Wyobraź sobie, że masz okazję pojechać gdzieś i zacząć nowe życie – dokąd pojedziesz? Jaką pracę wybierzesz? Jak sobie wyobrażasz swój dom w tym miejscu?
Nie byłoby na dużą skalę "nowe życie". Równie dobrze mogę powiedzieć, że mam czystą kartę właśnie tu i teraz. Sądzę, że nie uległoby moje życie wielkim zmianom - ja z obecnego punktu widzenia zadbałem o to, co było mi potrzebne do tej pory.
Naprawdę nie ma potrzeby spamować w ten sposób. Staram się w każdej wolnej chwili odwiedzić wszystkich aktywnych użytkowników - naciskanie nie zmienia mojego zaangażowania. Nikomu po wejściu na mój ask chyba nie jest przyjemnie czytać, jak pouczam zadających takie "pytania".
Powiedzmy, że mieszam ich tylko w to, gdzie łatwo mogą pomóc albo gdzie ich ingerencja nie zrobi mi dużej różnicy. Nie lubię z nikim współpracować, a niestety do naprawdę wielkiego stopnia rodzice są częścią mojego życia - wpływają na mnie, nie da się uchronić Moniki, czy Aniki przed ich wpływem - w zasadzie 60% planów mam "przegrane" przez to, że niektóre rzeczy muszą pójść po "rodzicowemu". Na szczęście - nie muszę z nimi zbyt dużo rozmawiać i skutecznie stwarzam pozory, że wszystko gra. Dla nich mogę nawet całe swoje życie zepsuć (w swoim rozumowaniu), byle tylko oni, Monika, Anika i moje przyjaciółki nie miały do mnie pretensji (choć może właśnie to jest moim marzeniem - by nie musieć martwić się sobą, tylko zawsze mieć wymówkę, że robiłem coś tak, by inni się nie czepiali).
Cześć! Mnie tam nie zależy, więc masz ten swój głos, natomiast niezbyt to miłe patrzeć, jak lecą inwektywy w stronę tych, którzy na Ciebie nie głosują.
Nie przypominam sobie. Akurat w takich kwestiach trudno było mnie przyłapać na czymś niegrzecznym. Nie miewałem też specjalnie nowatorskich pomysłów, które prowadziłyby do jakiegoś większego ryzyka.
Wolę wcześniej pójść spać. Nie przychodzi mi to z trudem mentalnie. Mam jednak pewną rutynę opiewającą o północ, którą musiałbym delikatnie zmodyfikować w takim przypadku.
Nie wpłynęłoby to na moją sumienność i raczej przestępstw bym się nie dopuszczał, a skoro tak - trudno liczyć, że postąpiłbym odmiennie niż w przypadku każdego innego dnia. Priorytety pozostają te same, spontaniczność i tak wymaga improwizacji.
W pewnym sensie tak, natomiast każdy z nas wie tylko, jaka będzie jego teraźniejszość oraz przeszłość przez własny pryzmat. Dalsze losy nie są kwestią dostępną dla ludzi.
*OBS* Czytasz odpowiedzi, na pytania które zadajesz? Jeżeli czytasz odpowiedzi chociaż na twoje pytania to zostawiasz pod nimi lajka, czy pozostawiasz odpowiedź bez uznania?
Jasne. Zostawiam polubienie aktywności i czasami nawet komentuję w wątku czyjąś wypowiedź. Ask jest i tak dostatecznie przepełniony mechanicznym rozdawaniem serc, więc chociaż dla własnego sumienia staram się nie być tutaj biernym i bezdusznym strategiem. Udanego dnia Ci życzę, złotko!
Tak. Uwielbiam ten sport. To naprawdę optymalny sposób, by przekazać część zaangażowania na coś fizycznie produktywnego i jednocześnie pozostać mentalnie aktywnym w swoich rozważaniach bez walidacji któregoś z procesów.
Takie, które się zazwyczaj nie trafiają (często) i nie wchodzą za bardzo w czyjąś prywatność, a w błyskotliwy sposób zachęcają do kreatywnej, osobistej inwencji na temat siebie. Staram się, by były uniwersalne, jako że tematyczne (Walentynki, Halloween) - najczęściej wyzują już przede mną dziesiątki innych użytkowników.
Coś mi mówi, że już podobne pytanie mi zadałaś, ale dobrze: warto się zastanawiać nad wszystkim - jesteśmy nieustannie częścią absolutnie każdego elementu, który o nasze istnienie ociera. Dzieje się i tak wystarczająco dużo rzeczy, o których trwogi przemijają o niczym w niwecz. Pomyślmy więc, jak żyć pełniej tym, co przeminęło, jak i tym, co wpływa na naszą prognozowaną rutynę. Czy to nie akceptacja częściowa, jeśli fragmenty naszego żywota zostawimy za sobą bez echa?