Gabi dobra byłaś z matmy, chemii, fizyki?
Nie, z klasy byłam jednym z większych baranków.
Matmy nie cierpię do tej pory, zawsze wredne babska chciały mnie usadzić. Na szczęście nigdy im się to nie udało.
Choć chemia jest naprawdę wspaniała i ciekawa, to niestety mieliśmy panią po wylewie, która często się zacinała, gubiła wątki lub była na zwolnieniu. Była to też starsza kobieta, która męczyła się po prostu.
A fizyki uczył pewien pan, który myślę, że sam nie wiedział co to znaczy i często gadał o kościele zamiast nas czegokolwiek sensownego nauczyć.
O szkole zawsze miałam złe zdanie, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Plus uczniem byłam umiarkowanym i nie przejmowałam się tym ani trochę.
Matmy nie cierpię do tej pory, zawsze wredne babska chciały mnie usadzić. Na szczęście nigdy im się to nie udało.
Choć chemia jest naprawdę wspaniała i ciekawa, to niestety mieliśmy panią po wylewie, która często się zacinała, gubiła wątki lub była na zwolnieniu. Była to też starsza kobieta, która męczyła się po prostu.
A fizyki uczył pewien pan, który myślę, że sam nie wiedział co to znaczy i często gadał o kościele zamiast nas czegokolwiek sensownego nauczyć.
O szkole zawsze miałam złe zdanie, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Plus uczniem byłam umiarkowanym i nie przejmowałam się tym ani trochę.