Next?
ROZDZIAŁ157 CZ 2 (PO)
Kiedy skończyłam czytać ten list płakałam jak głupia. Nigdy nie wiedziałam, że tata jest chory. Nie dawał po sobie tego ani trochę poznać. Zawsze był uśmiechnięty, chodził normalnie do pracy, nigdy się nie załamywał... A on tak naprawdę miał raka... Nie mogę w to uwierzyć. On był już przygotowany na śmierć... Nie, nie mogę w to uwierzyć. Po jakiś 15 minutach się uspokoiłam i schowałam list do szuflady a bransoletkę od razu założyłam. Zeszłam na dół do mojego brata.
- Gotowa? - zapytał jeszcze raz.
- Tak, teraz myślę, że tak. - odpowiedziałam po czym wyszliśmy przed dom, przed którym stali Sikorscy i Sylwia. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i pojechaliśmy na cmentarz. Byliśmy tam już około 15 minut. Mój brat powiedział, żebym została sama i "porozmawiała" z tatą. Wszyscy poszli do samochodu a ja miałam do nich zaraz dołączyć. Kucnęłam nad grobem taty i jeszcze gorzej się rozpłakałam.
- Tato... Nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię i jak bardzo Cię kocham. Dziękuję Ci za ten list i jeśli mnie słyszysz to obiecuję Ci, że od teraz będę robić wszystko co podpowiada mi serce. Byłeś najlepszą osobą jaką znałam i pamiętaj, że nigdy o Tobie nie zapomnę. - mówiąc to popłakałam się jeszcze gorzej. Wstałam na równe nogi i po prostu patrzyłam na grób mojego taty. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Wystraszyłam się i momentalnie odwróciłam. To kogo zobaczyłam mnie zszokowało.
- Le... Leondre? - ledwo co wykrztusiłam. - Co ty tutaj robisz? - dodałam zszokowana.
- Odwołałem ten koncert. Wiem, jak bardzo mnie teraz potrzebujesz i nie mogłem zostawić Cię samej. Mój menager chcę mnie zabić, ale mam to gdzieś. Ty jesteś ważniejsza niż cokolwiek innego. - mówił z uśmiechem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam zszokowana tym, że on tu ze mną jest.
- Dlaczego to zrobiłeś? Przemyślałeś wszystko? - pytałam.
Kiedy skończyłam czytać ten list płakałam jak głupia. Nigdy nie wiedziałam, że tata jest chory. Nie dawał po sobie tego ani trochę poznać. Zawsze był uśmiechnięty, chodził normalnie do pracy, nigdy się nie załamywał... A on tak naprawdę miał raka... Nie mogę w to uwierzyć. On był już przygotowany na śmierć... Nie, nie mogę w to uwierzyć. Po jakiś 15 minutach się uspokoiłam i schowałam list do szuflady a bransoletkę od razu założyłam. Zeszłam na dół do mojego brata.
- Gotowa? - zapytał jeszcze raz.
- Tak, teraz myślę, że tak. - odpowiedziałam po czym wyszliśmy przed dom, przed którym stali Sikorscy i Sylwia. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i pojechaliśmy na cmentarz. Byliśmy tam już około 15 minut. Mój brat powiedział, żebym została sama i "porozmawiała" z tatą. Wszyscy poszli do samochodu a ja miałam do nich zaraz dołączyć. Kucnęłam nad grobem taty i jeszcze gorzej się rozpłakałam.
- Tato... Nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię i jak bardzo Cię kocham. Dziękuję Ci za ten list i jeśli mnie słyszysz to obiecuję Ci, że od teraz będę robić wszystko co podpowiada mi serce. Byłeś najlepszą osobą jaką znałam i pamiętaj, że nigdy o Tobie nie zapomnę. - mówiąc to popłakałam się jeszcze gorzej. Wstałam na równe nogi i po prostu patrzyłam na grób mojego taty. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Wystraszyłam się i momentalnie odwróciłam. To kogo zobaczyłam mnie zszokowało.
- Le... Leondre? - ledwo co wykrztusiłam. - Co ty tutaj robisz? - dodałam zszokowana.
- Odwołałem ten koncert. Wiem, jak bardzo mnie teraz potrzebujesz i nie mogłem zostawić Cię samej. Mój menager chcę mnie zabić, ale mam to gdzieś. Ty jesteś ważniejsza niż cokolwiek innego. - mówił z uśmiechem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam zszokowana tym, że on tu ze mną jest.
- Dlaczego to zrobiłeś? Przemyślałeś wszystko? - pytałam.