Najsmutniejszy? Bardzo dużo ich było, ale chyba najsmutniejszym była śmierć mojego psa. Była ze mną od kiedy się urodziłam i bardzo trudno było mi się pogodzić, że już jej nigdy nie zobaczę, tym bardziej, że była chora i z dnia na dzień weterynarz uznał, że trzeba ją uśpić. Nigdy nie znałam lepszego psa, niż moja Funia i raczej nie poznam, bardzo za nią tęsknię.