Naprawdę rzadko mam takie okazje, a poza tym - mój organizm ma coś takiego, że w pewnym momencie alkohol przestaje przechodzić mi przez gardło i wtedy albo czuję duża niechęć do picia go albo mi się cofa. Wtedy wiem, że naprawdę wystarczy, bo większa ilość doprowadzi do rzygania.
Film nie urywa mi się w zasadzie nigdy, do takiego stanu też się nie doprowadzam, chociaż w zeszłym roku zdarzyło się, że prawie się urwał, a ja skapnąłem się, że to znaczy, że jest pora, żeby po prostu się ewakuować i pójść spać. Co ciekawe, winą nie był alkohol, ale mieszanie go z innymi rzeczami, które okazało się niepotrzebne.
Pamiętam jeśli nie wszystko, to zdecydowaną większość wydarzeń, czasem wystarczy z kimś pogadać i sobie poskładać wszystko, co się działo.
I udaje mi się to wszystko, jednocześnie nie pijąc szczególnie mało. Jak już idę na imprezę, to nie lubię dawać sobie ograniczników w stylu "tylko cztery piwa", bo to nie ma sensu. Jak już idę to ze świadomością, że zapewne się upije, więc wtedy piję tak długo jak się dobrze czuję i jak długo mi wchodzi, przy czym liczę się z kacem na następny dzień. W tym wszystkim jest jedna szczególnie ważna rzecz, której wielu osobom brakuje - po prostu znam swój organizm, wiem na co go stać.
View more