kilka razy czułam coś podobnego. gdy byłam w naprawdę złym stanie, nie miałam na nic siły i musiałam zmuszać się do stawiania kroków. a każdy z nich ciazyl mnie niemiłosiernie. miałam wrażenie, że robię to już ostatnią resztką woli i jeśli nie będę się pilnować, upadne, nie będąc w stanie podnieść się z powrotem. wtedy zylam dlatego, że musiałam. nie widziałam w tym większego sensu. w niczym go nie odnajdywalam i to mnie tak bardzo bolało. rozdzieralo mi duszę od środka. ten brak sensu, szerzacy się brak empatii, wieczna fałszywosc i ciągłe udawanie. we wszystkim widziałam te gorsza, ciemniejsza, bardziej realna stronę. nie umiałam znaleźć w niczym radości. okropnie się żyje jako dekadencka nihilistka negujaca wszystko wokół. teraz całkiem dosłownie my only hope stał się ten powrót mcr. naprawdę się z tego cieszę, czuję że w ten sposób dostałam kolejna szansę. cieszę się, że spełni się moje marzenie, że będę mogła żyć w czasach, w których ten zespół istnieje. dawno już nie byłam tak szczęśliwa. dla kogoś kto słucha tego zespołu od 6 podstawówki to znaczy naprawdę wiele. czuję, że przyszli w najbardziej odpowiednim momencie, akurat wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałam. i tak właściwie jedyne, co przychodzi mi do głowy to tylko
dziękuję.
View more