może opowiesz jak to się zaczęło?
Ayy, to dość długa historia, bo po raz pierwszy na motylkowego aska natknęłam się, kiedy miałam jeszcze konto na nielegalu, czyli z pewnością miałam mniej niż 13 lat. Jeszcze do niedawna pamiętałam tego aska; teraz wydaje mi się, że rozpoznałabym hasztag w nazwie,ale musiałabym go zobaczyć
Zafascynowało mnie to w pewien sposób, chociaż na początku nie podobały mi się thinspiracje i przerażały diety, przecież jak to, jak można przeżyć na 1000 kcal?
Pewnie bym o tym zapomniała, ale cóż, od zawsze miałam kompleksy (naprawdę, odkąd pamiętam wstydziłam się swojej wagi - nawet pamiętam sytuację, kiedy jeszcze w przedszkolu na huśtawce dziewczynki podawały swoje wagi i przy ich 27-29 kg moje 32 wydawało się niewyobrażalnie duże), w dodatku zawsze ciągnęło mnie do autodestruktywnych zachowań (po raz pierwszy pocięłam się w 4 klasie podstawówki, nawet nie pamiętam dlaczego). Nie wiem, jaką datę mogę uznać za początek odchudzania. Na początku schodziłam powoli, pierwsze nieśmiałe diety zaczynałam przed założeniem tu konta. HSGD, odciąganie przyjaciółki od Baletnicy i Alice, bo przecież to niebezpieczne.
Z mojego obecnego punktu widzenia wydaje się to co najmniej komiczne.
Nigdy nie lubiłam mówienia, że jestem "pro ana", bo nigdy "pro" cokolwiek nie byłam. Wiedziałam, że anoreksja to choroba, a nie żadna Królowa, a z motylkami z prawdziwego zdarzenia łączyły mnie diety, wychudzone ideały i niektóre podpunkty dekalogów. I znów, teraz to brzmi po prostu śmiesznie.
Teraz, kiedy poza napadami nie jestem w stanie normalnie jeść, kiedy na zmianę drastycznie tyję i chudnę, kiedy nie jestem w stanie wyobrazić sobie zjedzenia czegokolwiek powyżej 50 kcal bez poczucia winy, nie umiem nie policzyć odruchowo kalorii z tego co jem, a w nocy mimo woli wstaję i robię pajacyki, bo zjadłam za dużo - teraz wiem, że wtedy, w podstawówce, powinnam szybko wyłączyć komputer i broń panie szatanie nie czytać tych motylkowych asków. Teraz juz wiem, że jest za późno.
Ciekawe, czy ten ask jest wciąż aktywny.
Zafascynowało mnie to w pewien sposób, chociaż na początku nie podobały mi się thinspiracje i przerażały diety, przecież jak to, jak można przeżyć na 1000 kcal?
Pewnie bym o tym zapomniała, ale cóż, od zawsze miałam kompleksy (naprawdę, odkąd pamiętam wstydziłam się swojej wagi - nawet pamiętam sytuację, kiedy jeszcze w przedszkolu na huśtawce dziewczynki podawały swoje wagi i przy ich 27-29 kg moje 32 wydawało się niewyobrażalnie duże), w dodatku zawsze ciągnęło mnie do autodestruktywnych zachowań (po raz pierwszy pocięłam się w 4 klasie podstawówki, nawet nie pamiętam dlaczego). Nie wiem, jaką datę mogę uznać za początek odchudzania. Na początku schodziłam powoli, pierwsze nieśmiałe diety zaczynałam przed założeniem tu konta. HSGD, odciąganie przyjaciółki od Baletnicy i Alice, bo przecież to niebezpieczne.
Z mojego obecnego punktu widzenia wydaje się to co najmniej komiczne.
Nigdy nie lubiłam mówienia, że jestem "pro ana", bo nigdy "pro" cokolwiek nie byłam. Wiedziałam, że anoreksja to choroba, a nie żadna Królowa, a z motylkami z prawdziwego zdarzenia łączyły mnie diety, wychudzone ideały i niektóre podpunkty dekalogów. I znów, teraz to brzmi po prostu śmiesznie.
Teraz, kiedy poza napadami nie jestem w stanie normalnie jeść, kiedy na zmianę drastycznie tyję i chudnę, kiedy nie jestem w stanie wyobrazić sobie zjedzenia czegokolwiek powyżej 50 kcal bez poczucia winy, nie umiem nie policzyć odruchowo kalorii z tego co jem, a w nocy mimo woli wstaję i robię pajacyki, bo zjadłam za dużo - teraz wiem, że wtedy, w podstawówce, powinnam szybko wyłączyć komputer i broń panie szatanie nie czytać tych motylkowych asków. Teraz juz wiem, że jest za późno.
Ciekawe, czy ten ask jest wciąż aktywny.