Chcesz wziąć wdech, Jade?
Potrzebuję chwili wytchnienia. Żyję w ciągłym biegu, starając się nieudolnie zatrzymać czas. Rezygnuję z tak wielu ważnych dla mnie spraw, których nie potrafię pogodzić z codziennymi obowiązkami. Studiuję, do tego gdy tylko mogę, opiekuję się chorymi rodzicami, a nie jest to łatwe, kiedy każdego dnia muszę być kilkadziesiąt kilometrów dalej na zajęciach. Nie mieszkamy w tym samym mieście, widuję się z nimi kilka razy w miesiącu, więc naturalnie bezustannie myślę o tym, co dzieje się w moim domu, co sprzyja wielu stresującym dla mnie sytuacjom. Nie mam czasu na stały związek. Wplątałam się w kilka krótkich romansów, ale żaden z nich nie był w moim życiu znaczący. Moi partnerzy nie dawali mi wystarczająco dużo ciepła, nie potrafili okazać zrozumienia dla mnie i mojego trudnego położenia, nie wspierali mnie. Nie wierzę w to, że mnie kochali, bo ukochanej osobie się pomaga, a nie przypatruje jej cierpieniu, a do tego wiecznie marudzi. Wczoraj zakończyłam jeden z takich układów. Każdy wyjazd związany z planowaniem mojej przyszłej kariery powoduje ogromne wyrzuty sumienia. Nie wiem, czy w tym roku zdecyduję się wyjechać do Norwegii, staż w jednej z węgierskich firm również stoi pod znakiem zapytania. To już nie na moje siły, Gabrielu. W tej chwili marzę o kubku gorącej kawy i dobrej książce, odkładam więc Edmunda Burke’a i jego „Rozważania o Rewolucji we Francji” na bok.