowie. Bez niej Manisa straciła należyty urok. Mam do Ciebie prośbę, Matko, namów ją do powrotu. - zakończyłem drżącym tonem, który bardzo rzadko pojawiał się w uczuciach związanych z wypowiadanymi przez niego słowami. W tym przypadku na prawdę często popadał w melancholię. Był z nią bardzo zżyty. Za każdym razem kiedy siadał do biurka bał się unieść pióro i przejechać jego końcem po pergaminie, skierowanym do siostry. Obawiał się, iż zniszczy jej radość z pobytu w stolicy.

View more

https://justpaste.it/rkj3

✧ Mâhidevrân Sultan [zamkn.]
Jej klatka piersiowa z gracją powędrowała do góry na znak, iż rodzicielka Księcia nabrała do płuc sporą ilość powietrza zawartego w dość gęstej atmosferze. Zima owiała całą przestrzeń swoją srogością i chłodem. Mustafa w oczekiwaniu na odpowiedź, do której Valide ewidentnie się przygotowywała utkwił apatyczny wzrok w osadzających się, na delikatnym szkle okna, śnieżynkach. Utworzyły niebywały wzór, który za sprawą mrozu został utrwalony na szybie w postaci sporawego szronu. Z gardła Mahidevran wydobył się pewien wydźwięk, który otrzeźwił jego świadomość. Niemal natychmiast skierował na jej lico własne przepełnione ciepłym brązem tęczówki. Na całe szczęście kobiecie nic nie dolegało. Na pierwszy rzut oka wyglądała na szczęśliwą, co jeszcze bardziej radowało jej pierworodnego. Istota wykonała kilka prostych ruchów, skierowując własne kroki, na wskroś przesiąknięte dostojnością i gracją, w stronę niewielkiego ottomanu spowitego oziębłą bielą i odrobinę przyjemniejszym dla całokształtu błękitem. Jej kolana zgięły się i już po chwili plecy postaci dotknęły miękkiego materiału, którym obity był cały mebel. Jego spostrzegawczość zadziałała w szybkim tempie, dzięki czemu z łatwością dostrzegł ledwo widoczny gest Sułtanki. Ruszył w jej stronę i umiejscowił własną posturę tuż obok niej. Widział, że matka chce coś dopowiedzieć, więc nie miał najmniejszego zamiaru jej tego utrudniać. Mieszanka gazów na powrót zagościła w jamie ustnej Ottomanki, a następnie bez trudu przepłynęła prostą drogą, aż do płuc. Słowa wypowiedziane przez osobę płci żeńskiej wywołały na twarzy jej towarzysza niemałe zdziwienie. Uniósł prawą brew do góry, nadając swym rysom zaciekawionego wyrazu. - Mam nadzieję, że nic się nie stało? - wychrypiał, próbując znaleźć w tęczówkach rodzicielki jakiekolwiek emocje, świadczące o rodzaju otrzymanej wiadomości. Jak na złość milczała niczym zaklęty, rozłożysty dąb. Zniecierpliwienie w głębi jego duszy wzrastało z każdym kolejnym momentem głuchej ciszy, od czasu do czasu zakłócanej przez szum porywistego wiatru, szalejącego na zewnątrz. Ujął jej dłoń i subtelnie ją ścisnął w ramach zachęty do dalszej konwersacji. Postać w końcu się nad nim zlitowała. Jej krtań zadrgała i wtedy dosłyszeć można było kolejne zdanie. Książę ani myślał zaznać spokoju po tak dwuznacznym wyznaniu. Co mogło się wydarzyć? Dlaczego padyszach tego świata pragnie ujrzeć żonę, którą przed laty bezczelnie, bezdusznie odrzucił, bez konkretnej przyczyny. - Wybacz mą ciekawość, ale czy mógłbym poznać przyczynę tego wezwania? - spytał, a w jego głosie wyraźnie zadźwięczał niepokój. -Oczywiście bez względu na wszystko chciałbym Ci towarzyszyć w podróży do Konstantynopola. -dodał, kierując się apelem rozsądku. Nadal dręczyło go jedno zagadnienie: Czy Sułtanka uczyniła coś co mogło podchodzić pod impertynenckie zachowanie wobec władcy? Przełknął głośno ślinę, a swe smukłe dłonie ułożył na kolanach, okrytych przyjemnym materiałem kaftana, Czekał cierpliwie na dalszą wypowiedź kobiety.

View more

https://justpaste.it/rgvv

✧ Mâhidevrân Sultan [zamkn.]
- Książę, musimy wybudować nowe studnie. Jest to teren, który dopadła groźna, su7cha zima. - odrzekł Lala, gdy Mustafa skierował swój zniecierpliwiony, a zarazem zmartwiony wzrok na jego oblicze. Mężczyzna uniósł jedną z dłoni i umiejscowił ją na gładkiej brodzie. Palcami przeczesał ciemne kosmyki odrastające od skóry i wyraźnie się zamyślił. - Azamie, ile mamy pieniędzy w skarbcu ? - wydobył z siebie po kilku minutach bacznej zadumy. Zmrużył powieki, patrząc na lico drugiego z poddanych. Ten skinął głową w jego stronę. Powoli nabrał powietrza do płuc i cicho odchrząknął. - Wystarczy nam na utworzenie jednego kompleksu, którego plany powstały przeszło rok temu, albo na 10 studni na terenie całej Manisy. - oznajmił osobnik, który przywdział beżowy kaftan z licznymi brązowymi zdobieniami po bokach. Splótł swoje ręce razem i ułożył je w pobliżu żołądka, schowanego za osłoną śniadej skóry. - Wybudujcie 5 studni na Południu, 2 w stolicy i 3 na Północy. - odrzekł, a kąciki jego ust zadrgały ku górze. - Teraz najważniejsze jest dobro mieszkańców. W drugiej kolejności od tych w stolicy poprowadźcie kanały prowadzące do tamtych terenów. Przy źródle zamontujcie drewniane klapy o średnicy całego otworu oraz dźwignie umożliwiające opuszczanie i podnoszenie owej przeszkody. W taki sposób, gdy w przyszłości nadejdzie kryzys, odprowadzimy wodę w tamte rejony. - dodał i uniósł swoją sylwetkę do góry. - Obrady Divanu uważam za zamknięte. - zakończył hardo unosząc podbródek. Wszyscy obecni dygnęli całym swym ciałem i wyczekali momentu w którym Mustafa opuścił salę audiencyjną.
[ Four hours later ]
Przejechał białym, puchowym, aczkolwiek zbitym piórem, którego końcówka skąpała się w czarnym atramencie, po gładkiej powierzchni pergaminu. Wyzbył się pewnej ilości powietrza z organizmu, aby ciemna ciecz szybciej zaschła. Właśnie w tej chwili do jego uszu dobiegło ciche pukanie. Zostało powtórzone trzy razy. Odłożył przyrząd służący do pisania na bok i oparł obydwie dłonie o ciemny blaty biurka. - Wejść. - powiedział dość donośnym tonem, z niecierpliwością wyczekując tajemniczego gościa. W progu mahoniowych wrót zaiskrzyła się kobieca postura. Jej ciemne włosy były splecione w idealnego, sztywnego koka. Odziana była w szmaragdową suknię ze złotymi wszywkami na rękawach. Na szyi lśniła piękna kolia zdobiona zielonymi kamieniami szlachetnymi. Jej oblicze było mu dobrze znane. Jego ukochana matka. Rodzicielka, która nigdy nie pozwoliła na jego smutek i łzy. Ocierała je własnymi, wyszywanymi po nocach chustami. Był jej wdzięczny za każdą rzecz, którą uczyniła dla jego dobra. -Valide.-ukłonił się. Delikatnie ujął jej dłoń i złożył na niej przelotny pocałunek, aby następnie móc przyłożyć kończynę do swego nieskazitelnego czoła. Bez dłuższych ceregieli objął ją i wtulił swoją twarz w miękki materiał jej ubrania. -Jestem rad z Twej wizyty matko. To prawda, czas ucieka mi przez palce, niczym piasek. Mam jednak nadzieję, że dobrze się miewasz?-spytał z wyraźną troską w głosie.

View more

https://justpaste.it/rgyl

✧ Daenerys Hatun
Zamrugał kilkakrotnie jakby nie dowierzając, że owe wydarzenie miało miejsce w rzeczywistości. Gdyby nie był tego pewny, możliwe, że zadeklarowałby, iż ujrzał najcudowniejszą w swym życiu fatamorganę. Kobieta w bieli stała naprzeciw niego delikatnie muskając książęce oblicze własnym łaskawym spojrzeniem skierowanym tuż od fantazyjnych tęczówek w kolorze głębokiej, magicznej zieleni. Ułożył jedną ze smukłych dłoni na jej bladym policzku, z wyczuciem przejechał opuszkami palców po nieskazitelnej, gładkiej, niczym jedwab cerze. Istny aksamit jawiący się pod jego paznokciami pokrywał całe jej ciało. Hurysa, anielica, Daenerys.. Jego ambra.. Największe uzależnienie. Ucieleśnienie każdego z marzeń i pięknych snów. Żadna istota nie mogła się z nią równać. Mogły one co najwyżej zawiązać jej rzemyczek u sandałów, które przywdziewano latem. - Moja ukochana. Uczucie jakim Cię obdarzyłem nie znajdzie właściwego odzwierciedlenia w słowach. Padam na twarz i biję się w piersi, albowiem po raz pierwszy Bóg zesłał mi pod sam nos tak magiczny cud. Błagam zapewnij mnie, że nie znajduję się w złudnej krainie Morfeusza. Jeśli jednak zamilkniesz chcę już nigdy nie unieść swych powiek ku górze, by na zawsze ma dusza tkwiła w tym rajskim świecie między niebem, a ziemskim padołem.-wyszeptał, nachylając się nad jej uchem. Delikatnie ucałował płatek, będący częścią narządu słuchu. Następnie drugą z kończyn położył na jej jasnych, wręcz białych włosach. Przesunął pod palcami wygładzone blond kosmyki i bez pamięci zatonął w jej malinowych ustach, które wręcz wzywały go otulając własne słowa czystą, perfekcyjną zmysłowością. Dopiero po jakimś czasie do jego uszu dobiegło donośne pukanie. Zwrócił swój rozbiegany wzrok wprost na ciężkie mahoniowe drzwi. -Wejść.-odrzekł stłumionym, nie do końca obecnym głosem. Z powodu krótkiej absencji, jego ton wydawał się jakby zdławiony, aczkolwiek tajemniczy gość usłyszał rozkaz. Już po chwili wrota rozwarły się, a w ich progu stanął niewysoki halabardzista o kasztanowych włosach i apatycznym spojrzeniu.-Książę, wybacz, że przeszkadzam.-skłonił nisko głowę i nie śmiał unosić do góry własnych oczu. -Lala Pasha kazał Ci przekazać, że brak wody na południu prowincji osiągnął krytyczny poziom, jeśli szybko czegoś nie uczynimy fala mieszkańców napłynie do środkowej części w efekcie czego zabraknie nam wszystkim pożywienia do wykarmienia tak dużej ilości osób. Doradca i inni mężowie stanu czekają na Ciebie w sali audiencyjnej.-powiedział, używając do tego zaledwie dwóch, krótkich wdechów. Obraz jawiący się Mustafie delikatnie zaszedł mgłą. Nie chciał żegnać się z lubą. Zerknął na nią nieśmiało. Dziewczę uniosło rękę ku jego przedramieniu. Na jego policzku złożyła przelotny pocałunek i skinęła głową. Opuściła komnatę wraz z halabardzistą. Był pewien, że już nie wróci. Kiedy pragnął wezwać służące do przygotowania kaftana w pomieszczeniu na nowo zagościło jego światełko nadziei. Z łatwością pomogła nałożyć mu ubranie i wyprawiła go w dalszą drogę.

View more

https://justpaste.it/rg1r

✧ Daenerys Hatun
[ Sweet dreams ]
Istota o niebieskich oczętach i jasnej, jak porcelana karnacji stanęła przed nim. Jej jaśminowe ciało przesłonięte było jedwabnym, białym, wręcz przezroczystym materiałem. W brunatne włosy wpleciony miała wianek utkany z materiału czerwonych, krwistych, wonnych róż. W prawej dłoni trzymała kartkę, zwiniętego w rulon pergaminu. Obdarzyła go niepewnym, eterycznym uśmiechem, pod wpływem którego jego serce niemal się zatrzymało. Zrobiła jeden krok przepełniony gracją i dostojnością. Znacznie zmniejszyła dzielącą ich odległość. Tym razem z kamiennym wyrazem swej nieskazitelnej buzi spuściła wzrok, na papier, zamknięty w mocnym uścisku jednej z jej smukłych, kościstych rąk. Wyglądała tak jakby ciągle biła się z myślami. W umyśle rozprawiała nad tym czy wręczyć Księciu jego nową własność. Wyciągnęła drżącą kończynę i podsunęła mały przedmiot wprost pod jego całkiem zgrabny nos. Mustafa pewnym ruchem chwycił zawiniątko. Jego czekoladowym, głębokim tęczówkom ukazał się wiele znaczący symbol. Oczy bacznie przyglądały się idealnie narysowanemu sercu, w którym widniało jedno, magiczne imię Helena, zaplątane w gałęzie wrastające do środka malunku, który od wieków był ewidentnym oznacznikiem miłości. Mężczyzna przycisnął pergamin do klatki piersiowej i z całą siłą zacisnął własne powieki, zamykając kompletnie dopływ światła.
[ You fall in love, Mustafa ]
Gwiazda o kolorze złocistym odnalazła należyte miejsce na sklepieniu niebieskim, spowitym pojedynczymi, zwiastującymi opady białego puchu, chmurami w przeróżnych, fikuśnych, fantazyjnych kształtach. Rzęsy istoty, spoczywającej na ogromnym łożu, zostały wynagrodzone blaskiem pojedynczych promieni słońca, które usilnie przedzierało się przez zamglone, białe wytwory. Nie uniósł własnych powiek w natychmiastowym tempie. Był świadomy, że nowy dzień przywitał go już na dobre, ale pragnął wpierw przemyśleć dosłowne znaczenie zdarzenia, jakie zaprezentowało mu się podczas pobytu w Krainie Morfeusza. Wytłumaczenie było tylko jedno i jawiło mu się niemal tak wyraźnie, jak imię wypisane na otulonym subtelnością i lekkością wyimaginowanym pergaminie ze snu. Zakochał się. Tego był pewien. Jednakże czy warto natychmiast pogrążyć się na stałe w uczuciu, które nie jest stateczne. W miłości, jaka może przynieść wieczną radość, albo katorżniczy ból w okolicy unoszącej się regularnie klatki piersiowej. Zadecydował, że to zbyt wczesna pora na podejmowanie istotnych decyzji, mających intensywny wpływ na najbliższą, a także bardziej odległą przyszłość. Kobieta bowiem miała możliwość, za pomocą jednego gestu roztrzaskać jego niedoświadczoną duszę na najmniejsze kawałeczki. Nikt inny nie potrafiłby uleczyć tak poważnych boleści i ran. Wszakże świt nie jest najlepszym okresem, gdyż nasz mózg jeszcze w pełni nie doszedł do swojej sprawności. Wszystkie procesy życiowe dopiero budziły się do normalnego funkcjonowania. Nie chciał przedłużać momentu wstawania.
- - https://justpaste.it/rg3s - -
[ Weno, witaj ♥ ]

View more

Language: English