Pamiętacie te czasy, kiedy na fikcji było mnóstwo grupek, tak zwane elity, przyjaźnie na zawsze? Miłe słowa, zapewnienia, że będzie się zawsze, mimo wszystko. No wiesz, mi możesz ufać, przecież nie zawiodę. Ile z tych wszystkich osób przetrwało do teraz? Albo ile od tamtego czasu przewinęło się w tym jakże "cudownym", fikcyjnym życiu? U mnie wiele, ale tylko garstka jest przy mnie nadal. Niezależnie od tego czy rozmawiamy raz na miesiąc, dwa, jesteśmy dla siebie i w razie jakiegokolwiek problemu nawet gdy po tak długiej ciszy napiszę, zadzwonię i powiem "Nie radzę sobie" wiem, że ktoś odbierze. Z całego serca pragnę im za to podziękować i pozdrowić wszystkie toksyczne osoby, które spotkałam na swojej drodze. Wasze zdrowie, żmijki. Mi żyje się dobrze. Wasze zdrowie. Uważajcie tylko, żeby nie zatruć się swoim własnym jadem, buziaczki.