Jasne, że jesteśmy! Warto czekać na takie opowiadanie 💕
Kocham Was 😚😚
41 rozdział 2 części
- Ja... ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam że Ci nie powiedziałem. Leondre mi zabronił... - odezwał się blondyn kiedy skończyłam cała opowieść ledwo powstrzymując gniew i łzy.
- Boisz sie jakiegoś 16 latka? - zapytałam i zasmialam sie ironicznie.
- Nie jego. - wstał z łóżka i podszedł do okna, a ja nadal się w niego wpatrywałam. - Gdyby nie on nie byłoby nas. Nie byłoby mnie. To on miał kontakty do różnych firm, to jego ojciec wszystko organizował...
- Zaraz, chcesz powiedzieć że wasz sukces zależy tylko i wyłącznie dlatego ze ojciec Leondre miał kontakty? - wstałam i podeszłam do niego zdecydowanym krokiem.
- To właśnie powiedziałem.
- Aha i gdybyś mi o wszystkim powiedział wyrzucilby was?
- Nie nas tylko mnie. Albo znalezliby sobie kogoś na moje miejsce albo Leondre rozpoczął by solową karierę. - mówił nadal patrząc się wgłąb lasu za oknem.
- I wolałeś kłamać niż żeby cię wyrzucili? - przytaknął zrezygnowany. - Rozumiem że kariera jest najwazniejsza. Mimo wszystko dziękuję za wszystko. Cześć. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę drzwi, ale Charlie złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytal, a w jego oczach widziałam smutek.
- Do domu a dokąd. Podziękowałam za wszytko i tyle. Wybacz ale nie będę ci stawać na drodze do niesamowitej kariery opartej na szantażu. Cześć. - chciałam odejść ale złapał mnie mocniej. - Mógłbyś mnie puścić?
- Zaczekaj... - rozluźnił uścisk. - Chyba się w tobie zakochałem.
- Przecież ty jesteś gejem... - wydusiłam z siebie półgłosem by go nie urazić.
- Nie jestem. Nigdy nie bylem. - powiedział i spuścił wzrok.
- Przecież mówiłeś że jesteś...
- Kłamałem. Musiałem. Leondre mi zagroził. Zakochał się w tobie...
- Co za... - powiedziałam i ruszylam do drzwi szybkim krokiem.
- Zaczekaj... dokąd idziesz ? - wołał za mną ale nie zwalniałam kroku.
- Idę do niego. Musze się z nim rozliczyć...
- Czekaj Idę z tobą.. - nie słuchałam już go tylko szłam, a raczej pędzilam przed siebie...
41 rozdział 2 części
- Ja... ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam że Ci nie powiedziałem. Leondre mi zabronił... - odezwał się blondyn kiedy skończyłam cała opowieść ledwo powstrzymując gniew i łzy.
- Boisz sie jakiegoś 16 latka? - zapytałam i zasmialam sie ironicznie.
- Nie jego. - wstał z łóżka i podszedł do okna, a ja nadal się w niego wpatrywałam. - Gdyby nie on nie byłoby nas. Nie byłoby mnie. To on miał kontakty do różnych firm, to jego ojciec wszystko organizował...
- Zaraz, chcesz powiedzieć że wasz sukces zależy tylko i wyłącznie dlatego ze ojciec Leondre miał kontakty? - wstałam i podeszłam do niego zdecydowanym krokiem.
- To właśnie powiedziałem.
- Aha i gdybyś mi o wszystkim powiedział wyrzucilby was?
- Nie nas tylko mnie. Albo znalezliby sobie kogoś na moje miejsce albo Leondre rozpoczął by solową karierę. - mówił nadal patrząc się wgłąb lasu za oknem.
- I wolałeś kłamać niż żeby cię wyrzucili? - przytaknął zrezygnowany. - Rozumiem że kariera jest najwazniejsza. Mimo wszystko dziękuję za wszystko. Cześć. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę drzwi, ale Charlie złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytal, a w jego oczach widziałam smutek.
- Do domu a dokąd. Podziękowałam za wszytko i tyle. Wybacz ale nie będę ci stawać na drodze do niesamowitej kariery opartej na szantażu. Cześć. - chciałam odejść ale złapał mnie mocniej. - Mógłbyś mnie puścić?
- Zaczekaj... - rozluźnił uścisk. - Chyba się w tobie zakochałem.
- Przecież ty jesteś gejem... - wydusiłam z siebie półgłosem by go nie urazić.
- Nie jestem. Nigdy nie bylem. - powiedział i spuścił wzrok.
- Przecież mówiłeś że jesteś...
- Kłamałem. Musiałem. Leondre mi zagroził. Zakochał się w tobie...
- Co za... - powiedziałam i ruszylam do drzwi szybkim krokiem.
- Zaczekaj... dokąd idziesz ? - wołał za mną ale nie zwalniałam kroku.
- Idę do niego. Musze się z nim rozliczyć...
- Czekaj Idę z tobą.. - nie słuchałam już go tylko szłam, a raczej pędzilam przed siebie...