Zabieram się za to podsumowanie już kolejny raz i jakoś nie mogę się zebrać.
To może od początku.
Styczeń - nic przełomowego się nie wydarzyło. Może tylko tyle, że po Nowym Roku, kiedy ktoś wyznał mi swoje uczucia, ja stchórzyłam i od razu odcięłam się od tego chłopaka, tłumacząc - nie chcę z nikim być. Wtedy też zrozumiałam, co i do kogo tak naprawdę czuję. Ale na moje 'szczęście' ta osoba ma mnie w dupie i mogłam 'mieć' go tylko jako kolegę.
Luty - Moje urodziny. Nie wydarzyło się nic spektakularnego.
Marzec - Dalej monotonia. Praca.
Kwiecień - Zaczęłam porządnie uczyć się do matury i można powiedzieć, że w trzy tygodnie przerobiłam trzy lata liceum, ale..
Maj - Kolejne podejście do matury i kolejna porażka.
Poznałam kogoś, kto od razu zawrócił mi w głowie.
Czerwiec/Lipiec - Odnawiam stare znajomości. Moje wieczory/noce kręcą się na ławce przy alkoholu. Domówki, plenery.
W końcu poznaję osobiście osobę, o której myślę już drugi miesiąc. Jestem jednak sceptycznie nastawiona, bo nie mam podjazdu do chłopaka na takim poziomie. Ku mojemu zdziwieniu zaczynam się z nim spotykać. Znajomość rozwija się dynamicznie. Wszystko pięknie, ładnie. Sielanka. Idylla.
Kończę pracę, którą zaczęłam kilka miesięcy wcześniej i odłożyłam tyle hajsu, że mogę bawić się kolejne pół roku.
Sierpień - Mijają już prawie trzy miesiące, od kiedy się spotykamy.
12 sierpnia - Robimy sobie trzydniową przerwę, na którą on nalega.
13 sierpnia - On zaczyna spotykać się z inną dupą.
15 sierpnia - Wyprawiam imieniny, które z pewnością przeszły do historii. Pierwszy raz spotykam się z kimś, kogo poznałam w internecie. Jednak nawet nie zamieniam z nim słowa, gdyż tak się najebałam, że mało, co pamiętam z tego wieczoru.
Kolejne dni sierpnia mijają raczej spokojnie. Wieczorem wychodzę na osiedle, bądź trip gdzieś poza. Piję, palę, śmieję się. Czill. W międzyczasie on zaczyna dzwonić, pisać i przepraszać. Zrozumiał, że nie może zastąpić mnie żadną inna dziewczyną. Za późno.
27 sierpnia kończę wszystko ostatecznie.
Wrzesień - W końcu się ogarniam i dochodzę do wniosku, że ostatnie trzy miesiące mojego życia to jakiś totalny burdel. Codziennie piłam i nie było dnia, kiedy byłam trzeźwa. Po imieninach kaca miałam przez trzy dni. Biorę się w garść. 16 sierpnia przestaję pić i do wszystkiego podchodzę na trzeźwo.
Październik/Listopad - Monotonia.
Grudzień - Święta.. I po Świętach.. Spotykam się drugi raz z tą samą osobą poznaną w internecie. Spotkanie wygląda już nieco inaczej, jestem świadoma i trzeźwa. Pięć spotkań już za nami.
Styczeń - Domówka Sylwestrowa. W porządku.
Zrozumiałam, że niczego nie żałuję. Żadnego dnia, godziny, minuty. Byłam naprawdę szczęśliwa, mimo tego, że nie był to z pewnością happy end. Doszłam do takiego etapu w życiu by nauczyć się wyciągać same pozytywy z sytuacji, które skopały mi dupę. Każda kolejna osoba i przeżycie to swoista lekcja życia. Motywacja, która napędza nas do działania.
To był pozytywny rok, mimo wszystko. Niczego nie żałuję.
View more