Moja codzienność na ogół wygląda dość nudno. Przez kilka godzin przebywam w szkole. Gdy wracam do domu zazwyczaj jem, oglądam telewizję, siedzę przed kompem, odrabiam lekcje i piszę na gg. Samo pisanie na gg jest rzeczą dla mnie ważną, ze względu na to z kim piszę. Aska przeglądam już po południu, ale do odpowiadania siadam najczęściej wieczorem. Wtedy też poświęcam czas na inne rzeczy, które mnie interesują. Słucham muzyki (w normalne dni co najmniej dwie godziny dziennie). Tak to wygląda najczęściej, ale jak tylko się da, staram się robić coś innego. Jak tylko mogę spotykam się z Nią. Oprócz tego mam jeszcze rekonstrukcje historyczne, ale póki co jest to martwy temat, gdyż sezon zacznie się dla mnie dopiero w maju. Czasami mam jeszcze koncerty, acz niezbyt często (akurat wczoraj udało mi się pojechać i było naprawdę zajebiście). Jest jeszcze trochę innych rzeczy, które robę po za takimi najczęstszymi, najbardziej prozaicznymi. Naprawdę staram się, żeby nie zżarła mnie całkowicie szarość i nudność, a do tego mi na szczęście dość daleko.
To bym się głośno zaśmiał, bo to by znaczyło, że ta osoba nie zna się na muzyce xd Ja ni cholery nie mam głosu i jestem tego świadomy. Co nie zmienia faktu, że lubię drżeć mordę do muzyki (jak w ten weekend).
Z jednej strony mamy zjebaną młodzież (choć chyba każde pokolenie na to narzeka), z drugiej to starsi ludzie są często cholernie roszczeniowi. Nieszczególnie dbam o ustępowanie miejsca w zbiorkomie, zazwyczaj siedzę wtedy w telefonie i słuchawkami odcinam się od świata. Jeśli zauważę kogoś, kogo uznam za godnego zajęcia mojego miejsca to wyraźnie ustąpię. Ale często jak mi się uda usiąść, to po prostu siedzę. Pomijając fakt, że generalnie często mam w dupie zajmowanie miejsca siedzącego i wolę nieraz postać całą drogę.
Mam słabość do imion staromodnych. Trochę spowszedniały mi wszechobecne i znane mi w dużej liczbie Aleksandry, Natalie i Julie (choć do samych tych imion nic nie mam), a jakoś lubię te mało znane i powiedzmy, że nieco rzadsze. Zofia, Anastazja, Konstancja, Ksenia, ostatnio powróciła w moje gusta Katarzyna (bardzo dobrze mi się to imię kojarzy). Gdybym miał jakimś cudem mieć córkę to nazwałbym ją Zofią Konstancją (te dwa imiona tworzą świetny zestrój znaczeniowy).
Oj, bardzo dawno nic nie oglądałem, nie mogłem jakoś się do tego zabrać i trochę też obawiałem się, że nie podejdzie mi ten konkretny film. A jednak, bardzo przyjemnie mnie zaskoczył, a ja po raz kolejny poczułem jak dobre jest amerykańskie kino z lat 40. Film to "Urzeczona". Mimo że częściowo wykorzystuje stylistykę noir, jest tam też i tajemnica, i zabójstwo, to jednak jest to chyba trochę bardziej film psychologiczny, zwłaszcza, że mocno czerpie z psychoanalizy (choć nie jest to jakiś głęboki poziom wejścia w teorię). Wczesny Hitchkock, który nie robi z fabuły thrillera (tego w sumie nie chciałem), ale z kolei świetnie operuje techniką filmową i efektami lekko w nawiązaniu do przerysowanej estetyki niemieckiego ekspresjonizmu. No i jest Ingrid Bergman (dokładnie taka jak na gifie) w duecie z Greogrym Peckiem (tu z kolei było dziwnie, że w głównej roli nie Bogart czy Andrews).
View more
Jak się gra w skoczki? Ja kojarzę, że jest taka zagadka matematyczna, jak, używając wyłącznie jednego szachowego skoczka i chodząc jego ruchem, ustać na wszystkich polach szachownicy, ale na każdym tylko raz.
Warcaby - no znam zasady, ale nie grywam, uważam, że to strasznie prosta i nieco prymitywna gra, paradoksalnie idzie mi w nią znacznie gorzej niż w szachy.
Co do szachów to nie jestem na żadnym wysokim poziomie. Znam zasady, podstawy odnośnie debiutów, lubię grywać, ale nie mam w tym skilla szczególnie wysoka. Niemniej fascynuje mnie ta gra i bardziej szanuję, do tego śledzę rozgrywki i oglądam analizy partii, ale to już czysto hobbystycznie.
Ma sens tylko jeśli obie strony tego chcą, a i często decydują się tak późno, że i tak nie jest to do odratowania. Plusem terapii jest wtedy to, że zazwyczaj dochodzą do tego wniosku nieco spokojniej i mniej emocjonalnie.
Hm, myśląc nad tym pytaniem przypomniała mi się pewna była przyjaciółka. Kontaktu nie mamy już grubo ponad pół roku. I szczerze, łapię się na tym, że coraz rzadziej mam ją w pamięci. Może, ze względu na szacunek dla długich lat naszej przyjaźni, powinienem ją lepiej pamiętać, ale to wygląda tak jakby mój umysł wyrzucał ją powoli z pamięci. Nie czuję tęsknoty, cała znajomość skończyła się ciągnącym się miesiącami konfliktem, a teraz zupełnie nic, jakby to było coś całkiem odległego, choć dobrze pamiętam wiele szczegółów.
Więc myślę, że chyba nie potrzeba specjalnie usuwać wspomnień, umysł sam dokonuje selekcji, choć tutaj wspomnienia są, ale nie ma sentymentu.
U mnie potrafi się to dość szybko zmienić, ale w tym momencie nadszedł w końcu czas, by po trzynastu książkach przerwy wrócić na Szerer, a konkretnie do górskiego Grombelardu wraz z legendarną czarnowłosą łowczynią Karenirą...
Ja tego filmu zapewne nie obejrzę, a w każdym razie nie nazbyt szybko, bo nieszczególnie mnie interesuje, ale wiem o co chodzi i czytałem dość negatywną recenzję. I mam zagwozdkę, bo z jednej strony, recenzja ta była ewidentnie mocno lewicowa, z drugiej, sensownie punktowała kilka rzeczy, o których się słyszy wokół filmu. Problemem ma być przede wszystkim to, że film bardzo wybiela rodzinę Amy, która do dziś zarabia mnóstwo pieniędzy na jej muzyce i że ten film to część ich własnej autopromocji. Jestem w stanie uwierzyć, że tak to wygląda, bo bardzo pasuje do ludzkich zachowań. A tak się złożyło, że wiem też trochę jak to wyglądało rzeczywiście i no, ponoć właśnie filmowa wizja się rozmija z prawdą.
Do kina raczej się nie wybiorę, może kiedyś w jakimś streamingu, jak nie będzie innych propozycji. W każdym razie mam wrażenie, że lubimy filmy o arystach-wykolejeńcach, upadłych na dno geniuszach. Nie wiem, czy karmimy tym potrzebę jakiegoś dowartościowania się czy też potrzebujemy widzieć jak ktoś zastępczo przekracza granice, których my byśmy się bali przekroczyć?
View more
Niechże mi ktoś wytłumaczy fenomen tego politycznego konkursu, który co roku przyciąga mnóstwo widzów, jakby naiwnie wierzących, że będzie tam oceniana wyłącznie muzyka. Bo ja naprawdę nie rozumiem, co takiego jest w tym festiwalu politycznej poprawności, kiedy lewicowa Europa liże się po tyłkach, a my (i parę innych podobnych krajów) próbujemy im czymś zaimponować.