Czy ja jeszcze mam serce, czy to tylko tęsknota za bliskością? Kilka nocy temu - On, szept, dotyk, uśmiech. Dziś znów nic, cisza, kilka wiadomości dziennie i nie wiem czy tęsknię.
Pragnienie kochania i bycia kochaną przychodzi do mnie nocami. Nakłada maski dawnych kochanków, minionych miłości, nieosiągalnych obiektów westchnień. W tych maskach odgrywa swoje role, każe wierzyć, że to on - ten lub tamten - będący już dziś tylko wspomnieniem, przychodzi i spełnia marzenia o pocałunkach, muśnięciach skóry , najczulszych słowach. Pozwala wierzyć, że to o czym nie mówię nikomu, staje się rzeczywistością, a mój wymarzony świat istnieje naprawdę. A potem się budzę.
Pragnienie kochania i bycia kochaną przychodzi do mnie nocami. Zostawia dreszcze na skórze i tęsknotę w sercu.
Ogarnia mnie ostatnio... Nostalgia.
Jak wilgotna, chłodna mgła oblepia moje myśli przedziwna tęsknota za tym miejscem. Za askiem? Za fikcją? A może za tymi osobami, które były przez chwilę częścią mojego życia? Za tworzeniem historii tak pociągających, nierealnych, fantazyjnych. Może tęsknię za uniesieniami i emocjami jakie się z tym wiązały? Mam jednak taką myśl, że to wszystko za czym tęsknię - przecież to nie było prawdziwe. Przecież tkwiąc w tym fikcyjnym świecie niczym we własnym równoległym życiu, przesypiałam kolejne dni, miesiące, lata... Traciłam kolejne chwile, poświęcając je Tamtym Ludziom. Tamtych Ludzi, już nie ma. Niektórzy z nich nawet przecież nie istnieli.
Ta wypowiedź miała mieć zupełnie inny wydźwięk. Miała być wspomnieniem radosnych choć minionych chwil. Stała się refleksją o zmarnowanym czasie.
View more
Najpierw myślałam, że wielu znajomych sprawi, że nie będę czuć się samotnam. Zawsze przecież jest się do kogo odezwać. Jednak powierzchowne relacje okazały się topnieć jak kry na rzece w pierwszych dniach wiosny. Potem długo wierzyłam, że mała grupa zaufanych osób gwarantuje mi pewność, że nigdy nie zostanę na lodzie. Przecież głębokie, osobiste relacje mające solidne podstawy budowane na szczerości, wsparciu i zaufaniu są najcenniejszym ze skarbów.
Myliłam się. Nigdy nie wiesz kiedy znów zostaniesz sam.
Wolę być swoją najlepszą przyjaciółką, bo tylko ja na pewno będę przy mnie w każdym, najtrudniejszym nawet momencie.
Ale przecież znasz mnie, jestem tu nie od dziś i widziałam wiele, a wielu widziało mnie. Czy się ukrywam? Ależ tak! Z pełną premedytacją. I nawet gdybym chciała się zdemaskować i wykrzyczała tu swoje imię, to byłoby kłamstwo.
Bo tamtej osoby już nie ma. Odeszła w stronę zapadającego w jej duszy mroku, gonią za tymi, którzy zostawili ją w tyle. Ludzie odchodzą i tamta ja też odeszła(m). Dziś jestem już tylko lasem.
Małe tęsknoty budzą mnie nad ranem, odchodzą przed wschodem słońca.
Pstrokate, żółte liście leżą na dywanie z traw. Wyglądają jakby ktoś je tu rozmyślnie poukładał, by ożywić nieco przygasający krajobraz. A przecież wiem, że spadły równie przypadkowo jak teraz opadają na nie miekkie, rozproszone promienie słońca. Winorośl pnie się burgundem po poszarzałych murach domów wślizgując się w bruzdy tynków w poszukiwaniu podparcia. Mleczna mgła opada powoli, popędzana przez podmuch wiatru, tańczącego z liścmi - rudymi, żóltymi, czerwonymi, zielonkawymi i tymi zupełnie wysuszonymi, które pobrązowiały. Nad całym tym krajobrazem rozciąga się wyblakła płachta nieba poplamionego kleksami chmur. Ludzie chodzą już nieco senni, zmęczeni lub po prostu odprężeni, a każdy z nich niesie w sobie nieopowiedzianą historię. Żadnego z nich nie umiałabym określić jedną cechą i moja dusza też nie ogranicza się do jednego koloru. Opisałabym ją feerią barw tego jesiennego, słonecznego poranka. Moja dusza jest krajobrazem.
View more
Nie musimy unikać swoich spojrzeń i nie czujemy dreszczy, gdy nasze dłonie przypadkowo się dotkną (bo nie dotykają się nigdy). Nie płaczemy do lustra w toalecie w pubie, po pytaniu znajomych "co u .....?". Nikt mnie o Ciebie nie pyta i nikt nie pyta Ciebie o mnie. Nie widziano Cię na mieście z inną i ja też nie byłam widziana z innym. Nie wzdychamy z tęsknoty bo nigdy nas nie było. Nie spotkaliśmy się (jeszcze?). Kupidyn o nas zapomniał.
Żyjemy instant. Chcemy mieć wszystko tu i teraz: karierę, miłość, rodzinę, sukces.
Chcemy po jednym treningu stracić nadprogramowe kilogramy, które skrupulatnie zbieraliśmy latami.
Po jednej sesji terapii chcemy znać rozwiązanie wszystkich naszych problemów, najlepiej zaś, żeby terapeuta rozwiązał je za nas - w końcu mu płacimy.
Chcemy aby złamane serce uleczyło się za pstryknięciem palcami i żeby kolejna miłość wyskoczyła zza rogu.
Tymczasem może lepiej pójść do lasu, wypić herbatę owocową i zaakceptować swój ból. Może lepiej przytulić samego siebie?
Ponownie został przesunięty na bliżej nieokreślone kiedyś.