Wyobraź sobie proszę, że dzień dzisiejszy miałby być Twoim ostatnim. Leżysz na łożu śmierci i wspominasz całe swoje życie - powiedz mi czego żałujesz? Które marzenia udało Ci się spełnić? Kogo chcesz przeprosić, komu chcesz jeszcze coś wyznać? Rozwiń proszę te myśli.
Żałuję tych kilku sytuacji, z pozoru banalnych: zaśnięcia, odejścia, wybaczenia. I tych niewypowiedzianych słów, które tak naprawdę zawsze chciały uwolnić się z myśli. Marzę o podzieleniu się nimi, jednocześnie bojąc się reakcji rozmówcy. I wyśmiania. Znowu. Co do przeprosin i wyznań - sądzę, że napisałabym list, w którym wszystko bym zawarła. Często w taki sposób pozbywam się nadmiaru emocji. Tylko że ten jeden ostatni list, ktoś poza mną mógłby przeczytać.
Podziurawiona przez kłamstwa powtarzane od czternastego, lecz odbudowana dzięki dwudziestej czterdzieści siedem; zapadnięta od czasu kradzieży, ale wypełniona podarunkiem; wybrakowana i cholernie zazdrosna o przeszłość.
Widziałam wczoraj Panią, która miała piękną twarz. W sumie to miała dwie twarze. A może nawet więcej, nie wiem. I prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, niestety. Zimno mi. Koniec z udawaniem. Teatr zamknięty, widzów brak. Jednak świadomość strasznie boli. Ale przynajmniej nie jestem sama.
Czy wychodzisz z założenia, że ''bez cierpienia nie rozumie się szczęścia''? Czy coś, co jest dojmujące i dostarcza nam bólu, podsyca lęki, może czegoś uczyć, uszlachetniać nas? Jak się do tego odniesiesz?
Sama nie wiedziała, co było gorsze - wiara w każde Jej słowo, czy świadomość, że to kłamstwa. Kłamstwa okrutne, ale i piękne. Najgorsza jednak była świadomość. Wiedziała o tym od dawna, ale po prostu próbowała ukryć to przed sobą. Była świadkiem Jej zdrady, a to zabolało. Nawet imię jej odebrała.
"Czemu nie jestem na przykład szczęśliwą szafą w Twoim pokoju, szafą, która patrzy na Ciebie całą, kiedy siedzisz w fotelu czy przy biurku, albo gdy kładziesz się i śpisz."