Warszawianka, nie, nie wiesz jaka heuehuehueheuheueheuheuehueheuheuheueheuheuehueheuheuehuehueheueheuheuehueheuheuehueheuheuehuheueheuheuehueheuheuehueheuehuehueheuehuehe.
Jako, że ostatniej nocy spałam zaledwie kilkadziesiąt minut - śniło mi się jednie, że daję sobie w żyłę. Siedziałam sobie w jakimś garażu, przez okno kukał jakiś zboczeniec, który wyglądał trochę jak Bob Dylan. :)
Noc. Wszystko w nocy staje się takie piękne, takie magiczne. Może dlatego, że wtedy nie widzimy tych skaz na tym świecie. A może dlatego, że wtedy widać coś, co w dzień nie sposób zauważyć. To nic, że komary uaktywniają się właśnie wtedy i polują na naszą krew. To nic, że temperatura się obniża, że nie zawsze widać gwiazdy. To nic, że czasem nawet nie można pogadać z księżycem, bo jego również zasłaniają chmury. To wszystko staje się mało ważne, kiedy myśli rozpędzają się do niewiarygodnej szybkości i powodują nudności. A kiedy lekki wietrzyk muska naszą twarz, wtedy nawet, czasami, odważymy się na leciutki, leciuteńki uśmiech. :)
Nie zasługują nawet na pierwszą, ale i tak ciągle ją dostają. Dostają miliony szans, a żadnej nie wykorzystują. Ale dobrze, że dostają te szanse. Przynajmniej widzimy, kto jest wartościowy, a kto te wszystkie szanse spierdala. :)