Witaj Draco.
Lat temu nie wiele, bo zaledwie osiem lub też siedem, świat stał się innym miejscem. Można by rzec - bezpiecznym. Cóż, przynajmniej świat którym interesował się Malfoy, toć w końcu w nim mieszkał i to o jego dobro "troszczył się" najbardziej. Lecz gdyby dodało się jeszcze te marne 730 dni, powróciłoby się do mrocznych czasów gdzie sama myśl o Czarnym Panu napawała ludzi lękiem. Draco był wyjątkiem. Jego Czarny Pan przyprawiał raczej o drgnięcia odrazy.
Osobiście nie miał nic do starego Toma - ot, facet miał nawet kilka dobrych pomysłów, ale widocznie słabe metody ich realizacji. Czego jednak oczekiwać, gdy ich wykonawcami w większości byli brutalni psychopaci nastawieni na szerzenie pożogi? Co właściwe w nim go odpychało, prócz oczywistych braków w konstrukcji twarzy? Błahostka. Młody panicz był po prostu zażenowany częstymi porażkami uzurpatora, wzdychając również często nad pożałowania godnym doborem przybocznych. To właśnie ówczesna nieudolność, wiecznie usprawiedliwiana słabym stanem zdrowia czarodzieja, wywoływała w nim owe odruchy.
Ale to, było dawno temu.
Słowa wypowiedziane na głos pod szybko żeglującymi chmurami pozbawione były wyzywającego, wzniosłego tonu, jakim zazwyczaj posługiwał się Czarny Pan. Sam właśnie ton miał w sobie coś z zachowania człowieka, CZŁOWIEKA!, który długo wędrował, walczy i błądził. Nie wróżyło to nic dobrego, jednak młody mężczyzna przywdział maskę chłodnego zainteresowania, odwracając się ku, miał nadzieję, omamowi.
- Tom, cóż za miła niespodzianka. Powiedz mi proszę, co zagoniło Cię w me skromne progi? Szczerze mówiąc, żywiłbym głęboką nadzieję iż jesteś jedynie snem na jawie, jednak wiadomo iż nadzieja jest matką głupich, do których nie należę.
Osobiście nie miał nic do starego Toma - ot, facet miał nawet kilka dobrych pomysłów, ale widocznie słabe metody ich realizacji. Czego jednak oczekiwać, gdy ich wykonawcami w większości byli brutalni psychopaci nastawieni na szerzenie pożogi? Co właściwe w nim go odpychało, prócz oczywistych braków w konstrukcji twarzy? Błahostka. Młody panicz był po prostu zażenowany częstymi porażkami uzurpatora, wzdychając również często nad pożałowania godnym doborem przybocznych. To właśnie ówczesna nieudolność, wiecznie usprawiedliwiana słabym stanem zdrowia czarodzieja, wywoływała w nim owe odruchy.
Ale to, było dawno temu.
Słowa wypowiedziane na głos pod szybko żeglującymi chmurami pozbawione były wyzywającego, wzniosłego tonu, jakim zazwyczaj posługiwał się Czarny Pan. Sam właśnie ton miał w sobie coś z zachowania człowieka, CZŁOWIEKA!, który długo wędrował, walczy i błądził. Nie wróżyło to nic dobrego, jednak młody mężczyzna przywdział maskę chłodnego zainteresowania, odwracając się ku, miał nadzieję, omamowi.
- Tom, cóż za miła niespodzianka. Powiedz mi proszę, co zagoniło Cię w me skromne progi? Szczerze mówiąc, żywiłbym głęboką nadzieję iż jesteś jedynie snem na jawie, jednak wiadomo iż nadzieja jest matką głupich, do których nie należę.