⠀⠀⠀⠀⠀†
.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀VOICES ɪɴ ᴍʏ ʜᴇᴀᴅ AGAIN
⠀⠀⠀⠀BEATING ᴍᴇ ɪɴ ᴀ ᴡᴀʀ ɪ CAN’T ᴡɪɴ
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ɪ ᴄᴀɴ HEAR ᴛʜᴇᴍ NOW
⠀⠀⠀⠀⠀ᴛʀᴀᴘᴘᴇᴅ ɪɴ ᴀ GAME ɪɴsɪᴅᴇ ᴍʏ OWN sᴋɪɴ
⠀⠀⠀⠀ᴀɴᴅ DON’T ᴋɴᴏᴡ ᴍʏsᴇʟғ ANYMORE
⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴛʜᴇʏ’ʀᴇ PULLING ᴍᴇ UNDER
⠀
⠀
⠀
⠀a kiedy swiatlo swiec zacznie
blednac, podejdzie do balkonu
aby choc jeszcze raz ujrzec
blask nieba. uniesie butelke do
ust spijając z niej ostatni lyk
gorzkiego wina; jego smak juz
dawno zmienila sol, plynaca w
formie cieczy, z blekitnych
oczu, wprost po bladych
policzkach. pograzony w pustce
wzrok uniesie sie do gwiazd,
blagajac o boskie wybaczenie
grzechu, ktory chce popelnic.
butelka upadnie na podloge,
wywolujac przy tym irytujacy
dzwiek, lecz nikt go nie
uslyszy. nikt jak zwykle nie
slyszy... drzaca dlon siegnie
pod szate, az znajdzie pieknie
zdobiony sztylet. czy to juz
ten czas? juz ten moment? nawet
nie poczuje, jak bardzo boli,
kiedy ostrze zanurza sie w
miejscu, gdzie jeszcze bije
serce; nie poczuje jak konczy
sie oddech, gdy cialo upada a
szampanskie wlosy szarpie
nagly ruch. nie poczuje wiecej
jak uschniete serce prosi o
powod do bicia, nie poczuje
juz wiecej zawodu swego ludu za
zla opieke, kiedy w koncu
odejdzie...
cialo znajda, gdy przypomni im
sie kim byl, z poczatku
przerazeni, beda probowac
uzdrowic; lecz jest juz za
pozno, kiedy dusza opusci
swoj dom. pochowaja, jak ich
nauczono. nie zapamietaja tak,
jak powinni, jak on by tego
chcial. a co nocne lzy beda
lsnic na martwych, bladych
policzkach, przypominajac po
smierci o niezliczonych
bledach za zycia.
.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀VOICES ɪɴ ᴍʏ ʜᴇᴀᴅ AGAIN
⠀⠀⠀⠀BEATING ᴍᴇ ɪɴ ᴀ ᴡᴀʀ ɪ CAN’T ᴡɪɴ
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ɪ ᴄᴀɴ HEAR ᴛʜᴇᴍ NOW
⠀⠀⠀⠀⠀ᴛʀᴀᴘᴘᴇᴅ ɪɴ ᴀ GAME ɪɴsɪᴅᴇ ᴍʏ OWN sᴋɪɴ
⠀⠀⠀⠀ᴀɴᴅ DON’T ᴋɴᴏᴡ ᴍʏsᴇʟғ ANYMORE
⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴛʜᴇʏ’ʀᴇ PULLING ᴍᴇ UNDER
⠀
⠀
⠀
⠀a kiedy swiatlo swiec zacznie
blednac, podejdzie do balkonu
aby choc jeszcze raz ujrzec
blask nieba. uniesie butelke do
ust spijając z niej ostatni lyk
gorzkiego wina; jego smak juz
dawno zmienila sol, plynaca w
formie cieczy, z blekitnych
oczu, wprost po bladych
policzkach. pograzony w pustce
wzrok uniesie sie do gwiazd,
blagajac o boskie wybaczenie
grzechu, ktory chce popelnic.
butelka upadnie na podloge,
wywolujac przy tym irytujacy
dzwiek, lecz nikt go nie
uslyszy. nikt jak zwykle nie
slyszy... drzaca dlon siegnie
pod szate, az znajdzie pieknie
zdobiony sztylet. czy to juz
ten czas? juz ten moment? nawet
nie poczuje, jak bardzo boli,
kiedy ostrze zanurza sie w
miejscu, gdzie jeszcze bije
serce; nie poczuje jak konczy
sie oddech, gdy cialo upada a
szampanskie wlosy szarpie
nagly ruch. nie poczuje wiecej
jak uschniete serce prosi o
powod do bicia, nie poczuje
juz wiecej zawodu swego ludu za
zla opieke, kiedy w koncu
odejdzie...
cialo znajda, gdy przypomni im
sie kim byl, z poczatku
przerazeni, beda probowac
uzdrowic; lecz jest juz za
pozno, kiedy dusza opusci
swoj dom. pochowaja, jak ich
nauczono. nie zapamietaja tak,
jak powinni, jak on by tego
chcial. a co nocne lzy beda
lsnic na martwych, bladych
policzkach, przypominajac po
smierci o niezliczonych
bledach za zycia.
.