W domu, w którym żyła, nie było stałego miejsca dla nikogo. Panował jeden wielki nieporządek, który pieszczotliwie nazywała bajzlem. Przysłowiowy bałagan witał ją za każdym razem, kiedy tylko wychodziła z objęć morfeusza. Nie chodziło tu jednak tylko o dosłowny brud, który rzucał się w oczy z każdej możliwej strony, ale także i przede wszystkim o relacje między domownikami.
Dom, który kiedyś tworzył harmonie, stał się teraz miejscem wyłącznie przeznaczonym dla zaspokojenia potrzeb niższego sortu. Dlatego z czasem przestała przywiązywać się do niego i wszystkiego co z nim związanym. I nawet jej koty, które były tam od zawsze, nie dostawały imion.
Bo jaki sens miało wymyślanie imion, przywiązywanie się i okazywanie sentymentu, kiedy coś pojawiało się równie niespodziewanie jak znikało i traciło poprzedni stan ze stałym porządkiem?
View more