Nikito, czy byłbyś w stanie odpowiedzieć na „cześć” osobie, która kilka minut wcześniej, na Twoich oczach zabiła człowieka? #redukcja
Nie odpowiadam nigdy na "cześć". Chyba, że ktoś się wita i przechodzi zaraz do konkretnej rozmowy, ale tak, to jest jakiś dla mnie osobliwy zwyczaj. Znając życie odpowiedziałbym "All we had to do, was follow the damn train, CJ!" - https://www.youtube.com/watch?v=cF3GK_sfPVM
Dzięki! W sumie to powinienem chyba bardziej napisać "trofeum nagród", a nie "nagrodę trofeów", ale już mniejsza o to. Z jednej strony to dosyć wyróżniające, a z drugiej lekko przypomina mi o tym, jak nie miałem nigdy na tyle odwagi/obrotności, by samemu podejmować decyzję. Mam po prostu talent do zapamiętywania malutkich detali, które później mogą zrobić niepozornie znaczącą różnicę.
Karma Houdini to określenie osoby, która mimo przestępstw, kłamstw, zdrad, zabójstw, gwałtów, czy jakichkolwiek powszechnie uznawanych za złe występków nie została dosięgnięta przez wymiar sprawiedliwości i wiecznie uchodzi bez szwanku, najczęściej kosztem niewinnych osób. To jest dość mocno przejaskrawione, ale ja się właśnie w taki sposób przez całe życie czuję - zawsze pamięta mi się same dobre, miłe zachowania, słuszne wybory i szlachetne intencje mimo, iż tak naprawdę są sytuacyjne, w większości wręcz przypadkowe lub wynikające z niepoznanego osobom trzecim przymusu. Stale wyglądało to tak, że rodzice o moje słabsze stopnie obwiniali nauczycieli, byli przekonani, że wszystkie zawody miłosne były spowodowane tym, że każda się we mnie kochała, a ja je odrzucałem, a prawda jest taka, że po prostu się "utarło" w szkołach, że ja byłem dobrym uczniem, co jest nieprawdą, bo świadectwa z wyróżnieniem nigdy nie miałem. Tak samo dziewczyny z reguły czuły się winne, że krzywdzą mnie tym, iż nie mogą ze mną być, najczęściej tłumacząc się jakąś wewnętrzną blokadą, czy czymś - co również jest bez sensu, bo ja wcale do żadnej nigdy nie podbijałem i nie czuję się zraniony przez którąś. W drużynie większość moich bramek i asyst to były jakieś przypadkowe odbicia, błędy bramkarzy, egzekwowanie stałych fragmentów pod absencję innych, chociaż tak się wszystkim wydaje, jaką to ja barwną postacią w zespole byłem. Identycznie kłótnie z siostrami - ja zaczynałem je prowokować, a zawsze wina spadała na nie, bo przyłapywano nas na tym, gdy widać było, jak to one się nade mną znęcają. Generalnie może nie jest tak, że ja mam same wady i nieczyste zagrywki, ale zdecydowanie przytłaczająca część moich działań w ogóle nie odzwierciedla tego, co mam na co dzień. Mam wrażenie, że jest ze mnie wieczne dziecko szczęścia, któremu brak mandatoryjnych umiejętności, bierność, obojętność, fałszywość i złośliwość przysparza tak naprawdę same lukratywności. A już zupełnym szczytem było, gdy wydałem moje przyjaciółki reszcie klasy, wywołując nieopisaną wojnę na całą szkołę, a gdy po wszystkim dziewczyny dostrzegły moje udawane łzy zaczęły mnie nagle kochać i chuchać na mnie do końca roku, że chciałem je wszystkie ze sobą pogodzić. Już nawet nie wspomnę o tym, jak oddaną bff była Sali Mali, którą dobre trzy lata walcowałem na tym asku jak największą okrutnicę wszechczasów ani tego, jak każdy mi współczuł i pocieszał, gdy Hanna odebrała sobie życie z mojej winy - bo to nie było tak, że ja chciałem dobrze i ją wspierałem (chociaż akurat fizycznie tak to wyglądało) - liczyło się niestety to, że pod koniec wyjechałem na nią w najbardziej pogrążający sposób, jaki w ogóle może komuś przyjść do głowy (dokładniej, to ja mówiłem w takim tonie a'la "jak bardzo chciałbym Ci pomóc, jak bardzo wierzę w Ciebie, tak nawet ja nie jestem w stanie zaprzeczyć, jak pozbawioną nadziei istotą jesteś i jak nie sposób upatrywać kogoś niżej"). Jednym słowem czuję się złym psychopatą, a każdy mi usyła raj.
Rozumny człowiek, którego nie boli prawda, na którą nie miał świadomego wpływu albo zamiast bólu odczuwa potrzebę naprawienia swoich błędów, jeśli miał wpływ na destrukcyjność tej prawdy.
Oby dla Ciebie był jeszcze milszy! Dziękuję! Dzisiaj to dosłownie euforia goni euforię. Mam chyba aż za dużo pomyślności. Teraz to już tylko zostaje "toastować".