Dlaczego doceniamy człowieka dopiero wtedy, kiedy od nas odejdzie?
Ponieważ, kiedy ten człowiek jest to jest dla nas jak każdy inny. Dopiero po jego odejściu uświadamiamy sobie, że wcale tak nie było i zaczynamy go doceniać. Że każdy i nawet ten człowiek miał to coś i był wyjątkowy i nagle żałujemy, że go z nami nie ma. Sama miałam w życiu taką sytuację i zastanawiam się do tej pory dlaczego nikt nie doceniał pewnej osoby za jej życia, traktował jak szmatę, a nagle, gdy jej zabrakło to była wielka rozpacz. Co do pierwszej odpowiedzi - mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi. Chce też dodać, że śmierć jest właśnie takim elementem i zaczynamy doceniać kogoś dopiero, gdy ta się zjawi.
Jaką najważniejszą lekcję przyniosło ci życie?
Taką najważniejszą to to, żeby się uczyć i tej szkoły nie olewac, zwłaszcza w tym takim najmłodszym wieku/okresie...
To jakaś sugestia? Nie zadawajcie pytań, jeśli wiecie, że na nie nie odpowiem. Chyba popełniłam błąd odpowiadając na tamto. Każde pytanie odnośnie tego tematu będzie blokowane.