Po domu chodzę ubrana jak śmieć i często wstyd mi wyjść w tym ,,stroju" np. po list do odbioru od listonosza. Opiszesz mi swój strój codzienny? U mnie chyba najlepsze są te grube skarpety i wpuszczone w nie dresy.
Lubię dni, w których nigdzie nie muszę wychodzić lub wracam wczesnym popołudniem do domu. Zrzucam wtedy z siebie wszystkie obcisłości i wskakuję w swoje ulubione getry, szary podkoszulek brata i wielgaśne skarpety. Włosy zaplatam w niedbałego koka, a cienie, pudry i róże idą w odstawkę.
Tak wyglądałam przez praktycznie cały ubiegły tydzień – z wyjątkiem weekendu, w którym dopiero ruszyłam się z łóżka. Miałam dużo wolnego i w końcu (dosłownie) święty spokój od spacerów i potańcówek. Spałam dłużej niż zwykle, a kiedy już zdzierałam swoje cztery litery z pościeli, krzątałam się bezcelowo po mieszkaniu.
Zero patrzenia w lustro, zero poprawiania sterczących kosmyków włosów, zero jakiejkolwiek dbałości o wygląd zewnętrzny. Jak wstałam, tak chodziłam i wyglądałam przez cały dzień. I absolutnie nic mnie nie obchodziło, to był czas dla mnie; czas na oglądanie kolejnych odcinków Breaking Bad w samotności i siedzeniu pod ciepłym kocem na kanapie w salonie.
Wspomniałaś, Tulpo, że wstyd Ci odebrać paczkę w takim stanie. Miałam bardzo podobnie, niegdyś dostając telefon od kuriera z informacją, że jest już pod moimi drzwiami, biegłam z automatu do łazienki, aby poprawić nieco swój wygląd. A kiedy sytuacja była na tyle dramatyczna, że nic już nie dało się zrobić, modliłam się w duchu, by już nigdy więcej nie spotkać tego mężczyzny w swoim życiu. Jednak od czasu, w którym zaczęłam bardziej wierzyć w siebie i w to, jak wyglądam, przestałam zwracać uwagę na takie rzeczy (co nie znaczy, że o siebie nie dbam, wręcz przeciwnie). Zresztą, lubię czasem poczuć się brzydka, niezauważana, iść do sklepu po coś słodkiego, nie wodząc za sobą spojrzeń wygłodniałych panów, stojących przy ladzie z wędlinami.
Tak wyglądałam przez praktycznie cały ubiegły tydzień – z wyjątkiem weekendu, w którym dopiero ruszyłam się z łóżka. Miałam dużo wolnego i w końcu (dosłownie) święty spokój od spacerów i potańcówek. Spałam dłużej niż zwykle, a kiedy już zdzierałam swoje cztery litery z pościeli, krzątałam się bezcelowo po mieszkaniu.
Zero patrzenia w lustro, zero poprawiania sterczących kosmyków włosów, zero jakiejkolwiek dbałości o wygląd zewnętrzny. Jak wstałam, tak chodziłam i wyglądałam przez cały dzień. I absolutnie nic mnie nie obchodziło, to był czas dla mnie; czas na oglądanie kolejnych odcinków Breaking Bad w samotności i siedzeniu pod ciepłym kocem na kanapie w salonie.
Wspomniałaś, Tulpo, że wstyd Ci odebrać paczkę w takim stanie. Miałam bardzo podobnie, niegdyś dostając telefon od kuriera z informacją, że jest już pod moimi drzwiami, biegłam z automatu do łazienki, aby poprawić nieco swój wygląd. A kiedy sytuacja była na tyle dramatyczna, że nic już nie dało się zrobić, modliłam się w duchu, by już nigdy więcej nie spotkać tego mężczyzny w swoim życiu. Jednak od czasu, w którym zaczęłam bardziej wierzyć w siebie i w to, jak wyglądam, przestałam zwracać uwagę na takie rzeczy (co nie znaczy, że o siebie nie dbam, wręcz przeciwnie). Zresztą, lubię czasem poczuć się brzydka, niezauważana, iść do sklepu po coś słodkiego, nie wodząc za sobą spojrzeń wygłodniałych panów, stojących przy ladzie z wędlinami.