~~~
*Dotarłam do chatki. Rozpakowałam zakupy. Skrzypce odłożyłam na stoliku w moim pokoju.Wróciłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad. Kroiłam wszystko dokładnie, mieszałam składniki delikatnie by się nie rozpadły na mniejsze części. Gotowanie było dla mnie formą sztuki. Wszystko musiało być zrobione idealnie, przy czym zawsze musiał panować ład w miejscu pracy. Często na statku, tą starannością, doprowadzałam kucharza głównego do wściekłości. Zawsze kończyło się to wyrzuceniem mnie z kuchni oraz moim gniewnym prychaniem. U siebie mogłam robić co chcę i jak chcę. Tutaj nikt nie mógł mnie podle wyrzucić z kuchni. Wyciągam talerz i układam danie na nim. Tworzę arcydzieło, które szkoda mi zjeść. Niestety żołądek wygrywa z moimi odczuciami. Zaczęłam konsumować obiad. Po chwili uczucie smutku towarzyszące mi zawsze gdy zjadam swoje dzieło znika, pęka jak bańka mydlana i na to miejsce wchodzi zachwyt, który nie może mnie opuścić przez długi czas. Po zjedzeniu, myję brudne naczynia. Najedzona i szczęśliwa wchodzę do swojego pokoju. Kładę się na łóżku i po chwili zapadam w popołudniową drzemkę.*
(Mam prośbę... Bo chciałabym utworzyć malutki wątek z rozbójnikami... Tylko mam problem. Nie mam rozbójników. Jeśli ktoś by chciał się na przez chwile pobawić w złoczyńcę to prosze piszcie do mnie a ja wam wytłumacze o co mi mniej więcej chodzi... Tylko najpierw pisząc do mnie odznaczcie anonima. :))
(Mam prośbę... Bo chciałabym utworzyć malutki wątek z rozbójnikami... Tylko mam problem. Nie mam rozbójników. Jeśli ktoś by chciał się na przez chwile pobawić w złoczyńcę to prosze piszcie do mnie a ja wam wytłumacze o co mi mniej więcej chodzi... Tylko najpierw pisząc do mnie odznaczcie anonima. :))