37 rozdział 2 części
- Dokąd wychodzisz? - usłyszałam głos dochodzący z korytarza kiedy szykowałam się w łazience. Alex w ogóle nie zauważył, że miałam nogę zawiniętą w bandaż i kuśtykałam. Albo serio jest ślepy, ale udawał, że nie widzi.
- Idę do studia. Muszę poważnie porozmawiać z Leondre. - odpowiedziałam wkładając kolczyk do ucha. Oczywiście kłamałam, bo przecież szykowałam się na spotkanie z blondynem.
- I co mu powiesz? - zapytał wchodząc do łazienki i stanął obok mnie przed lustrem.
- Że nie mogę z nim być bo kocham kogoś innego. Proste. - odpowiedziałam a on lekko się spiął i złapał mnie za ramię.
- Naprawdę to mnie kochasz, a nie jego? - "Kochałam ciebie, jego zresztą też..."
- Tak. Naprawdę.
Ciężko było mu wybić z głowy plan by poszedł ze mną. Dobrze udawał, że mu zależy. No właśnie, udawał. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo go kochałam. A on? Po prostu mnie wykorzystał do nie wiadomo czego. Miałam ochotę go uderzyć w twarz kiedy chciał mnie przytulić. Wreszcie zjechałam windą na sam dół i wyszłam przez drzwi wejściowe. Na parkingu przed hotelem już widziałam samochód Charliego co oznaczało, że albo ja się spóźniłam, albo on przyjechał wcześniej. Podeszłam do niego i prawie w tej samej chwili wysiadł z niego...
- L-leondre-e? - wyjąkałam widząc wysiadającego bruneta. Zszokowana przez chwilę patrzyłam się na niego jakbym zobaczyła ducha.
- Tak to ja. - uśmiechnął się. - A ty pewnie jesteś Kasia? Charlie mówił, że jesteś bardzo ładna, ale nie że aż tak. - dodał, a jego oczy zabłyszczały. Nadal stałam jak wryta.
- Yyyy... Gdzie jest Charlie? - zapytałam bełkocąc. Wreszcie dotarło do mnie kto właśnie przede mną stoi i zrobiłam się czerwona.
- Nie mógł dziś przyjechać, bo jego siostra się rozchorowała i musiał do niej jechać, więc wysłał mnie. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? - uśmiechnął się i znów w jego oczach zobaczyłam błysk.
- Nie muszę ci zabierać cennego czasu. Jak nie dziś to kiedy indziej się z nim spotkam...
- Żartujesz sobie? Chętnie cię poznam! Wydajesz się mega fajną i ciekawą osobą. Może pojedziemy do parku? Chyba, że wolisz gdzie indziej. - przerwał mi, a ja poczułam się jakbym rozmawiała z dawnym znajomym.
- Yyy... Ty prowadzisz? - zapytałam ignorując jego pytanie i wskazując na samochód. Brunet zaśmiał się.
- Tak, ale jeśli się boisz ze mną jechać to mogę zamówić taksówkę...
- Nie, nie trzeba. - znowu się zarumieniłam.
- Czyli zgadzasz się na spotkanie?
- Czemu nie. - uśmiechnęłam się. Chłopak również pokazał swoje białe zęby po czym otworzył mi drzwi od strony pasażera abym wsiadła. "Co ja właśnie robie? Wsiadam do samochodu obcego, szesnastoletniego nastolatka, który będzie prowadził samochód, aż do parku znajdującego się nie wiem nawet gdzie? Brzmi trochę jak kiepska komedia nagrana na spontanie." Zaczęłam już nie wierzyć w samą siebie.
***
Pod około 10 minutach dojechaliśmy do pięknego parku. Bardzo mi się spodobały kolorowe drzewa, które właśnie zrzucały swoje liście. A jeszcze bardziej ławka..
View more