https://justpaste.it/ukulo
Chłopak był zdołowany i zmęczony. Park nie był już bezpiecznym miejscem na odpoczynek, jakiego potrzebował. Chodził to tu, to tam, ale nigdzie nie mógł znaleźć miejsca dla siebie. To były dni, kiedy miał dosyć swojego życia i chciał znaleźć ustronne miejsce, by nikt nie zdążył go uratować. Dobrze robił, postępując tak lekkomyślnie? Już nie raz targnął na swoje życie, z marnym skutkiem. Znalazł ruiny, w których mógł w spokoju zakończyć to, co tak bardzo go boli. Wyjął żyletkę, którą zawsze nosił w kieszeni i podwinął jeden rękaw. Misia położył na swoich kolanach, natomiast później spojrzał na nadgarstek, który był pełny różnorakich blizn. Był pewny, że się wykrwawi, to był dzień, kiedy polubił swoją chorobę. Zaczął cicho szlochać, przykładając ostrze do drżącej ręki i wykonał pierwsze, niegłębokie cięcie w poprzek żyły. Szczerze mówiąc, to bał się. Dzisiaj mu się uda i to właśnie tego się bał. Wykonał jeszcze kilka cięć i usłyszał muzykę. Myślał, że ma halucynacje, ale śpiew utwierdził go w przekonaniu, że nie jest sam w tym miejscu. Zacisnął dłoń w pięść i wtulił w swój brzuch mastkotkę, pozwalając krwi spływać po przegubie. Co jakiś czas można było usłyszeć szloch, który za wszelką cenę chciał stłumić. Teraz żałował... ale czuł się lżej. Nie będzie nikomu zawadzał. W końcu.. może spotka kogoś, kto go zrozumie. A głos chlopaka, który śpiewał niedaleko? Piękny, spodobał mu się, nawet bardzo.