Nie widzę powodu, dla którego miałabym czuć się źle w takiej sytuacji, o ile nie brnę w żadną skrajność. Czy czujemy się źle mówiąc dobrze o bliskiej nam osobie? Jeśli nie, to dlaczego więc mielibyśmy mieć do siebie jakieś wyrzuty, gdy chodzi o nas samych, skoro warto tworzyć ze sobą relację opartą na trosce i akceptacji?
Trochę podbiję do innego tematu, mianowicie - otrzymywania komplementów. Czy ktoś z Was może rozumie o co chodzi z tym odpowiadaniem na pochlebstwa samym: "wiem"? Jak wspomniałam, dobrze jeśli jesteśmy dla siebie najważniejszymi osobami i myślimy o sobie dobrze, jednak z drugiej strony sądzę, że żyjemy w kulturze pewności siebie. Media podsycają temat, czyniąc z tej cechy wręcz iluzoryczny, niedościgniony ideał, który niemal każdy chciałby przygarnąć i emanować nią 24/7, niezależnie od aktualnych emocji. Właśnie z tego powstają zachowania i reakcje, które w teorii mają przybliżyć człowieka do tej pożądanej pewności siebie i z tego powstają takie kwiatki, jak odpowiedzi w stylu: "wiem".
Nie zrozumcie mnie źle, nie ma nic alarmującego w zgodzeniu się z otrzymanym komplementem. Problem tkwi w tym, że samo "wiem" jest dość puste. Wiesz, że komuś podoba się Twój strój? Czy może wiesz, że Twój strój jest ładny i Tobie się podoba? Mimo wszystko opinie są różne i jednak dobrze jest docenić czyjąś miłą opinię słowem "dziękuję", ponieważ komplementowanie nie jest tak łatwą sztuką, jak może się wydawać.
Trudno nie zauważyć w tej teorii ograniczonego myślenia.
Jest to szukanie problemu tam, gdzie go nie ma i spoglądanie na daną społeczność wyłącznie przez pryzmat jej najbardziej skrajnych przypadków, które nie mają przełożenia w życiu przeciętnego wyjadacza chleba. Śmieszy mnie to, że dla wielu obrońców nie - wiadomo - czego osoby LGBTQ+ uchodzą za tak "niebywale kontrowersyjne", podczas gdy w rzeczywistości są najzwyklejszymi ludźmi, jak każdy z nas. Z tym, że należą do mniejszości, więc otrzymanie pewnych praw nie spada im magicznie z nieba. To są ludzie, a nie ideologia.
Gdy rozpoczyna się okres godowy
Jedyny klub, w jakim lubiłam się bawić, to klub Winx 20 lat temu ¯\_(ツ)_/¯
Shuhua z (G)-Idle to mój główny typ (czy jak to się mówi "ultimate bias") już od lat. Niby mam dość szeroki zakres archetypów, które trafiają w moje gusta, ale ten przedstawiający bladą osobę o czarnych, długich włosach wybija się z nich najmocniej. Domyślam się nawet skąd się to u mnie wzięło. Chociaż mam także crusha na np. Elle Fanning
"Nie kupuj peruk na Wigu wigu wiguu", "Pij dużo wody przed pobraniem krwi", "Naucz się malować super słodkie 3D zwierzaczki na latte zamiast przepłacać w otaczkowych kawiarniach"
or something like this ._.
Myślę, że w momencie, kiedy uświadamia sobie, że nie ma już nic do stracenia.
Większość ludzi nie otrzymała właściwych warunków, aby wykształcić w sobie zdrowy styl przywiązania. Właśnie ci będą przyglądać się swoim bliskim z powiątpiewaniem czy sami nie zostaną przez nich pewnego dnia porzuceni. Jeśli ta osoba odkryje przed nimi pełnię swojego oblicza, to prawdopodobnie przestaje wierzyć w katastroficzne podszepty własnego umysłu. Zaczyna czuć się swobodnie.
Jeśli ktoś kieruje się wyłącznie manipulacją, zdejmuje maskę w podobnym punkcie swojej relacji. Zdaje sobie sprawę, że już nic więcej nie ugra.
Kiedy byłam dzieckiem, wraz z moimi koleżankami miałyśmy niezbyt typową zabawę. Otóż będąc wewnątrz niewielkiego namiotu, swoją siłę kierowałyśmy na jego ściany, tak aby przemieszczać się wraz z nim. Taki trochę ruchomy zamek Hauru, z tym, że nie zasilały go żadne nóżki ani demoniczna siła.
Obecnie odnoszę wrażenie, że znajduję się w jakimś drobnym domku dla lalek, który ma imitować mój mały świat. Podobnie jak wspomniany namiot z dzieciństwa, pozostaje wprawiony ruch, ale ja zdaję się momentami bezwiednie obijać o jego ściany. Siłą napędową nie jest w tym przypadku moja wola, przynajmniej na ten moment tego nie odczuwam. Nawet gdy próbuję zaszczepić w tym małym świecie swoją inwencję, domek znów rusza, nie licząc się z tym czy choćby zdążę przytrzymać się czegoś i nie upaść.
Przede mną rozgrywają się różne zdarzenia, a ja muszę uczyć się je zarówno obserwować, jak i kontrolować.
View more
Spędziłam cudowny weekend
Mogłam wyżyć się artystycznie, poznałam nowe osoby, które podzielają moją pasję i można powiedzieć, że spełniłam swoje marzenie ♡
Zdaję sobie sprawę, że to masówka, ale dziękuję - nie wiem komu dokładnie, ale czas upłynął bardzo szybko i to się dzieje naprawdę. Wracam do jednego z moich światów, a byłam tam ostatnio w swoim poprzednim życiu. Wszystko zostało tak raptownie przerwane i musiałam nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.
Można powiedzieć, że byłam w stanie snu zimowego - daleko. I oto mam swoją wiosnę, po tym wszystkim, po tak długiej i intensywnej przeprawie. Naprawdę przez to przeszłam. Ostatnio zaczęłam płakać z radości.
Sądzę, że nie inteligencja sama w sobie, a bardziej swego rodzaju nadwydajność mentalna, ADHD, myślenie rozgałęzione i hiperestezja.
Różnimy się okablowaniem umysłu, tutaj mam na myśli bardziej układ nerwowy i chociażby osobie odznaczającej się hiperestezją będzie przeszkadzać nadmierna stymulacja z zewnątrz, odbierana przez wyostrzone zmysły. Myśli osoby z ADHD poprzez swoją intensywność mogą przypominać lotnisko, gdzie dominuje hałas i ciągły ruch. Nadwydajność mentalna i myślenie rozgałęzione prowadzą do ciągu wewnętrznych monologów, które nieodpowiednio traktowane potrafią wywołać katastrofizację.
Oczywiście często, jeśli nie zazwyczaj idzie z tym w parze inteligencja, ale wolałabym tego nie spłycać na zasadzie: "Ma wyższe IQ, więc pewnie świat ją/go przytłacza". Większą rolę odgrywa tu układ nerwowy, sam wydźwięk ludzkich myśli i to, na ile potrafią się zapędzić, a także czy zostaną świadomie poprowadzone we właściwym kierunku. Taka struktura mózgu wcale nie musi być przekleństwem, jeśli podejmie się w tej materii właściwą pracę.
View more