Świat gnije, umiera, upada, kończy się. Ludzie zmieniają się, smucą, gubią, nęcą, zabijają, umierają. Świat gnije przez będących w nim ludzi. Oni wszystko rujnują,zaniedbują, niszczą. Przez nienawiść do innych dokonują destrukcji psując wszystko wokół. Wtem powłoka ziemska pokrywa się martwymi ciałami, wchłaniając w jej wnętrze. Powoli umiera.
To nie świat staję się zły. Wszystko to czynią ludzie. Ja nic z tym nie zrobię, będę obserwatorką. Będę patrzyła jak świat z dnia na dzień świat zmienia się w coraz gorsze gówno. Ludzie sami są sobie winni. Wszystko przez nich to intelektualne miernoty, nie zdające sobie sprawy z powagi w obecnej sytuacji.
nie Prędzej czy później i tak wbije nam w plecy nóż.“znudziło mi się czekanie na ciebie i wszystko o tobie też mi się znudziło tęsknota niemiłość pieprzona samotność to dziwne nudzić się jednocześnie i łudzić że się doczekam to nudne to trudne to niemożliwe”
Wystarczy zanalizować moje własne myśli i stany psychiczne, aby dostrzec prawdę. Ta introspekcja pokazuje, co tak naprawdę robiłam. To ja. Zdjęcie zostało zrobione 3 lata temu. Byłam wtedy harmonijną optymistką potrafiącą poradzić sobie prawie we wszystkim. Szczególnie w kontaktach z innymi. Większość ludzi mnie lubiła, bo byłam dość szalonym dzieckiem. Czułam się bardzo dobrze jako rozwydrzona trzynastolatka. Szczerze mogę powiedzieć, że był to pozornie "najlepszy okres w moim życiu". Wszystko zaczęło ulegać zmianom gdy zmieniłam grono osób, z którymi przebywałam jak najwięcej czasu. Starałam się dorównać moim zachowaniem do starszego towarzystwa. Omijałam wszelkie normy moralne i etyczne. Wtedy miałam gdzieś cały świat i co powiedzą inni. Zależało mi tylko na alkoholu, papierosach i marihuanie, które dostawałam od nich. Będąc na jakiejś imprezie nieznajomi pytali mnie -Ile Ty masz w ogóle lat? Wtedy bezwstydnie odpowiadałam -13. Nie raz wracałam o świcie "na czworaka" do domu bo nie byłam w stanie iść normalnie. To nie pojęte, ale takie są fakty. Mała bezczelna ja. Wstydzę się tego wstydzę się o tym pisać wstydzę się tego kim byłam a może nie wiele się zmieniło?Po kilku latach, odwróciłam się do nich plecami i zostałam sama jak palec. Pieprzone 1,5 roku za mną. Ciągła monotonia i wieczny smutek.Od września tego roku, próbuję być kimś innym. Ale nie wiem czy mi wychodzi. Staram się być dobrym człowiekiem, ale nie mam nic w zamian. I w sumie się gubię, i nie mam pojęcia co dalej ze sobą robić.
Charlie Harry Potter wszystkie cz. Hobbit Władca pierścieni Nietykalni Lot nad kukułczym gniazdem Chatroom Dziewczyna z tatuażem Forrest Gump Sztuka dorastania Pianista Sala samobójców Hooligans Iluzjonista Lśnienie Strasznie głośno niesamowicie bliskoW sumie wiele filmów należy do moich ulubionych
Pokazuje i to bardzo mocno. Pokazuje wszystko co straciliśmy. Ile błędów popełniliśmy. I pokazuje wszystkie gówna, przez które wcześniej czuliśmy się jak śmieci.
Zawsze przed snem wspominam najlepsze zdarzenia z mojego życia, dokładając do tego swoje własne idee. Wtedy wszystko wydaje się takie idealne i proste. Aczkolwiek, zawsze jest to całkiem inny scenariusz, niż prawdziwa scena odegrana w tym momencie.
Życie jest snem, z którego nie da się obudzić. Może być piękne lub okropne. Lecz wszystko zależy od nas. Życie to tylko świadomy sen, który kiedyś ma koniec.
https://www.youtube.com/watch?v=te1c_I7BPi4 "...Ponieważ wszyscy żuliśmy gumy, bawiliśmy się pistoletami na wodę I wszyscy dorośliśmy, cholera to trudne..."Dzieciństwo to piękny czas, mogłoby trwać wieczność. Od rana do wieczora nie było mnie w domu, byłam zajęta ciągłymi zabawami ze znajomymi. Zawsze było jakieś zajęcie, jaki kolwiek pretekst aby nie zostać w domu, nawet w deszczowy dzień. Potrafiliśmy całymi dniami oglądać bajki na kasetach, grać na pegazusie, skakać po kałużach, rysować kredkami po ścianach, w ogromnym strachu aby mama nie krzyczała. Całe dnie spędzone na grach i zabawach, *nie zawsze bezpiecznych* kończące się na złamanych kończynach, pokaleczonych nogach, i ogromie siniaków.Wspominając je uświadamiam sobie jak szybko upływa życie.Nie chcieliśmy dorastać!
Jest noc. Ktoś puka do Twoich drzwi. Okazuje się, że to ja w podartych, zakrwawionych i mokrych ciuchach. Płaczę... Widać moje blizny i nowe rany. Jestem cała roztrzęsiona. Co robisz?
Widząc Cię otuloną tajemnicą nocy, otworzyłabym spanikowana drzwi. Zaprosiłabym do łazienki, przynosząc czyste ubrania. W między czasie zrobiłabym coś ciepłego do picia. Okryłabym Cię ciepłą kołdrą w moim łóżku, mocno wtulając się w Toje ramiona. Z pełną ostrożnością, ważyłabym słowa, tak aby Cię nie urazić. Delikatnie gładząc twoją drżącą buzię zapytałabym dokładnie co się stało. Podczas przeprowadzonej z Tobą rozmowy, częstowałabym mnóstwem papierosów, aby w jakikolwiek sposób ukoić rozszarpane nerwy. Lekko kłamiąc powiedziałabym "wszystko będzie dobrze". Kładąc się obok Ciebie, uśpiłabym Cię w piosenkach.
Z głębi siebie wołam Cię Otwórz oczy i zobacz mnie Każdy oddech boli wciąż Ściska gardło, boję się W olbrzymiej pustce zgubiłam się Raniące myśli wciąż chwytam Przełknę, zapomnę, ucieknę stąd Zamykam oczy, znikam Otul mnie, śnie, sobą okryj mnie Nie zostawiaj samej Staram się, przykro mi Trudno, nie potrafię nic Nie każ mi, już nie mam sił Tak mi wstyd, tak bardzo wstyd Nie wiem już, jak myśleć mam Nie chcę się takiej, już nie chcę tak Zamykam oczy i nie ma mnie Tak przed bólem schowam się Otul mnie, śnie, sobą okryj mnie Nie zostawiaj samej Rozdarcie, chłód, drżenie rąk Bo to, to nie tak, nie moje Ucieknę stąd, ucieknę w sen Przemienię, na sobie, w sobie Przyśni mi się piękny sen, Że nie było mnie nigdy Odpływam już i znikam gdzieś, By już nie obudzić się.
Bez zła nie istniałoby dobro. W moralności stanowią dwa przeciwieństwa etyczne. Gdybyśmy nie poznali jednego ze smaków, nie mielibyśmy pojęcia o istnieniu drugiego. ~Kiedy się odwrócisz wbiją Ci w plecy nóż.
Mimo,że wakacje już się zaczęły doskonale czuję że będą złe. Jutro wyjeżdżam z rodziną na tydzień "odpocząć", w ani jednym stopniu nie chcę opuszczać mojego pokoju i udać się tam razem z nimi. Zobaczymy, może akurat mi się spodoba, aczkolwiek głęboko powątpiewam. Całą resztę spędzę samotnie w domu.~Z góry przepraszam, za moją tygodniową nieobecność. Wrócę w niedzielę i zauważycie moją obecność
*okaleczanie* Nie wiem czy dobrze zrozumiałam pytanie, gdyż jest ono ułożone idiotycznie. *Okaleczanie nie jest żadnym rozwiązaniem. Jest jedynie zamianą bólu psychicznego na ból fizyczny. Wystarczą blizny w umyśle, podobno. W pewnym sensie jest ucieczką *bynajmniej dla mnie* wszystkie złości, żale i bóle wypływają na powierzchnię razem z krwią.
Wszystko zależy do jakiego momentu byśmy się cofnęli. W sumie to i tak jest nie ważne, gdyż wszystko zaczęłoby się nudzić. Życie w ciągłej monotonii, na pewno nie byłoby przyjemne. Prędzej czy później mielibyśmy dość wszystkiego i pragnęlibyśmy się stąd jak najszybciej wydostać. Uważam ten argument jako dobry. ~Gdybyśmy cofnęli się w czasie i na zawsze tam zostali, było by źle.
Gdyby życie było osobą, wyglądało by na osobę przemęczoną i niezadbaną. Ubrane w szare dresy i luźną, brudną koszulę w dużą kratę. Podkreślałoby to jego niechlujność. Jeśli chodzi o zachowanie skręcałoby wciąż ze swych ścieżek, które próbowało deptać. Gdybym miała możliwość porozmawiania z nim, od razu zapytała się dlaczego dzieje się tak wiele nie potrzebnych rzeczy, które nigdy nie powinny znaleźć miejsca na tym świecie.
Nie, nie wierzę w boga. W tym świecie nie ma boga. Pod względem religii był istotą nadprzyrodzoną. Na pozór "dobrą" *Skoro istnieje bóg i tak dalej, to czemu niewinni ludzie giną bez powodu? Ciekawe, kto może to jakoś sensownie wytłumaczyć. Według mnie odpowiedź jest prosta: On jest nieczułym skurwielem albo po prostu go nie ma.
Nicość~szara przestrzeń wypełniona pustką. W niej skulony dzieciak ze zdartym kolanem, uśpiony w piosenkach oparty o ścianę, gdzie z marzeń, pozostały tylko witraże, ubazgrane piachem, oddane bez walki,mimo obiecanek i przetartej kartki.
Po kilku latach udanego i szczęśliwego związku Twoja miłość uświadomiłaby Ci, że od jakiegoś czasu myślała nad zmianą płci i mentalnie nie czuje się tym, kim jest. Jaka jest Twoja reakcja?
Oczywiście, że mojej miłości pozwoliłabym robić co tylko zechce. I zapytała się skromnie, czy nie będzie żałowała swojego wyboru. O ile takie będzie jej końcowe zdanie, ja będę musiała się z tym zgodzić. I przyjmę ją bez względu na wszystko.
Liza w ciągu ostatnich piętnastu minut niepostrzeżenie przesuwała się w stronę wyjścia i teraz musiała zrobić tylko kilka kroków, aby wreszcie znaleźć się na zewnątrz. Zamknęła za sobą ciężkie drzwi, oparła się chwilę o drzwi i odetchnęła z ulgą."Jaki tu jest spokój"-pomyślała. Miała wrażenie, że nikt nie cierpiał tak jak ona. Wręcz przeciwnie wszyscy tego wieczoru bawili się znakomicie. A ona pośród tego rozbawionego tłumu czuła się wyobcowana, jak gdyby ją i wszystkich innych dzieliła jakaś niewidoczna ściana. Miała uczucie, że nie jest zdolna do samodzielnego działania jak zawieszona na sznurkach marionetka. Właściwie było tak od wielu lat: nie żyła zgodnie z własną wolą. Szybkim krokiem udała się do eleganckiego, wyłożonego marmurem pomieszczenia, gdzie światło było przytłumione, w którym jest całkiem sama. Ale było jasne, że taki stan nie może trwać długo. W każdej chwili ktoś mógł wejść. Oparła się o jedną z umywalek i spojrzała w lustro. Jak często, miała wrażenie, że nie zna kobiety, którą zobaczyła przed sobą. Jej ciemne blond włosy, zwisały wokół twarzy, a pomadka do ust została na kieliszku do szampana-wargi miała blade i bezbarwne. Zdała sobie sprawę, że jak najszybciej musi doprowadzić się do właściwej formy. Po nerwowym majstrowaniu przy zamku, zdołała otworzyć torebkę. W końcu udało jej się wydobyć puderniczkę i tubkę z podkładem. Musiała się skupić aby nie pobrudzić sukni. Kiedy próbowała otworzyć puderniczkę, co nie udało jej się od razu, nagle zaczęła płakać. Zaczęło się całkiem niepozornie: z jej oczu po prostu popłynęły łzy. Z przerażeniem podniosła głowę i zobaczyła w lustrze obcą twarz, która zmieniła się w dodatku w zapłakaną. To dopełniło dramatu. W panice wyszarpnęła miękkie chusteczki higieniczne i próbowała zatamować łzy. Wydawało się, że skutek był odwrotny: potok łez stał się jeszcze bardziej gwałtowny. Jej oczy były zalane łzami. Usłyszała za sobą szmer otwieranych drzwi. Rozległo się stukanie obcasów na podłodze. Patrząc przez łzy w lustro dostrzegła sylwetkę kobiety, która właśnie zmierzała w stronę toalety. Liza przycisnęła do twarzy całą garść chusteczek i próbowała udawać, że po prostu wyciera nos. "Pośpiesz się-pomyślała o kobiecie- znikaj stąd!" Kroki nagle ucichły, kobieta się zatrzymała.Przez chwilę w pomieszczeniu panowała absolutna cisza. Potem tamta odwróciła się w stronę kobiety i delikatnie położyła rękę na drgających od płaczu plecach. Liza podniosła głowę i zobaczyła w lustrze zatroskaną twarz. -Czy mogę pani jakoś pomóc?-spytała tamta ostrożnie, po czym dodała:-nie chciałabym byś natrętna, ale... Pełna sympatii troska brzmiąca wyraźnie w jej spokojnym głosie była czymś więcej, niż Liza mogła znieść. Opuściła ręce z chusteczkami, odsłaniając twarz. Zaczęła po prostu walczyć z wszechogarniającym bólem i nie próbowała już zatrzymać łez.