.
《5a》
Niedziele są najgorsze. Kiedy nie ma normalnych lekcji i nie wiesz co z sobą zrobić. Są tylko jakieś głupie kółka zainteresowań na których i tak tylko spisuje sie zadania domowe. W każdym razie ja nie marnuje na nie czasu. Zazwyczaj po prostu zamykam sie w pokoju i ucze sie kolejnych bezsensownych regułek żeby zaliczyć kolejny test na 3. Nic innego mi nie zostało. Od 2 tygodni jestem sam w pokoju. Kiedyś mieszkałem z William'em. Właśnie... kiedyś. 2 tygodnie temu nie wyszedł ze mną z tego pokoju. Został na łóżku którego pościel tej nocy zmieniła kolor na czerwony. Introwertyk z obrzydzeniem do świata ale jedna z nielicznych osób które tu lubiłem. Może nie dużo ale cokolwiek mogłem z nim porozmawiać. Może nie o życiu a o logarytmach ale jednak to była rozmowa. Kontakt z ludźmi który tutaj tak trudno sie nawiązuje. Od tamtej pory nasz... mój pokój jest dość pusty. Siedze sam w czterech ścianach. Prawie nikogo tutaj nie wpuszczam. Może czasem przyjdzie ktoś sie razem pouczyć ale naprawdę mało takich osób. Ale bez William'a to juz nie to samo. Ehh nie ma co sie nad sobą użalać i tak był tylko kolejnym trupem czekający aż ktoś podrzuci przez okno żyletke. Bo pociąć się kawałkiem szkła to tutaj wstyd. Albo po prostu przedawkować leki na sen. Chańba tak umrzeć. To było modne kilka lat temu. Teraz to już oklepane i większość chce się czymś wyróżnić. Gdzie indziej ludzie sie prześcigują kto lepiej napisze test albo lepiej wygląda na imprezie. Tutaj ocenia sie rodzaj samobójstw. Bo podcinając sobie żyłe ostrzem od strugaczki to najwieksza miernota jaka może być. Ludzie tutaj czesto zostawiaja jakieś tajne zapiski. Żyletką na skórze. Taką wiadomość zostawił William. Krótka ale dzięki której każdy może zrozumieć co czuł siedząc tutaj 3 rok z ludźmi których uważał za swoich wrogów. " Nareszcie. Nie musicie przepraszać. " - na lewym nadgarstku. Słowo NARESZCIE najgłebiej, przecięło tętnice. I narysowany mały ptaszek, dość nie wyraźnie bo już chyba brakowało mu siły.
Niedziele są najgorsze. Kiedy nie ma normalnych lekcji i nie wiesz co z sobą zrobić. Są tylko jakieś głupie kółka zainteresowań na których i tak tylko spisuje sie zadania domowe. W każdym razie ja nie marnuje na nie czasu. Zazwyczaj po prostu zamykam sie w pokoju i ucze sie kolejnych bezsensownych regułek żeby zaliczyć kolejny test na 3. Nic innego mi nie zostało. Od 2 tygodni jestem sam w pokoju. Kiedyś mieszkałem z William'em. Właśnie... kiedyś. 2 tygodnie temu nie wyszedł ze mną z tego pokoju. Został na łóżku którego pościel tej nocy zmieniła kolor na czerwony. Introwertyk z obrzydzeniem do świata ale jedna z nielicznych osób które tu lubiłem. Może nie dużo ale cokolwiek mogłem z nim porozmawiać. Może nie o życiu a o logarytmach ale jednak to była rozmowa. Kontakt z ludźmi który tutaj tak trudno sie nawiązuje. Od tamtej pory nasz... mój pokój jest dość pusty. Siedze sam w czterech ścianach. Prawie nikogo tutaj nie wpuszczam. Może czasem przyjdzie ktoś sie razem pouczyć ale naprawdę mało takich osób. Ale bez William'a to juz nie to samo. Ehh nie ma co sie nad sobą użalać i tak był tylko kolejnym trupem czekający aż ktoś podrzuci przez okno żyletke. Bo pociąć się kawałkiem szkła to tutaj wstyd. Albo po prostu przedawkować leki na sen. Chańba tak umrzeć. To było modne kilka lat temu. Teraz to już oklepane i większość chce się czymś wyróżnić. Gdzie indziej ludzie sie prześcigują kto lepiej napisze test albo lepiej wygląda na imprezie. Tutaj ocenia sie rodzaj samobójstw. Bo podcinając sobie żyłe ostrzem od strugaczki to najwieksza miernota jaka może być. Ludzie tutaj czesto zostawiaja jakieś tajne zapiski. Żyletką na skórze. Taką wiadomość zostawił William. Krótka ale dzięki której każdy może zrozumieć co czuł siedząc tutaj 3 rok z ludźmi których uważał za swoich wrogów. " Nareszcie. Nie musicie przepraszać. " - na lewym nadgarstku. Słowo NARESZCIE najgłebiej, przecięło tętnice. I narysowany mały ptaszek, dość nie wyraźnie bo już chyba brakowało mu siły.