Nierealny świat.
Moja droga,
wracam do domu. Czy masz dla mnie owoc swej ziemi? Dziewczę wyrosłe ze skały; z nasiona zrodzonego w polarnych zorzach, o włosach srebrnych i oczach niebieskich jak zamarznięty warkocz wodospadu, cieknącego z serca fiordu.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ spróbowałem owoców innych, lecz nigdy swojego. Niech nuci dla mnie Helvegen parząc poranną kawę nad zamgloną rybacką wioską. Niech plecie włosy i nie pyta, dlaczego jest tu tyle kruków i dlaczego wszystkie lądują na dachu mojego azylu. Niech ona to już wszystko wie, bo jest taka jak ja. Myśli spływają na jej język w tym samym języku jak ten, który jest moim prawem urodzenia.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ pozwól kr. wi spienić się i połączyć tak, jak powinno być. Pozwól poczuć zapach trawy koszonej kosą o poranku; usłyszeć dźwięk pękającego drewna pod uderzeniem ostrza. Moje uszy są już zmęczone bezmyślnym jazgotem. Daj mi ciszę i świeżość. Już nie pamiętam jak to jest gdy zimna rosa moczy nogawki, a kamienie na plaży chrzęszczą w rytmie kroków. Pchnij to w moim kierunku. Będę udawał, że nigdy cię nie opuściłem i nie widziałem świata, ale dziewczynie z zorzy w zimne noce opowiem o wszystkich miejscach, o których nie śniła.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀byłem już wszędzie, ale nigdy nie byłem z tobą. Wrócę. Poproś, a wyhoduję nowego Fenrira i sprzedam go Baldurowi za złote skrzydła walkirii. Kiedyś pewni Włosi nauczyli mnie fachu. Wiem, jak się targować. Spójrz, już prawie maj, a wciąż pada śnieg. Może to nieśmiałe kroki straszliwej fimbulvinter? Przecież jestem tylko mitem. Ty też.
Daj mi tylko wszystko, czego chcę, a ja może nie odrzucę tego kiedy przypomnę sobie, kim jestem. Niech nie porwą mnie dawne namiętności i podniety. Niech niszczyciel we mnie śpi, jak trolle w górach. Odrzucałem cię od lat. Może wreszcie powinienem cię przeprosić.
Droga Norge,
twarda i surowa, pełna tajemnic i niezdobytych miejsc, silna i dumna; kraino nieugiętych, bądź dla mnie łaskawa kiedy uczę się chodzić po śliskich skałach na nowo. Ukryj mnie w mgłach. Przywitaj jak swoje dziecko, które wróciło z długiej podróży. Zmęczone i doświadczone, lecz bogate w skarby, których nie mógł mieć nikt inny.
A gdybym znów zechciał ruszyć, chwyć mnie za ramię, ale nie zmuszaj. Wypowiedz jedynie moje prawdziwe imię.
Ja i tak znów rozwinę skrzydła, jak kvitravn szepczący do mego ucha o odległych kompanach.
Może spotkam przeznaczenie na końcu świata. Skoczę z krawędzi i nauczę się latać. Może spadając, odnajdę chwilę szczęścia, bo szukając jej na ziemi, przypominałem ślepca. Wiesz, że to grzech zwiędnąć w ciepłym łóżku.
wracam do domu. Czy masz dla mnie owoc swej ziemi? Dziewczę wyrosłe ze skały; z nasiona zrodzonego w polarnych zorzach, o włosach srebrnych i oczach niebieskich jak zamarznięty warkocz wodospadu, cieknącego z serca fiordu.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ spróbowałem owoców innych, lecz nigdy swojego. Niech nuci dla mnie Helvegen parząc poranną kawę nad zamgloną rybacką wioską. Niech plecie włosy i nie pyta, dlaczego jest tu tyle kruków i dlaczego wszystkie lądują na dachu mojego azylu. Niech ona to już wszystko wie, bo jest taka jak ja. Myśli spływają na jej język w tym samym języku jak ten, który jest moim prawem urodzenia.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ pozwól kr. wi spienić się i połączyć tak, jak powinno być. Pozwól poczuć zapach trawy koszonej kosą o poranku; usłyszeć dźwięk pękającego drewna pod uderzeniem ostrza. Moje uszy są już zmęczone bezmyślnym jazgotem. Daj mi ciszę i świeżość. Już nie pamiętam jak to jest gdy zimna rosa moczy nogawki, a kamienie na plaży chrzęszczą w rytmie kroków. Pchnij to w moim kierunku. Będę udawał, że nigdy cię nie opuściłem i nie widziałem świata, ale dziewczynie z zorzy w zimne noce opowiem o wszystkich miejscach, o których nie śniła.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀byłem już wszędzie, ale nigdy nie byłem z tobą. Wrócę. Poproś, a wyhoduję nowego Fenrira i sprzedam go Baldurowi za złote skrzydła walkirii. Kiedyś pewni Włosi nauczyli mnie fachu. Wiem, jak się targować. Spójrz, już prawie maj, a wciąż pada śnieg. Może to nieśmiałe kroki straszliwej fimbulvinter? Przecież jestem tylko mitem. Ty też.
Daj mi tylko wszystko, czego chcę, a ja może nie odrzucę tego kiedy przypomnę sobie, kim jestem. Niech nie porwą mnie dawne namiętności i podniety. Niech niszczyciel we mnie śpi, jak trolle w górach. Odrzucałem cię od lat. Może wreszcie powinienem cię przeprosić.
Droga Norge,
twarda i surowa, pełna tajemnic i niezdobytych miejsc, silna i dumna; kraino nieugiętych, bądź dla mnie łaskawa kiedy uczę się chodzić po śliskich skałach na nowo. Ukryj mnie w mgłach. Przywitaj jak swoje dziecko, które wróciło z długiej podróży. Zmęczone i doświadczone, lecz bogate w skarby, których nie mógł mieć nikt inny.
A gdybym znów zechciał ruszyć, chwyć mnie za ramię, ale nie zmuszaj. Wypowiedz jedynie moje prawdziwe imię.
Ja i tak znów rozwinę skrzydła, jak kvitravn szepczący do mego ucha o odległych kompanach.
Może spotkam przeznaczenie na końcu świata. Skoczę z krawędzi i nauczę się latać. Może spadając, odnajdę chwilę szczęścia, bo szukając jej na ziemi, przypominałem ślepca. Wiesz, że to grzech zwiędnąć w ciepłym łóżku.