Powód numer 5 - Zdrada
W powietrzu wisiał zapach gotowanych ziemniaków, a z kuchni dobiegały dźwięki ulubionej piosenki mamy. Miałem wtedy 5 lat. Dzieciństwo nie było idealne, nie było też jakoś przyjemne, ale było bezpieczne. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że moja matka, kobieta, która dała mi życie, która miała być moją ostoją, stanie się moim największym wrogiem.
Między 16 a 17 rokiem życia zaczęły się problemy. Pierwsze oznaki zdrady rodzinnej, które bolały najmocniej. Świat się zatrzymał. Nie, to nieprawda, świat pędził dalej, ale ja stałem w miejscu, sparaliżowany, jakby ktoś wbił mi w pierś szpikulec. W dłoniach trzymałem list, kartkę papieru, która stała się symbolem rozpadu nie tylko mojego świata ale i całej rodziny. Nie było gniewu, nie było żalu, nie było nawet łez. Była tylko pustka, ogromna, nieprzenikniona pustka. Czułem się jak statek dryfujący po bezkresnym oceanie, bez celu, bez nadziei. Odeszła, odeszła zostawiając nas.
Z roku na rok było coraz gorzej. W końcu postanowiłem zerwać kontakt. Dzień kiedy jej wybaczę miał nigdy nie nadejść. Zawsze miało być już tak, że matka była martwa. A jednak...
Kilka lat temu znowu zaufałem, znowu postanowiłem pomóc. Dałem drugą szansę. Czy było wart... Gdyby było pięknie z pewnością ten artykuł nigdy by się nie ukazał. Nigdy nie ujrzał by światła dziennego.
Zdrada ze strony matki to jedno z najbardziej bolesnych doświadczeń, jakie może spotkać człowieka. Matka jest często postrzegana jako osoba, której można bezgranicznie ufać, która daje poczucie bezpieczeństwa i wsparcia. Jednak, gdy ta fundamentalna więź zostaje naruszona, świat człowieka może się załamać. Zdrada matki może przybierać różne formy. Może to być emocjonalne zaniedbanie, brak wsparcia w trudnych chwilach, czy też jawne sprzeniewierzenie się wartościom, które zawsze przekazywała. Może objawiać się zdradzeniem tajemnicy, które było powierzone w zaufaniu, czy też podejmowaniem działań, które są sprzeczne z dobrem własnego dziecka.
I Tu się zatrzymajmy. Zdrada, która szkodzi własnemu dziecku.
W sercu czułem nie tyle gniew, co raczej rozczarowanie, które paraliżowało. Było to jak uderzenie w brzuch, które wybiło mi powietrze z płuc. Nie rozumiałem, jak ktoś, kto miał mnie kochać ponad wszystko, mógł tak łatwo poświęcić mnie dla cudzych słów, dla cudzych opinii. Czułem się jak marionetka, której sznurki ktoś ciągnie, a ja jestem bezsilny. Wiedziałem, że matka działa pod wpływem innych, że nie jest to jej prawdziwe "ja", ale to tylko potęgowało ból. W tym momencie zrozumiałem, że miłość nie zawsze wystarcza. Że czasem, nawet najbliżsi ludzie, mogą nas zranić, mogą stać się naszym największym wrogiem, słuchając innych, a nie własnego serca. I choć to wszystko było bolesne, wiedziałem, że muszę być silny. Że muszę walczyć o siebie, o swoje dobro, o swoje szczęście, nawet jeśli oznacza to odcięcie się od osoby, która powinna być moją największą podporą.
View more