Jest to nazwisko tak sławne i popularne, że nawet nie interesując się horrorem, człowiek się na nie natyka, a do tego półki w empikach pełne są jego książek, które bardzo rzucają się w oczy za sprawą nazwiska.
King jest niewątpliwie najpopularniejszym i najbardziej poczytnym twórcą tego gatunku i tego nie można mu odmówić, jednakże z pewnością nie jest najwybitniejszy i sam nie nazwałbym go mistrzem. Jest cholernie mainstreamowy i taki powiedzmy, że do podobania się masowej publiczności. Zresztą horror ma wielu takich twórców, dość wymienić tu obok niego Grahama Mastertona. King bazuje na popularnych motywach, karmi ludzi tym, co znają i dobrze na tym wychodzi.
Ja jednak jestem wielbicielem grozy niemainstreamowej i przede wszystkim nie takiej typowej; zdecydowanie bardziej cenię tzw. niesamowitość, literaturę bliższą weird fiction, pełną dziwności, entropii i duchowego niepokoju. Dla mnie niekwestionowanym mistrzem grozy jest H.P. Lovecraft (choć w pewnych kręgach jest on zdecydowanie mainstreamowy, ale to jest tak ważny autor, że jego po prostu wypada znać), który wyznaczył kierunek rozwoju sporej gałęzi grozy oraz trochę zredefiniował grozę, budując ją nie na kategorii monstrum (co jest jakby podstawą grozy odkąd ta zaczęła powstawać), a na atmosferze i klimacie oraz strachu nie przed tym co znane bądź wyobrażone, lecz właśnie przed tym, co zupełnie nieznane (zresztą sam Lovecraft stwierdził, że strach przed nieznanym to najsilniejsza ludzka emocja). Ten horror nie straszy, bo i to nie jest w nim najważniejsze, on buduje atmosferę, nastrój i uderza w pewne podwaliny ludzkiego jestestwa, prezentując pesymistyczną wizję wszechświata, w której człowiek nic nie znaczy w obliczu nieznanego Kosmosu, a wszelkie poznanie nie ma sensu i prowadzi w najlepszym razie do obłędu. Lovecraft dotknął w swojej twórczości tego, co najbardziej dogłębne i delikatne w człowieku, podważył antropocentryczne myślenie, zrzucił człowieka z piedestału nauki i postępu. I w tym jest jego przewaga nad Kingiem, który po prostu gra ludzkim strachem oraz znanymi kulturowo motywami i obrazami. King to taki schabowy z ziemniakami na niedzielny obiad, a Lovecraft to przy nim stek z sezonowanej wołowiny, okraszony kieliszkiem dobrej whiskey (choć sam był abstynentem i mam nadzieję, że wybaczy zza grobu to porównanie).
Jeśli chcesz wejść w literacki horror to naprawdę nie musisz brać się za Kinga, równie dobrze można przeczytać jakiegoś starszego klasyka gatunku, Stokera, Le Fanu, C.A. Smitha, Blackwooda, Derletha czy z naszego podwórka Stefana Grabińskiego.
View more