Stawiasz na rozwój własnej osobowości?☺️W dzisiejszym zabieganym świecie o to ciężko, ale może masz jakiś sposób na oderwanie się od obowiązków i inwestycję w samego siebie?🤔
Skoro jestem na asku to znaczy, że ewidentnie coś z***ałem w życiu, a jeśli znikam to znaczy, że dotarło do mnie, że czas coś z tym zrobić. P.S. Chciałem napisać "ewidencję"... chociaż nie powiem, bo ewidencję (Chrusię) też mi się zdarzało...
Niech ktoś da na floga ostrzeżenie, że to widać na czyj profil i ile razy się wchodzi, żebym więcej nie przep***dalał swojej już i tak ujemnej reputacji.
Jaki jest Twój sposób, aby osoba, która Ci się podoba zainteresowała się Tobą? 🤔
Tak oprócz chodzenia za kimś, udawania obrażonego i gadanie o tej osobie z każdym tylko nie z nią, to nic mi do głowy nie przychodzi. Chyba, że stalkowanie tej osoby w internecie i nie pisanie do niej. Innych rzeczy nie sprawdzałem.
Jak dobrze, że nie jestem kobietą, bo musiałbym pobeczeć o braku wyróżnienia na świadectwie za całego żywota i czterech niedostatecznych na studiach...
To jak kotka nie jest Wasza, to tym bardziej po co uśmiercać te kocięta? 😲 To też są żywe stworzenia. Myślisz, że ich to nie boli? Że nie cierpią?
A co do zabiegu, to raz się dokona takiego zabiegu i jest spokój na zawsze, nic nie trzeba mnożyć 🤨 Jak wykona się go na początku, to ma się spokój.
Nie przepraszaj, to jak mniemam sensowny, ludzki odruch świadczący o świadomości. Tak jak mówię - ćwierćtysięczna poukraińska wieś to nie jest przesadnie rozwinięte skupisko. Ninia też tygodniami opłakuje choćby jak kotka przejedzie samochód (inna sprawa, że z mojej "winy" się o tym dowiaduje, bo Monika jest wściekła na mnie, że ją o tym informuję, gdy spyta... ale tylko tak umiem mając Zespół Aspergera - ktoś pyta, mówię prawdę, a to, że ktoś jest młodszy czy jakiś i coś tak odbierze to przecież faktów nie zmienia). Brak czasu, lenistwo, brak zaangażowania w inne sfery myślenia niż znajdywanie rozwiązań na własne frasunki - nie wiem, tylko takie wyjaśnienia mi przychodzą do głowy.
Kastracja/sterylizacja to zabiegi, które mają na celu uniemożliwić dalszą reprodukcje. To koszt, który się waha między 150-300 zł. Czy naprawdę te pieniądze są zbyt duże? Lepiej jest topić i zatłuc na śmierć?
Jak na wydatek na zwierzę, które nawet nie jest technicznie niczyją własnością, to... tak. Zresztą trzeba by było to przemnożyć kilka razy. Tłumaczenie mamy: "bo przecież by nas zjadły te koty", tłumaczenie taty: "wnusia popłacze i jej przejdzie, a nie będziemy cały rok utrzymywać kotów, których jest co raz więcej". Sądzę, że nie lepiej, bo jednak zwierzęta na to nie zasługują, ale też po ludziach pokroju moich rodziców i sąsiadów nie spodziewałbym się jakoś bardziej wzniosłej mentalności.