@nicolas_roche#6 🇩🇪

N. Roche

Ask @nicolas_roche

Sort by:

LatestTop

Nienapisany.

"ʏᴇꜱ?"
Zadzwoni do mnie kiedy on idzie na nocną zmianę. Zadzwoni.
Albo ja zadzwonię. Przecież pamiętam, ile razy pisała, że nie może się doczekać, aż znów mnie usłyszy.
Nie mogę przestać myśleć o jej głosie. O tym słodkim dziewczęcym chichocie pomiędzy słowami tak odkrytymi, aż lekko zawstydzonymi. Nie mogłem spać przez trzy noce. Jej słowa odbijały się w mojej głowie niczym piłeczka w próżni. To, jak za każdym razem wzywała świętych w chwili, w której słyszała słowa samego diabła.
"ɪ ᴄᴀɴ'ᴛ ᴡᴀɪᴛ ᴜɴᴛɪʟʟ... "
Zadzwoni do mnie i wyzna, jak bardzo chce mnie widzieć. Grzech pochłonął ją całkowicie. Nie kochamy się. Nie. Ale co jeśli... co jeśli zmienię zdanie i powiem, że ją kocham, a potem zniknę jak ozon po burzy? Mógłbym rzucić pochodnię w jej życie i patrzeć jak uciekając od zniszczenia, wpada w moje ramiona. Ale nie chcę. Ona coś leczy. Ja też coś leczę. Oh, jest taka słodka. Taka idealna. Mógłbym... gdybym tylko był przegniły do kości. Jeszcze nie jestem.
"ɪ ᴡᴀɴᴛ ʏᴏᴜ. ɪ ᴡᴀɴᴛ ʏᴏᴜ ꜱᴏ ʙᴀᴅ"
Zadzwoni, a potem będzie nasłuchiwać pod drzwiami, czy on już wraca. Powie mi o swoich marzeniach. O tym, że chciałaby wyjechać ze mną daleko w góry i mieć stadko owiec. Z tyłu głowy czai się myśl "A co, gdyby tak uciec?". Porzucić wszystko i udawać, że nigdy nie istniało? Nie, konsekwencje.
"ᴛᴇxᴛ ᴍᴇ ᴡʜᴇɴ ʏᴏᴜ'ʟʟ ᴡᴀᴋᴇ ᴜᴘ"
Zadzwonię, bo fizycznie będę odczuwał brak kontaktu, a słodki głosik w słuchawce uciszy głodnego potwora.Niech mówi, póki nie zapomnę gdzie jestem.
"ʏᴏᴜ'ʀᴇ ᴍʏ ᴅ0ᴘᴇ"
Zadzwoni, bo potrzebuje komfortu. Poprosi, żebym się z nią spotkał. Nie mogę odmówić. Przecież topnieje w rękach niczym gorąca czekolada. Gotuje się od środka, a ten żar wylewa się z jej oczu. A co jeśli się wyda? Co, jeśli się zakocha? Oh, to już? Boże... Trzymała to zbyt blisko serca zbyt długi czas, mała kłamczucha. Ale kogo to obchodzi?
"ɪ'ᴍ ɴᴏᴛ ʏᴏᴜʀꜱ ᴀᴛ ᴀʟʟ."
Zadzwonię, bo moje serce łamane jest średnio raz lub dwa razy do roku. Zadzwonię, bo już mnie to nie rusza. Zadzwonię, bo wiem, że i tak stracę kontrolę, a hamulec wyrzucę, jadąc wprost na ścianę. Mam już doświadczenie. Zadzwonię, bo czystość nie jest dla mnie. Próbowałem i nigdy nie wyszło. Nie ma już granic, których nie przekroczę.
"ɪ ʜᴀᴠᴇ ᴀ ʟᴏᴠᴇʀ. ɪ'ᴍ ꜱᴏʀʀʏ"
ᵈʳᵃᶠᵗ

View more

Nienapisany

Know your worth. Control your emotions.

Znasz ten moment kiedy pragniesz znaleźć w sobie guziczek odpowiadający za wyłączenie emocji?
Nie chcesz już czuć nic. Chcesz się odciąć, wyłączyć głos w głowie i sprawić, żeby nastała cisza. Już nie mogą cię skrzywdzić. Nie mogą cię zezłościć, nie mogą zasmucić, nie mogą złamać serca. Chcesz wyciszyć nieodwzajemnione uczucia, stratę kogoś bliskiego, zadaną ci niesprawiedliwość. Potrzebujesz ukoić emocjonalny ból? To możliwe, ale uważaj, bo nie ma nic za darmo.
Kiedy już wejrzysz w siebie tak głęboko by "go" znaleźć i postanowisz go nacisnąć, to nie będzie już powrotu. Może nie od razu to zauważysz. Może dopiero za jakiś czas kiedy pojawi się ktoś o czystych intencjach. Lepiej, żeby się nie pojawił, bo dostaniesz rykoszetem.
Wszystko, co wyłączysz, wróci do ciebie, ale w innej formie. Nie odpowiesz na ich dobro, a próba włączenia się ponownie może być bardzo bolesna, pełna łez i krzyków bezradnej złości. To twój wybór. Przecież emocje były zbędne, więc zostały zapuszkowane. Twoja osobista Puszka Pandory, gdzieś w twoim ciele.
Kontrolując emocje, powoli zatruwasz własne serce. Umiera ufność. Umiera pewność. Pozostaje tylko opuszczona twierdza, w której hula wiatr. Nic cię nie rusza. Choćby burzyli ściany, ty pozostaniesz niewzruszony. Ale kiedy ktoś przyjdzie uporządkować i posadzić kwiaty oraz przepędzić chmury, nadal zanurzony będziesz w beznamiętności. Dlaczego najsmutniejszą częścią tego jest to, że twierdza chroni coś bardzo delikatnego i zdolnego do rzeczy nieopisanie dobrych?
To wtedy kiedy po kłótni nawet nie zależy ci czy ta osoba do ciebie zadzwoni i ty też nie zadzwonisz. To wtedy kiedy obojętność jest twoim najlepszym albo najgorszym strojem. Nic nie czujesz. Masz to gdzieś.
Ja zostawię moje emocje bez kontroli. Nakrzyczę na ciebie kiedy moje serce pożera złość i żal. Wykrzyczę i o tym zapomnę zaraz kiedy skończę się pieklić. Nie będę tego w sobie nosił i robił z tego cegieł twierdzy. Kiedy będę szczęśliwy, będę się śmiał się i tańczył, choćbym był jedyny wesoły w pokoju. Gdy pierś przeszyje ból i smutek, uronię łezkę, a gdy pokocham, tę miłość poczuje każdy wokół.
Nie będę kontrolował emocji, które prowadzą do uczuć. Brak uczuć to hermetyczny świat kwiatka ze szklarni. Ma tyle do zaoferowania swoim pięknem, a nawet słońce go nie widzi, mimo że tam jest.

View more

Know your worth Control your emotions

+ 2 💬 messages

read all

Flirtowanie z katastrofą.

Wyobraź sobie ciemność tak czarną, że przerażającą.
Jesteś tylko... hm, lewitującą myślą, choć tak naprawdę nie jesteś. Całe twoje ja stoi tam, nieskrępowane, ale całkowicie unieruchomione. Wolność, ale niewola. Nikt cię nie trzyma, lecz objęty ciasno jest każdy twój centymetr. Najbardziej czujesz ten uścisk w swojej głowie, w tej panicznej myśli, którą się stajesz. Nie wiesz, gdzie zaprowadzi jakikolwiek ruch. Oh, przecież nie możesz się ruszać.
Czego się boisz? Nie widzisz się, choćby przytknąć sobie rękę pod sam nos. Dotknij swojej twarzy, żeby się upewnić, ale... ale czy to na pewno twoja dłoń? Czy na pewno jest częścią twojego ramienia? Nie wiesz, czy ktoś nie stoi tam z tobą. Co, jeśli palce zacisną się na tobie, wpiją boleśnie i rozerwą na strzępy?
Nie możesz oddychać? Ciemność cię dusi? Krzycz. Nikt nie usłyszy. Poza mną.
Będę tam. Może to moje palce rozczłonkują twoją duszę. Może to ja chwycę cię nagle i rozszarpię. Nie będzie śladów. W końcu jesteś tylko unoszącą się w próżni myślą. To wszystko zależy od ciebie. Mrok to wnętrze twojej głowy. Twój sen. Twoje marzenia. Dlaczego tam jestem? Wpuszczono mnie. Będę cię karać, lizać twoje niewidoczne rany. Zdrapię stup. Nie pozwolę na zagojenie. Będę dotykał zadry i zadawał nowe. Jestem sadystą i podnieca mnie perspektywa zadawania bólu. Proś, żebym przestał. Chcę cię na kolanach.
... na kolanach.
Zmień narrację
Słyszysz swój oddech? Wsłuchaj się. Pozwól, że znów zaplotę palce na twojej myśli, lecz tym razem delikatnie. Oprzyj się o mnie w mroku. Przecież jestem tam cały czas. Tuż za tobą. Niech powiodę językiem po twoich fantazjach. Paniczna myśl zamienia się w rozkoszną. Ciemność obejmuje i odbiera ciężar. Rozluźnia mięśnie, pozwala zmysłom się wyostrzyć. Opuścisz gardę, a ja szepnę ci do ucha wszystko to, czego dotyczyły marzenia odbijające się echem tam, niżej. Ba, zrobię ci to wszystko w tej ciemnicy, w moim azylu, gdzie nie istnieje nic innego poza moim oddechem na twoim karku. Wiem, że lubisz kiedy mrok ze mnie wlewa się w ciebie i ciąży w podbrzuszu. Krzycz. Nikt nie usłyszy. Poza mną. Proś o jeszcze.
Jedni boją się ciemności, a inni odnajdują w niej wybawienie. Scenariusz piszesz ty i nieważne, czy wolisz światło, bo ciemność zawsze na nie czeka, zanim zostanie rozproszona.

View more

Flirtowanie z katastrofą

People you may like

bqbq_00’s Profile Photo Buraq
also likes
Want to make more friends? Try this: Tell us what you like and find people with the same interests. Try this: + add more interests + add your interests

Życie po śmierci.

Znam cię.
Wiem, jaki jesteś. Wiem, co zrobisz.
Często to słyszysz?
Każdego dnia coś się zmienia tam w środku. Nie zobaczysz tego od razu. To trwa miesiące, czasem lata. Spójrz wstecz. Nadal śmiejesz się z tych samych żartów co pięć lat temu? Gratulacje. Jeszcze się nie zmieniłeś. Już nie są takie zabawne? Oh, popatrz na tę osobę. Wygląda jak ty, porusza się jak ty, je tą samą ręką co ty. Mówi tak samo, ale myśli zupełnie inaczej. Podejmuje inne decyzje, bo widzi świat z innej perspektywy. Może nadal nie jest to wielka zmiana, ale... ale nie, nie znają cię. Znali wersję, która przeminęła. Mówią inaczej? To tylko wyobrażenie o tobie, a na dodatek wszystkie mogą być odmienne, ponieważ każdy widział cię w innym stadium przemiany.
Ja siebie nie znam. Jeszcze nie.
Wyszedłem z poczwarki i trudno mi zdecydować czy zostałem motylem czy przeszedłem odwróconą ewolucję i teraz jestem gąsienicą. Zbyt wcześnie by postawić wniosek...
Zaglądam w głąb siebie, jakbym wchodził do nowego pokoju, widzianego pierwszy raz po remoncie. Rozglądam się uważnie, próbuję zarejestrować znane elementy i te nowe, które przekształciły tak naprawdę wszystko. Meble te same, ale ściany zmieniły kolor, dodatki też już przedstawiają zupełnie inny styl. Firanka nie taka jak była, zamiast wiernego psa jest zachłanna świnia, łóżko mniejsze, żeby spać bliżej siebie, bo przecież nie w pojedynkę. Z barku wypadają ostre narzędzia, dywan zaś jest mięciutki jak chmurka. Na stole stoi kaktus większy niż wcześniej i sterczy na nim różowy kwiatek, a w telewizorze migają dawne, ukochane momenty — poruszają tylko te bardzo odległe. To tylko przenośnia, lecz...
To nadal mój pokój, ale jakby nie mój. Muszę go poznać ponownie i rozgryźć jak te wszystkie elementy łączą się, by stworzyć spójną całość. Z czasem zacząłem wyrzucać to, co stare i wnosić nowe. Lubię zmiany, lubię eksplorację. Każde moje "nigdy" mogło zamienić się w "teraz!". Wszystko, co kiedykolwiek powiedziałem, nie ma już żadnego znaczenia. Tylko tyle wiem w tej chwili. To jakby ktoś wymazał część mnie, uznając, że te dane nie są już potrzebne i trzeba miejsca na to, co nadejdzie.
Nie znasz mnie. Już nie. Ja ciebie też nie, bo nawet kamień, choćby nie wiadomo jak zapierał się w swojej trwałości i niezmienności, też ulega językom czasu, które liżą go nieustannie. Bywa jednak, że trzeba wyjść z siebie i stanąć obok, żeby to zobaczyć.
To co, znasz mnie czy nie?

View more

Życie po śmierci

Dar od losu.

zaduszezlap’s Profile PhotoRose
Przebaczenie zawsze jest lepszym wyjściem. Ale czy stać nas na taki luksus? Nie.
Nastąpiła emocjonalna nędza. Wszystko, co dobre, zostało rozdane za bezcen i nie ma zwrotów, ale to dobrze. Pustka to nowy rozdział.
Nawet kiedy wszystkie powody znikną, cała prawda okaże się kłamstwami, ty stój pewnie, bo lojalność wobec siebie samego jest twoim błogosławieństwem i klątwą. Stój przy własnych przekonaniach choćby próbowali wybić ci je z głowy. Dosłownie. I to jest klątwą — niczym dzikie psy oszczekają cię, pogryzą jeśli pozwolisz. Stój, bo i tak cię pobiją, ale ty się podniesiesz. Siniaki znikną. Te niewidoczne też. Chyba że jesteś chodzącą słabizną. Wtedy leż tam obity, może dostąpisz wymuszonego przebaczenia i lobotomii, która okiełzna twoje dzikie fanaberie.
Zawsze masz dwa wyjścia. Dać się pobić raz jeszcze lub nie pozwolić na to nigdy więcej. Druga opcja jest trudniejsza, bo wymaga posiadania charakteru ze stali. Nie masz? Próbuj go wykuć. Najważniejsze jednak jest to, co jest błogosławieństwem — jeśli się nie dasz, to twój honor i szacunek do siebie nie cierpi, bo nie zeszmaciłeś się dla akceptacji. Nadal będziesz mógł spojrzeć w lustro.
Bądź wierny temu, co ma znaczenie. Bądź wierny sobie, bo wszystko się kiedyś kończy i to od ciebie zależy czy będziesz czyimś wycierusem, czy mimo poniesionych ran, wciąż będziesz trzymać się swego, mając pełną świadomość, że ścieżka, którą idziesz, została wybrana przez ciebie.
Moja w tej chwili jest wspaniała. Taka, jaką pamiętam, choć zanim na nią wszedłem... musiałem przebić się przez gęstwiny obłudy. Już nigdy nie chcę patrzeć w tamtą stronę, bo to było jak namiot w cyrku dziwaków, a ja nie chcę być klaunem.
Teraz świeci słońce i pachnie bzem, jak za dawnych lat. Zaraz zrobi się bardzo gorąco, nasycone łąką powietrze będzie falowało w oddali, w wysokiej trawie hałasować będą świerszcze, a ja... a ja znów pójdę nad ulubione jezioro. Tak bardzo brakowało mi tego miejsca... Było warto "spalić Rzym", by zawitać tu raz jeszcze.
Już wyrzuciłem maczetę. Nie ma więcej krzaczorów z kolcami. Możesz do mnie przyjść tylko, jeśli twoje serce jest czyste. Ja swoje szorowałem długo, żeby wrócić do siebie i do tej cudownej przestrzeni zwanej spokojem ducha. Ale czy naprawdę chcę, żeby ktoś do mnie przyszedł? Nie. Nie chcę. Każdy niesie w dłoni nóż, a ja miałem już ich tyle w plecach, w sercu, w ustach, że niemalże stałem się potworem z koszmarów. Problem w tym, że ja lubię być potworem i gdybym nie zatrzymał się na czas... wciąż tkwiłbym w niekończącej się bijatyce. A czasem trzeba wziąć wdech i sprawdzić, czy twarz jest na swoim miejscu. Przecież później zerknę w lustro, no nie?
Każdy intruz stanie się karmą dla ryb z jeziora, bo raju trzeba bronić. Zawsze trzymam swoją stronę i nigdy nie będę częścią czegoś, co uważam za upadek, więc bezmyślni goście wejścia do azylu nie znajdą.
To wszystko to jednak kolejna rozciągnięta metafora, którą można interpretować tak, jak się chce. Prawda jest krótka.

View more

Dar od losu

Martwe pocałunki.

krzykaniolow’s Profile PhotoLeila Alçhuri
Posłuchaj o czymś, co jest półprawdą wciskaną młodym. Młodszym niż my.
Wiesz, czym jest miłość? Odpowiesz: tak. A zwykle poprawną odpowiedzią jest... nie. Nie wiemy.
Dwoje ludzi płci dowolnej, lubią się, chodzą kąpać się w zatoce na golasa w biały dzień, chcą spędzać ze sobą calutki czas i najlepiej nie odrywać od siebie wzroku podczas każdej kolejnej czynności. Uśmiech. Głowa zamienia się w balonik. Oh, jakie to przyjemne, ten umysłowy pustostan, ale też wynajem na czas nieokreślony. To jak nieschodzący haj. To moja ulubiona część relacji. Niekończące się napięcie.
Mhm, tak to wygląda w dużym skrócie.
Ale to nie jest jeszcze miłość. Może nią być, ale nie jest. Będzie. Albo i nie.
Deszcz.Burza. Pożar.
Obserwuj uważnie gdy sztorm znad morza wchodzi na ląd i zrywa ci dach. Nie, nie patrz na zdjęcia, które latają nad głową, bo i tak się roztrzaskają. Patrz na drugą połówkę. Patrz uważnie, ale nie stój biernie. Czytaj ruchy i staraj się ocalić dobytek. Albo nie.
Strach.
Zawsze obecny podczas kataklizmu. To nieodłączny składnik przepisu na nieszczęście.
Stoi? Piszczy w kącie, pozwalając by wszystko się rozleciało? A może próbuje łapać to, co najważniejsze? Nie? Oh, poleciał/a do sąsiada? Ups...
Zgliszcza.
A ty... Ty już wiesz.
Wypalenie.
Prawdziwa miłość jest rzadka jak biały kruk i prawdopodobnie nie zdarzy się większości z nas. Prawda naga jak tyłek kochanka nad wodą w letnim romansie.
Świat może się przewrócić do góry nogami i tam, gdzie był ląd będzie morze, ale ty i twój wybór nadal tworzycie całość. Większość puści rękę.
Lojalność do krwi. Oddanie z tytanu. Pewność trwalsza niż diament. Zalej to wszystko pasją i spojrzeniami w swoim kierunku. Jestem z tobą i dla ciebie.Kocham cię, więc zrobię wszystko, żeby dom nie był miejscem, a splecioną ciasno więzią. Usunę wszystkie niedogodności i wyrównam grunt. Chodź, zapuść korzenie. Jak nadejdzie sztorm i rozwali wszystko w pył to nic, bo zbudujemy szałas i jakoś będzie. Musisz jednak być ze mną.
Ale... wiesz, to wszystko to tylko historyjka. Romantyczne wyobrażenia. Wielu z nas chce czegoś tak intensywnego i głębokiego, ale niestety większość z nas jest płytka emocjonalnie i popaprana na tyle, by nie znać swego miejsca ani nawet nie umieć go znaleźć.
Czy to ma znaczenie? Nie. Jesteśmy tylko zamknięci w ramie mojego azylu, w którym nie istnieje przeszłość, a przyszłością jest tylko nadchodzące lato.
Jestem już kimś zupełnie innym. Ty też będziesz. Wystarczy, że przyłożysz usta do ust. Nie marnuj czasu. Zrób to teraz, bo za chwilę może być za późno.Pochylimy się nad sobą nawet jeśli nie będziemy się kochać.
Masz w piersi ogiera strzelającego iskry spod kopyt? Inni mają tylko koniki morskie. Dlatego zawsze nie wychodzi, bo miłość miłości nie jest równa. To samo z romansem, przyjaźnią i każdą inną ludzką relacją.
Po co komuś bolesne uczucie "na zawsze" kiedy można drzeć ubrania i dzielić "la petite mort" w dzikości chwili? Cardio ci służy.

View more

Martwe pocałunki

Nierealny świat.

Moja droga,
wracam do domu. Czy masz dla mnie owoc swej ziemi? Dziewczę wyrosłe ze skały; z nasiona zrodzonego w polarnych zorzach, o włosach srebrnych i oczach niebieskich jak zamarznięty warkocz wodospadu, cieknącego z serca fiordu.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ spróbowałem owoców innych, lecz nigdy swojego. Niech nuci dla mnie Helvegen parząc poranną kawę nad zamgloną rybacką wioską. Niech plecie włosy i nie pyta, dlaczego jest tu tyle kruków i dlaczego wszystkie lądują na dachu mojego azylu. Niech ona to już wszystko wie, bo jest taka jak ja. Myśli spływają na jej język w tym samym języku jak ten, który jest moim prawem urodzenia.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ pozwól kr. wi spienić się i połączyć tak, jak powinno być. Pozwól poczuć zapach trawy koszonej kosą o poranku; usłyszeć dźwięk pękającego drewna pod uderzeniem ostrza. Moje uszy są już zmęczone bezmyślnym jazgotem. Daj mi ciszę i świeżość. Już nie pamiętam jak to jest gdy zimna rosa moczy nogawki, a kamienie na plaży chrzęszczą w rytmie kroków. Pchnij to w moim kierunku. Będę udawał, że nigdy cię nie opuściłem i nie widziałem świata, ale dziewczynie z zorzy w zimne noce opowiem o wszystkich miejscach, o których nie śniła.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀byłem już wszędzie, ale nigdy nie byłem z tobą. Wrócę. Poproś, a wyhoduję nowego Fenrira i sprzedam go Baldurowi za złote skrzydła walkirii. Kiedyś pewni Włosi nauczyli mnie fachu. Wiem, jak się targować. Spójrz, już prawie maj, a wciąż pada śnieg. Może to nieśmiałe kroki straszliwej fimbulvinter? Przecież jestem tylko mitem. Ty też.
Daj mi tylko wszystko, czego chcę, a ja może nie odrzucę tego kiedy przypomnę sobie, kim jestem. Niech nie porwą mnie dawne namiętności i podniety. Niech niszczyciel we mnie śpi, jak trolle w górach. Odrzucałem cię od lat. Może wreszcie powinienem cię przeprosić.
Droga Norge,
twarda i surowa, pełna tajemnic i niezdobytych miejsc, silna i dumna; kraino nieugiętych, bądź dla mnie łaskawa kiedy uczę się chodzić po śliskich skałach na nowo. Ukryj mnie w mgłach. Przywitaj jak swoje dziecko, które wróciło z długiej podróży. Zmęczone i doświadczone, lecz bogate w skarby, których nie mógł mieć nikt inny.
A gdybym znów zechciał ruszyć, chwyć mnie za ramię, ale nie zmuszaj. Wypowiedz jedynie moje prawdziwe imię.
Ja i tak znów rozwinę skrzydła, jak kvitravn szepczący do mego ucha o odległych kompanach.
Może spotkam przeznaczenie na końcu świata. Skoczę z krawędzi i nauczę się latać. Może spadając, odnajdę chwilę szczęścia, bo szukając jej na ziemi, przypominałem ślepca. Wiesz, że to grzech zwiędnąć w ciepłym łóżku.

View more

Nierealny świat

Wiosenna awaria.

Czasem przyjemnie siedzieć na murku i patrzeć jak płatki magnolii lądują na tafli zielonkawej wody. W rękach szeleszczą jakieś kartki, od czasu do czasu przeglądane leniwie kiedy oderwać twarz od cieplejszego słońca. Jakieś kartki tak naprawdę nie są jakieś, a mają znaczenie dla tego, kto je wypełnił. Tylko dla niego.
Przez kwaśny zapach bagna przebijają słodkie aromaty kwiatów, prężących się do ostrego wiosennego słońca. Ptaki śpiewają i znów... po co patrzeć w zapiski kiedy można zamknąć oczy i grzać lico? Promienie tak przyjemnie pełzają po skórze...
Czasem koło ucha przeleci mucha, otworzysz oczy i... oh tak, tam w wodzie? Myślisz, że to ręka? I jeszcze jedna! To tylko rzeczy, na których mi zależało, a teraz gniją i nic mnie już nie obchodzą. Wysuwam stwierdzenie, że ludzie to balast, a najsilniejszą, najlepszą wersją siebie jestem gdy tańczę sam. Miałem w plecach tyle noży na łamach lat, że w końcu wyciągnąłem je i... stałem się tym, za kogo mnie brano. Aligator załatwi sprawę. Widzisz, już szarpie ciężkie cielsko napuchnięte rzeczami nieważnymi i przeterminowanymi.
Niedaleko, gdzieś za plecami przez kakofonię luizjańskiej natury przebija się uporczywe miarowe szuranie, jakby ktoś popychał stół o centymetr, raz za razem. Ktoś tam sapie, że uda jak jedwab, ale jak się odwrócić to przez zbite okno gnijącej chaty widać tylko spoconego elegancika kiwającego się nad starą kobietą o ufarbowanych na buraczkowo włosach. Wygląda na zadowoloną ze swojego położenia, choć oczy ma zasnute bielmem, ale on tego nie widzi. Widzi zupełne przeciwieństwo. Soczysta, młoda, gładka czerwonowłosa piękność. Tylko dla niego. Trzeba było nie żreć bagiennych grzybów. Ale czy to na pewno grzyby? Co jeśli to sprawka czegoś, albo... kogoś? Moja? Oh nie, ja bym nie mógł.
Deski pomostu pod butami miękko rozłażą się na pojedyncze włókna. A gdyby tak wpaść do tej mętnej wody, aligatora i trupków? Ugh, szkoda ubrania. Może rzucić okiem na kartki? Mhm, tak szybko, tak po zdaniu. Żaby cichną przez gromki śmiech wibrujący nad taflą. Papier rozmięka w kontakcie z wilgocią, rozpada się i przestaje istnieć. Tyle znaczy...
Moi przyjaciele, ja i wy, jesteśmy wybrakowani.
Pełni złych cech i zepsutych charakterów. Jesteśmy kukłami braku pewności, zazdrości i zawiści. Jesteśmy tacy, bo jesteśmy gorsi. Jak każdy czarny charakter, który nienawidzi bohatera, bo czegoś mu brakuje. Te kartki? To wyrywki z wielkiej księgi mądrości. To mój profil psychiatryczny pełny słabości i skrzywień. Wasze też tam są, wydrzyjcie kartki, dowiedzcie się, kim jesteście. Napisane ręką, która nigdy nie miała odwagi się wyprostować i wskazać niczego wprost.
Jak przegrywam to i tak wygrywam.
Ale... Przecież to wszystko nie istnieje. Nic co właśnie powiedziałem, nie wydarzyło się, a na dodatek nikt już nie wie, kim tak naprawdę jestem. Może tylko diabłem o stu twarzach z językami sarkazmu, rozdwojonymi jak u węża.

View more

Wiosenna awaria

Test szczerości.

anomaliemyslowe_’s Profile PhotoMiâ Saůnděrs
Kto widział szczerość, by móc ją przetestować?
Testujemy siłę kłamstwa, a ono, pomimo że ma krótkie nóżki to zasuwa dzielnie. Owo Kłamstwo ubrane jest w woale i wstążeczki z pomalowanymi usteczkami, gotowymi na trujące pocałunki. Nie ma czegoś takiego jak "kłamać aby chronić". Odkrycie oszustwa pod piękną otoczką boli jeszcze bardziej niż ta naga, brudna prawda z posklejanymi włosami.
Szczerość zgniła w piwnicy. Zginęła tragicznie dźgana i duszona ułudą. Leży tam teraz napuchnięta, zalana przez przerośnięte ego oprawcy, niczym denat pełen gazów — jak obrzydliwy balonik, który nie wiadomo kiedy zrobi "pop!" i zaleje wszystko potwornym smrodem rozkładającej się samokontroli, a raczej jej braku. Mówi się, że nie ma niczego okropniejszego niż śmie.rć pięknej kobiety. Powiedzmy, że szczerość nią była.
Czy szczerością jest mówienie wprost każdej rzeczy, która przyjdzie nam do głowy? Nie zawsze, bo czasem to wyrywne emocje, a te zmieniają się jak pozycja słońca na niebie. Nieszczerością więc kłamstwem staje się trzymanie tych myśli pod czupryną niczym we wspomnianej piwnicy. Jest nim także udawanie, że szczerość tam nie dogorywa. Boisz się? Tak. Boisz się. Dlatego spartaczono praktycznie wszystko.
Wiesz co? Zmniejsz oczekiwania i nigdy nie poczujesz żądła zawodu. Szczerość to podstawa. Tak jak zaufanie, a jedno bez drugiego nie funkcjonuje.
Zatrzymaj się na chwilę kiedy będziesz czuć szczęście. Rozejrzyj się po znajomych twarzach. Dokładnie je przestudiuj. Spójrz w oczy, nie na usta. Niektóre rozciągają się w karykaturze sympatii, ale oczy mają niczym śnięta ryba, kręcą głową, a zębami zgrzytają kiedy mrugasz. Słuchaj dokładnie, bo z delikatnej bibułki sugestii mogą wystawać czubki żyletek.
Szczerość zawsze leży tam, gdzie kwitnie radość z twojej radości. Tylko ktoś prawdziwy jest w stanie cieszyć się z tobą. Inni tylko czekają żeby coś wytknąć, wskazać błąd nawet jeśli nim nie jest.
Kilka lat temu cieszyłem się wyborem. Czyimś. Bardzo i szczerze. Jako jeden z nielicznych w licznym gronie. Dzisiaj tego już nikt nie pamięta.
A co ze mną? Wychodzę pod rękę z błędami* przeszłymi, obecnymi i przyszłymi. Przecież tyle ich było... I nikt nie będzie mnie z nich rozliczał. Szacunek kłania się w pas i pozdrowienia bazgrze kapeluszowym bażancim piórkiem w ciepłym, mokrym od aperolu piasku. Pozdrowienia dla posprzątanego strychu w głowie.

View more

Test szczerości

Twarzą w twarz.

Twarzą w twarz jest tylko sztuczna maska z uśmiechem. Pod nią tkwi skomlący człek o fantomowym bólu, niezdolny do akceptacji zmian, zatankowany zawiścią po korek, z kieszeniami pełnymi szpili do wbijania przy przyjacielskich uściskach.
Trucizna jest dla twego dobra, pamiętaj.
Twarzą w twarz

Okiem prawdy.

anomaliemyslowe_’s Profile PhotoMiâ Saůnděrs
Tuziny substytutów.
Każdy z nich może być idealny w swój unikatowy sposób. A i owszem, każdy zamiennik będzie błyszczał swoim własnym światłem. Będzie otoczony przez aurę indywidualności, której nie da się podrobić.
No masz, spójrz jakie to ładne, jakie fajne. Weź, nie kapryś jak dziecko.
(Ale Ono jest... dzieckiem. Pozostałością po dziecku — beznadziejnie infantylnym, głodnym porywów radości, przygody — żyjącym w każdym jego uderzeniu, w szumie krwi rozsadzającej skronie w ekscytacji...)
I stoi tam, niewzruszone, obojętne. Może spróbuje. Da szansę. Hm, może nowy smak nie jest taki zły. Zęby zatopią się w zamienniku, który będzie smakował niczym ambrozja miejsc, w których [Ono] nigdy nie było. Smaczne? Inne, ale smaczne. Z jedną tylko różnicą... Nie jest ulubionym smakiem.
Miłość.
To coś, co śpi bardzo głęboko pod wieloma warstwami tego, kim jestem. Chowam to w najciemniejszej dziurze mojej duszy. Bywa, że także poza zasięgiem moich własnych oczu. Gdybym chciał ją w sobie odszukać, to zapewne minęłaby dłuższa chwila. To wszystko dlatego, że owa miłość jest najcenniejszym, najczystszym elementem mnie. Jest jak diament o nieskazitelnej jakości.
To moja niewinność, moja słabość, moje niemowlę, które łatwo skrzywdzić kiedy nie jest się ostrożnym. Nie zrozum mnie źle — to także mój tytan, kolos, boska statua dotykająca krawędzi słońca. Taka słabość lub potęga może trafić tylko w wyjątkowo silne, ale także delikatne ręce.
Moja Miłość nie wychyla łebka ze swojego gniazdka, w którym żyje sobie cichutko, czasem tylko wystawiając jedno ciekawskie oko. Nie dlatego, że boję się, że zostanie upuszczona i roztrzaska się na maleńkie kawałki. Strach to strata czasu. W tym wypadku powód jest inny — nie pozwolę macać swojego diamentu komuś, kto ma ubabrane, lepkie ręce i brud pod paznokciami. Coś tak cennego może trafić tylko w dłonie znające wartość i ciężar powierzonego skarbu. Musi być to ktoś, kto spojrzy na tę Miłość i pomyśli: JAK DOBRZE, ŻE JESTEŚ MOJA.
Wszyscy lubimy o niej myśleć nawet jeśli jest niczym święty Graal, który kiedyś był, ale się zgubił.
Czym zatem dla mnie jest? Oh, to banały. Romantyczne banały. Wbrew pozorom jestem banalnie romantyczny, bo chcę, żeby moja Miłość była najlepsza, najszczęśliwsza, najpiękniejsza, bo jest tylko moja i ja wiem, że to, co dam z zewnątrz siebie też będzie perfekcyjne. Spełnię każde życzenie...
...dlatego nie mogę kłamać sercu, w którym miłość mieszka. To żyjące we mnie dziecko, a dziecka się nie oszukuje, bo łatwo je zranić. Nie podsuwa mu się tego, czego nie chce tylko po to, żeby przestało szarpać za rękaw. Musi dostać to, czego pragnie, czego potrzebuje, żeby być w pełni tą cudowną beztroską energią.
Próbowałem TEJ nieprawdy. Język stanął mi kołkiem w gardle i prawie mnie udusił. Umierałem od szkodliwych zamienników, aż wyschłem prawie na wiór.
Nienawidzę kłamstw, a tych do lustra najbardziej. To cyjanek emocjonalny.

View more

Okiem prawdy

Zmiażdż to.

Wiesz, co najbardziej irytuje ludzi, którzy próbują mieć słowo w twoim życiu?
Kiedy nie ulegasz scenariuszom napisanym dla ciebie w ich głowach. Bo nie chcesz, bo nie czujesz tego, bo twoje serce zobojętniało, bo przeczucie ci tak mówi albo po prostu — rozpraszasz się czyimś innym.
Rozwalasz im wszystko. Jak śmiesz?!
Nie cierpią tego. Niektórzy z nich sięgają po manipulację. Kiedy dało się odczuć, że wina nie jest po twojej stronie, a ktoś twierdził inaczej? Właśnie, to ten moment. Może warto powiedzieć "Mam to gdzieś" i odejść, zostawiając ich z bałaganem w myślach, który wylewa się z nich przez usta? Widzę to jako sposób dbania o samego siebie. Całkiem skuteczny, choć wymagający silnej woli i natychmiastowej amputacji gnijącego kawałka, który przyrósł do ciebie czort wie kiedy. Spokojnie, pewnie w końcu nauczysz się robić to bezboleśnie dla siebie.
Zatrzaskiwanie im drzwi przed nosem sprawia niemalże sadystyczną przyjemność, bo oczywiste jest, że będą pod nimi ujadać, potwierdzając tym samym to, "kim" są.
Mało rzeczy w życiu mnie brzydzi. Najbardziej ludzie sami w sobie.
Przyjaźń i miłość są darmowe. Dostępne dla każdego. Jak to możliwe, że uważając, że macie wszystko nie stać was na coś, co nic nie kosztuje?
Emocjonalni biedacy. Dziury w kieszeniach. Puste słowa. Lodówka bez światła. Wargi jak klapa od śmietnika — klap klap klap. Beznadzieja.
To oni najczęściej żebrzą o te wspomniane "free goodies", nie mając pojęcia co z nimi zrobić.
(Spróbuj im powiedzieć, że "widzisz". To jak wrzucić mentosa do coli.)

View more

Zmiażdż to

Grawitacja.

anomaliemyslowe_’s Profile PhotoMiâ Saůnděrs
Grawitacja nie czeka, aż zmienisz pozycję podczas upadku, aby rąbnąć w ziemię korzystniej (dla ciebie).
Pamiętasz, ile razy czekałeś na autobus, który miał być, ale nie dotarł? Autobus to oczywiście metafora. Mogą nim być ludzie. Na przykład.
Ile razy czekałeś, aż cię dogonią? Ile razy czekałeś, aż dokończą swoje sprawy, by móc do ciebie dołączyć? Ile razy pozwalałeś czasowi płynąć kiedy ktoś musiał się "naprawić" żeby móc z tobą iść? Ile razy ich sytuacja musiała być korzystna dla nich, by stać się korzystna także dla ciebie? Ile razy to czekanie było opłacalne?
(ZBYT MAŁO RAZY, PRAWDA?)
Czy nie kończysz z pustymi rękoma i straconym czasem? Rozczarowanie często do ciebie machało, hm?
Czekając na tym metaforycznym przystanku... Przeszło ci przez myśl, że może jednak tracisz to, co najcenniejsze? TEN autobus często nie nadjeżdża. Jak wspomniałem, mogą to być ludzie, ale też tzw. lepsze czasy, lepsze sytuacje, lepsze dni. One mogą nie nadejść kiedy opierasz się o przystanek z założonymi rękoma, tupiąc niecierpliwie zamiast kontynuować podróż.
Nie jesteśmy stworzeni aby czekać. Nie jesteśmy relikwiami będącymi obojętnymi na zmieniające się kartki w kalendarzu. Wszystko w naszym świecie przemija. My każdego dnia również, więc tak naprawdę jesteśmy w wiecznym deficycie czasowym. Dlaczego marnować go na coś lub kogoś kiedy nawet dla siebie samych mamy tylko trochę? To tylko kilka dekad migawek.
Nie ma cię tu — muszę iść dalej.
Może mnie dogonisz, mam nadzieję, ale nie poczekam.
To, co nam pisane zawsze znajdzie się tam, gdzie trzeba. Na czas. Bez szeregu wymówek.
Nie czekaj na nic i na nikogo. Ruszaj dalej.
Może na kolejnym przystanku będzie grała muzyka, która cię porwie. Nie stój w ciszy, w której słychać tylko tik-tak umierających niepotrzebnie sekund.

View more

Grawitacja

Pod wpływem.

Jak wygląda odpowiedzialność za drugą osobę? To nie tylko podłączenie kogoś do tej samej butli z tlenem. To nie tylko brać pod uwagę dwoje.
Ile waży czyjeś istnienie? Dostajesz czyjś czas, czyjś świat. Słyszysz marzenia, poznajesz obawy. Wiesz, co śmieszy, co smuci, drażni. Masz pojęcie jaka przekąska sprawi najwięcej radości, jaka jest ulubiona piosenka, film czy książka. Każdego dnia w twojej głowie zapisuje się nowa kartka opatrzona tytułem. To jednak wciąż płytki poziom poznania. Ten głęboki jest wtedy, kiedy ona jest zmęczona i idzie do łóżka spać, a ty jakiś czas później wchodzisz do sypialni i widzisz, że podnosi głowę.
Nie śpi.
Zapytana dlaczego, odpowiada, że nie może spać sama. Potem położysz się obok. Będzie miała świadomość, że jesteś blisko i nawet nie będzie musiała zasnąć w twoich ramionach. Poczekaj chwilę i jej oddech stanie się głębszy. To już nie jest posiadanie ciała — osoby. Masz w rękach czyjąś duszę. Twoja obecność kontroluje nawet sen. Nie zaśnie bez ciebie, bo dajesz jej ten maksymalny komfort. Czy ktoś inny mógł tak bardzo oddziaływać na to drobne, ale wielkie istnienie? Może jej ojciec jeśli jest dobrym człowiekiem.
I kiedy leży się w ciemności, ta myśl uderza jak rozpędzony pociąg. To wstrząsające. Drugi dorosły człowiek oddał wszystko w twoje ręce. Odpowiedzialnie jest delikatnie obchodzić się z darem, a na to trzeba być gotowym. Wystarczająco dojrzałbym, żeby mieć świadomość tego, co znaczysz dla drugiej osoby, która zanim cię poznała była całkowicie niezależnym bytem.
Myślę, że właśnie dlatego miłość bywa czasem straszna. Oczywiście tylko wtedy kiedy ma się zbyt wiotkie ramiona, by to unieść. Benefity jednak są nieopisanie mnogie jeśli Ona widzi w tobie ideał mężczyzny. A to widać w każdym spojrzeniu, które prześlizguje się po tobie każdego dnia. Taka odpowiedzialność to skarb, choć nieco przerażający kiedy uświadamiasz to sobie pierwszy raz.
Skarb, bo na świecie jest milion szalonych lasek, niewartych uwagi. Toksycznych, jadowitych harpii, które jedyne czego chcą, to napić się twojej krwi. Zamieszać, zamotać, sprawić, że zapomnisz jaki był twój cel.
Sam wybierasz.

View more

Pod wpływem

Powrót do starych lat.

Przez wiele lat zbierasz wspomnienia. Niektóre z nich uważasz za cenne i wyjątkowe. Trzymasz je blisko serca, wierząc, że są czymś godnym pielęgnowania w twojej pamięci.
Co, jeśli przyjdzie taki moment, gdzie to wszystko z ciebie wypadnie? Rozsypie się w pył i zniknie — jakby nigdy nie istniało. Twarze, wspólne chwile, ale także część twoich wartości. Pozostaniesz pusty jak wydmuszka, zastanawiając się, czy coś straciłeś i dlaczego tak się stało. Z biegiem czasu zrozumiesz, że opadło z ciebie to, czego już nie potrzebujesz, a twe wnętrze przeszło ewolucję. Zimna pustka, po której rozchodziło się echo, okaże się czystym płótnem dla nowej kreacji, jaką się staniesz.
Dziś już nie dbam o to, co było. Nie wracam do starych lat. Straciły datę ważności. Nie odwracam się za siebie. Nie wyciągam dawnych zdarzeń na dzisiejszą kartkę z kalendarza, bo dokonały żywota w mojej głowie. Jeśli mam oglądać martwe obrazki to tylko te wykonane inną ręką przy pomocy pędzla. Nie mogę i nie chcę nosić w sobie szkieletów.
Nic nie jest takie jak rok temu, lecz ta niewiadoma to tylko nowa, ekscytująca przygoda rozciągająca się wraz z kolejnym krokiem na nieprzetartej ścieżce. To lekkość wolności nieobarczonej kleksami z przeszłości.
Wracając do dawnych lat, cofam się bardzo daleko — do jabłoniowego sadu, gdzie poranna rosa była pozostałościami po tajemniczej nocy, miarowy dźwięk kosy ścinającej wysoką trawę był dopełnieniem, a jej zapach tym, co warto pamiętać, bo wiem, że nigdy tam nie wrócę, żeby poczuć to jeszcze raz w taki sposób jak wtedy.
Reszta nie istnieje. Nie jest mi przykro. Pożegnałem wszystko i wszystkich, ponieważ nie należę do wspomnień.

View more

Powrót do starych lat

Language: English