Była całkiem spokojna, tym razem nie obudził mnie kot zrzucający rzeczy z szafy ani ojciec łamiący sobie kręgosłup na schodach
Tylko sny miałem walnięte, śniła mi się dawna część tego co dawno dawno temu ledwo zacząłem - ja i dwójka moich znajomych byliśmy uwikłani w krwawe morderstwo dokonane na chłopaku który uciekł od dokonania swojego losu na ołtarzu zmumifikowanego inkaskiego króla mieszczącego się na poddaszu domu moich dziadków który jednocześnie był piwnicą
Chłopak ten mszcząc się za prześladowania (juz po tym jak go zamordowaliśmy więc nie wiem o co tu chodzi) zabił mi psa w dzień ślubu mojej matki z którą potem razem jeździliśmy po miasteczku Szczekociny wjeżdżając w witryny sklepowe - w sumie nie wiem co to miało na celu, ale kulminacją tego wszystkiego było to, że nieschwytany zbieg zdołał zniszczyć tron króla zrywając jeden z łańcuchów na których podwieszone były zmumifikowane ręce i przez to kult się rozpadł bo przepowiednia głosiła ze kto dotknie króla nieupoważniony umrze od razu nagłą śmiercią a trupa w pobliżu było brak
A potem zbieraliśmy ślimaki z trawnika żeby pielgrzymka ich nie rozdeptała przechodząc przez naszą działkę

View more