Cześć. Cześć. Cześć. Jestem tu. Nie mam zamiaru zadręczać Was cholernie długą wypowiedzią, poświęconą użalaniu się nad pozornie beztroskim życiem. Nie. Zadam Wam jedno krótkie pytanie. Chcecie mnie tutaj? Ale nie pod TĄ postacią. Mam dość TEJ części mnie.Skasuję wszystkie odpowiedzi. Zmienię nazwę. Zaktualizuję avatar. Zaistnieję. Co Wy na to?Będę s o b ą
Mogę. Oczywiście, że mogę.Ozdobny słoik wypełnię specjalnym płynem. Rozkoszując się zapachem świeżej jeszcze krwi, po cichutku odkręcę wieczko. Przemarzniętymi dłońmi włożę do niego odpowiadający za uczucia organ. I postawię na półeczce, wraz z pozostałymi zdobyczami. Tuż obok serca mego ukochanego.Teraz możesz spać spokojnie. Serafie.
znasz jakieś sposoby nas blizny i pomarszczony brzuch(nie celluit)
Na blizny? Nie ma sposobu. Trzeba czekać. Będą zanikać, powolutku. Ślady pozostaną zawsze. I już zawsze będą przypominać Ci o tej Twojej młodzieńczej głupocie :)
No żyję, żyję. Rozbawiło mnie Twoje pytanie. Aczkolwiek miło, że ktokolwiek stąd jeszcze się o mnie martwi. Momentami jest źle. Ostatnimi czasy żarłam co popadnie, a.... schudłam. SCHUDŁAM. Moje opracowane do perfekcji kłamstwa stały się tak doskonałe, że poniedziałkowa wizyta z psychiatrą, była... ostatnią wizytą. Oczywiście, została jeszcze terapia rodzinna. Bla bla bla. Momentami jest bardzo źle. Ostatnio miałam tak wielką ochotę pozbyć się wszelkich substancji z mego żołądka, zwymiotować... Nie zrobiłam tego.Co raz częściej zdarza mu się łykać jakieś świństwa. By pozbyć się myśli. Gdy z kimś jestem, jest dobrze. Gdy zostaję sama... Sama ze sobą... Nie radzę sobię. Z samą sobą sobie nie radzę. Psychoterapia była dla mnie swojego rodzaju... motywacją. Już jej nie ma. To był mój wybór. Cieszę się. Boję się. Bo mimo wszystko... Dawała do myślenia.Teraz jestem sama
Jejku, bardzo Ci dziękuję, że pytasz. Są lepsze i gorsze dni. Wczoraj nażarłam się czekolady, żelków i innych świństw. Zdarzają mi się takie wyskoki, więc chyba jest lepiej. Nie zrobiłam niczego, by tych substancji pozbyć się z organizmu. Ćwiczę. Jednego dnia mam wrażenie, że za dużo, a następnego, że za mało. Ale... nadal chyba nie zaspakajam swego zapotrzebowania kalorycznego. Powolutku, ale do przodu, prawda? :) Mam teraz sporo na główce, większe problemy niż anoreksja. Zaczęłam dzięki temu akceptować swoje ciało. Wszystko stopniowo. Jestem bardzo zabiegana. Troszkę mnie to martwi. Nagła obojętność. Boję się, że wybuchnę. Jak wulkan, który tak długo nikomu nie wadził. Boję się. A u Ciebie? Jejku. Naprawdę dziękuję, że spytałaś.
JEJUWitajcie Miśki. Ktoś tu jeszcze zagląda? Jest dobrze. Wszystko powoli zaczyna się układać. Nie mam na myśli wyłącznie zaburzeń odżywiania. Jest coraz lepiej. Naprawdę. Potrafię pozwolić sobie (pozwolić?) zmusić się do słodyczy. Może motywuje mnie majowa wycieczka? Może osoby, którym jeszcze na mnie zależy? Może pragnienie normalnego życia? Jest dobrze.
Wiara, nadzieja, miłość. Która z tych wartości wydaje Ci się najważniejsza?
Nie byłoby wiary... bez nadziei. Nadzieja nie istniałaby... bez wiary. Nie byłoby nadziei... bez miłości. Miłość, by nie istniała... bez nadziei. Nie byłoby wiary... bez miłości. Miłość nie istniałaby... bez wiary.Witajcie. Minął tydzień. Czy cokolwiek się zmieniło? Hm. Mam ostatnio taką myśl. Gigantyczna karmelowa latte. Hm. Nie w samotności, rzecz jasna. ... I tak mi się nie uda. Tydzień temu zjadłam kawałek pizzy. Ser, szynka, ananas. Super. Nie potrafię zrobić tego dla siebie. Dla Mamy. Przyjaciela. Owszem, jest ciężko, ale... Ale? Potrafię się przełamać. Nie byłabym w stanie w tym momencie pomaszerować do kuchni i przetransportować do mego żołądka tabliczkę mlecznej czekolady. Dlaczego? Bo jestem sama. Nikogo nie ma. Nikogo. Czyżbym do tego stopnia znienawidziła swoją osobę? Nie. Przecież.... Ah. Cholernie to skomplikowane, prawda? Dlaczego tak diametralnie zmienił się ideał kobiecego piękna? Marylin Monroe. Seksowna Marylin Monroe. Czy życie nie byłoby prostsze, gdyby nadal brano przykład z Jej ciała? Ostrzegam. Jeśli jeszcze choć jedna z askowych zdesperowanych, tłustych świń, spyta o dietę, życzy 'chudej niedzieli' lub pochwali mi się dzisiejszym bilansem... Zacznę blokować. Dla Waszej informacji. Ohh. Motylek, tak? Nie wydaje mi się. Zamień swój wzrost na centymetry. Odejmij 130. Czy tyle wynosi Twoja waga? NIE. Grubo? Hm? Postanowiłam zacząć współpracować z psychiatrą. Mój udział w psychoterapii będzie bardziej urozmaicony niż "nie wiem". Faktycznie. To może ciut wyprowadzać z równowagi. . Jeszcze zacznę żyć normalnie. Zobaczycie.
"Były dwie siostry - noc i Śmierć
Śmierć większa a noc mniejsza
noc była piękna jak sen a śmierć...
Śmierć była jeszcze piękniejsza" ~ Konstanty Ildefons Gałczyński
Jejku, okropnie mi się podobają te wersy ballady!
Przecudowny cytat, Serafie:)Skarbeńki. Bardzo wiele dzieje się teraz w mojej główce. Zbyt wiele. Publiczny pamiętnik chyba odrobinkę mnie przerasta. Kiedyś dawałam radę, owszem, ale wówczas moje myślenie było inne. Sądziłam, że pokonałam chorobę, że mi się udało. Gówno prawda. Nie udało się. Idę dziś do psychiatry. Nie wiem, czy zdam Wam relacje z tej wizyty. Mówienie o mojej...przypadłości (?) coraz bardziej boli. Gdy zasiadam w tym skórzanym fotelu, po policzkach płyną mi łzy. Każdego dnia, krzywdzę ludzi, na których mi zależy... Okłamuję ich, okłamuję siebie. Oczywiście, sytuacja przedstawia się o wiele lepiej niż te 5 miesięcy temu. Dokonałam czegoś nieprawdopodobnego. Z 35 kilogramów, przeszłam do 46,5. Zaakceptowałam swoje ciało. Kobieta powinna wyglądać kobieco. Czy ktokolwiek to docenił? Czy ktokolwiek mnie pochwalił? Hm? Nie. Nadal patrzą na mnie jak na wariatkę... Psychopatkę, którą należałoby oddzielić od otoczenia. Wiecie, co doprowadza mnie do szału? "Motylki". Grube, tłuste świnie, ślęczące przed komputerem. Zbyt leniwe, zbyt niecierpliwe, by uzyskać wymarzony wygląd, nie niszcząc zdrowia, życia. "Zjadłam dziś 500kcal, no jak można tyle wpierdalać?" Kiedy to widzę, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Rozpaczliwym, żałosnym śmiechem. Anoreksja? Szczyt ich marzeń. Dno. Bezkarnie rozkoszują się głodem, chudością, a ja? Dlaczego to ja zostałam ukarana? Dlaczego to ja mam czuć się winna? Zadręczać się, obwiniać do końca mojego życia? Zrozumiałam swój błąd. Dajcie mi żyć. Przepraszam wszystkich, którzy się do mnie w jakiś sposób przywiązali. Będę tutaj. Jeżeli którakolwiek z obecnych osóbek, miałaby ochotę skontaktować się ze mną, poznać mnie...Poczuję się zaszczycona. Podam prywatny numer GG czy nawet moje facebookowe konto. Nie zostawiam Was.
Moi Kochani Mam do Was pytanko. Czy któraś z obecnych tu osóbek ma, bądź miała swojego osobistego terapeutę? Jak takowe spotkania wyglądają?Przy okazji, chciałabym serdecznie podziękować osóbce z odpowiedzi poniżej. Uśmiechnęłam się.
Na koniec. Koniec zła. Koniec dobroci. Koniec rozmowy. Koniec milczenia. Koniec tęsknoty. Koniec oczekiwania. Koniec kolorów. Koniec nicości. Koniec nocy. Koniec dnia. Koniec pocałunków. Koniec wstydu. Koniec pewności. Koniec stabilizacji. Koniec deszczu. Koniec słońca. Koniec ciepła. Koniec zimna. Koniec delikatności. Koniec samozachwytu. Koniec grzechu. Koniec czystości. Koniec odrzucenia. Koniec braku. Koniec miłości. Koniec wszystkiego. Udaj się ze mną na koniec końców, Annabeth.
orzeczytamal chyba ze 50 twoich odpowiedzi i się poplakalam. Jesteś naprawdę silną, wyjątkową i inteligentna osobą. Twoje odpowiedzi są takie szczere, niespotykane. Myślałas koedykolwiek o napisaniu książki? z przyjemnością bym przeczytała.
Wszystko okay... Tylko po co te łzy? Są zbędne, naprawdę. Nie jestem tu dla współczucia. Cieszę się, że sprawiam wrażenie osoby silnej. Za pozostałe komplementy dziękuję. Sprawiły, że kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze. Zdradzę Ci w sekrecie, że bardzo bardzo chciałabym zostać pisarką! Chciałabym, by moje dzieła były choć w jednej tysięcznej tak dobre, jak te J.K. Rowling czy Stephena Kinga... To tylko takie moje szczeniackie marzenia. Chociaż... kto wie? Żałuję, że nie miałaś odwagi ujawnić swojej tożsamości. Życzę Ci Miłego Dnia. Nieznajoma.