@Zmijowa

Żmij

Ask @Zmijowa

Sort by:

LatestTop

Gdybys miała dzieci z Anglikiem to 1. Nadałabys polskie czy angielskie imiona? 2. Uczyłabys ich swojego ojczystego języka? Żeby umieli i polski i angielski np

Zapomniałam już, jaki ask jest głęboki i jakie ma wielkie dylematy życiowe.
1. Ahmed to dobre, brytyjskie imię, ale mocnym kandydatem jest też Kunegunda. Mimo wszystko jednak imiona są opresyjne, gdyż tylko pogłębiają genderowe normy, dlatego dziecko nazwałabym Związek X.
2. Tylko chiński.
Liked by: kosmitka Leelou

Related users

Jaką (jeśli w ogóle) odczuwasz różnicę między komunikatami "chcę się z tobą kochać" a "chcę, żebyś kochał(a) się ze mną"?

Do tej drugiej mam cokolwiek ambiwalentny stosunek gramatyczny (pun intended).

Sytuacja teoretyczna: okazuje się, że osoba, do której jesteś uprzedzony/a, ma tę samą pasję, co ty albo że macie wspólnego znajomego, którego oboje darzycie wielką sympatią. Jak się z tym czujesz? Czy wpływa to jakoś na twoje relacje z tą nielubianą osobą?

Dobra, ustalmy sobie: jestem uprzedzona do tej osoby kompletnie niesprawiedliwie, jak to zwykle z uprzedzeniami bywa? Nie znam jej, ale z opowieści i przypadkowych interakcji wynika, że coś mi w niej nie pasuje?
Wtedy mogę zrewidować poglądy.
Ale jeśli wiem doskonale co mi w tej osobie nie pasuje i co mnie w niej wkurza; jeśli SZCZERZE jej nie lubię, to prędzej zrewiduję nasze wspólne zainteresowania i znajomych... co już notabene się zdarzało.

i jeszcze Ci życzę byś była Iwanem "z"domnym, by książki nadal służyły Ci za podstawki do kaw, dożywotnich biletów Gdańsk-Warszawa, by umysły które Cię otaczały były niczym Havelock Vetinari, nagiego Hiddlestona w łóżku, ah no i kawy z Gaimanem. I miłości dużo. Do mnie na przykład ♥

asasello’s Profile PhotoMarcelline asasello
Miłości do Ciebie nigdy mi nie zabraknie, obiecuję. Mam jej aż za dużo jak na odległość jaka nas dzieli :<
Kocham i tęsknię!

Skoro w ogromnym stopniu nasze zachowania i emocjonalne reakcje są wynikiem wpływu najbliższego otoczenia, którym nasiaknelisny za młodu, w jakim stopniu nasze dorosłe decyzje można nazwać aktem wolnej woli?

lennieheroine’s Profile PhotoLeelou
Lenin jak zawsze prosto w dziesiątkę, akurat w miejsce, które jest najwrażliwsze.
.
Sporo czasu mi zajęło, żeby do tego dojść, a to nadal czasem jest jedynie czysta teoria. Mimo wszystko jednak uważam, że największy nacisk w tym pytaniu powinien być położony na słowo DOROSŁE. O ile chcemy uznawać nasze decyzje za dorosłe, bądź też dojrzałe (słowo lepsze, bardziej adekwatne) to należy przeanalizować na zimno skąd się one biorą, z czego wynikają. Jeśli w toku takiego rozumowania wyjdzie nam, że nasiąknęliśmy jakimś zachowaniem, które nam się nie podoba, no to mamy problem i pole do popisu jednocześnie.
Oczywiście, wszyscy jesteśmy sumą wielu, wielu czynników - w większości zaś tymi młodocianymi. Ale to pierdolenie, że starego psa nie da się nauczyć nowych sztuczek. A przede wszystkim: kiedy już jest się dorosłym, nie ma się żadnego usprawiedliwienia dla pozostawania ignorantem w kwestii samego siebie. Możemy oczywiście za całe zło wszechświata winić tych, którzy za młodu wyrządzili nam jakąkolwiek krzywdę: i dobrze, wińmy ich, jeśli są czemuś naprawdę winni. Jeśli zrobili nam coś złego... trzeba o tym wiedzieć.
Ale nie możemy mając 40 lat nadal obwiniać mamusi o to, że nie pokazała nam w jaki sposób odkurzać mieszkanie, albo że jak byliśmy dziecięciem to nie zmuszała nas do pomagania w kuchni i dlatego nie umiemy gotować. Bo to mniej więcej tego typu akcje są, nawet, jeśli powyższe problemy należą do tych najbardziej trywialnych. Mnie tam nikt w domu nie uczył myć okien ani od tego nie wymagał, co nie znaczy, że do końca życia będę pozwalała im obrastać mchem, bo przecież NIE UMIEM BO MAMA NIE POKAZAŁA.
W kwestiach emocjonalnych jest podobnie. To, że ktoś nam coś zrobił, czegoś nie zrobił, coś zabrał, coś dodał do bagażu emocjonalnego... Koniec końców znaczy tyle, że jeśli nadal dajemy tym rzeczom jeździć po sobie jak po burych sukach, to to jest "nasz dojrzały wybór". Brak akcji, drogie dzieci, jest również decyzją.
I żeby nie było, że ciocia Żmij jest mocna w gębie i w ogóle "łatwo powiedzieć" - nie mówię wcale, że wzięcie odpowiedzialności za swoje własne życie tak w pełni jest łatwe. Ani nie twierdzę, że to przyjemne.
Ale od pewnego momentu to jest nasza wolna wola, od pewnego momentu życia po prostu już trochę głupio wskazywać paluszkiem i próbować zrzucić odpowiedzialność na kogokolwiek bądź. To taki emocjonalny ekwiwalent mieszkania nadal u mamy w domu mając 35 lat, ambicje względem pracy tylko takie, by było na piwo i fajki do cowieczornej randki z klawiaturą i naszą ukochaną grą.
Howgh, rzekłam.

View more

Jakich określeń współżycia nie lubisz, a jakie są ok?

Właściwie nie wiem... W zależności od sytuacji wszystkie mogą przejść. Aczkolwiek termin "współżycie" zawsze mi średnio leży jeśli nie jest to okoliczność okołomedyczna albo w jakimkolwiek stopniu profesjonalna. Wszelkie wulgaryzmy za to bardzo lubię, taka jestem. Chyba najbardziej lubię określenie "rżnięcie", jest takie... nie tyle wulgarne, co bardzo obcesowe i jednocześnie zakłada od razu pewną... dynamikę sytuacji. Pisząc "rżnięcie" ma się od razu klarowną sytuację: było mocno, było szybko i najprawdopodobniej dość bezosobowo.
Ale przypominam, że jestem osobą uzależnioną od słów.
.
Poza tym mam nadzieję, że nie zinterpretowałam tego pytania źle i chodziło o seks. Ostatnio mój mózg pracuje na bardzo wysoko dwuznacznych falach, więc jeśli chodziło o coś innego... ooops, sorry not sorry.

Którego okresu w literaturze nie jesteś w stanie przetrawić i dlaczego?

lennieheroine’s Profile PhotoLeelou
Tak bardzo Romantyzmu polskiego. Z zagranicznym jestem w stanie sobie nieco lepiej poradzić, ale właściwie nadal mam niejakie trudności, Werter mi świadkiem.
Poza tym chyba wszystko toleruję. Miałam pewne zastrzeżenia co do w ogóle kultury średniowiecznej, ale powoli się z tego leczę.

Który z krajów Europejskich jest według Ciebie najpiękniejszy, a który zdecydowanie Cię odrzuca?

lennieheroine’s Profile PhotoLeelou
Po moich tegorocznych wojażach, mogę powiedzieć, że Szwajcaria zdobyła bezwzględnie miano Państwa Idealnego. To jest takie miejsce, gdzie realnie nie chcesz rzucić peta na ulicę, bo JEST TAM TAK CZYSTO. Nie wyplujesz gumy na chodnik, bo po prostu nie chcesz psuć perfekcji, jaka dookoła Ciebie panuje.
Nawet ich tunele na autostradzie wyglądają, jakby były odnawiane co pół roku - nie wspominając o pagórkach przy drogach, które realnie sprawiają wrażenie, jakby ktoś je kosił. A nawet, jeśli tak nie jest, to mają idealny gatunek trawy, która jest perfekcyjnie zielona i nie rośnie ani milimetr powyżej wskazanego współczynnika. Dranie.
Poza tym jestem zakochana w Prowansji, mimo tego, że to nadal Francja. Z drugiej strony mam swego rodzaju soft-spota na Francję, więc cóż.
Poza tym: Węgry. Nie umiem nawet powiedzieć dlaczego, ale po prostu kocham ten kraj. Mam z nim związanych tak wiele cudownych wspomnień, większość zaś dotyczy cudownych winniczek; wina kupowanego na kanistry a smakującego lepiej niż wino za milijony monet; wielkich pól kwitnących słoneczników.
Bez żadnego konkretnego powodu, a może raczej: za rozliczne wady, kocham także Wielką Brytanię jako całość. Za każdy śmieć rzucony na ulicę, za każdego dealera i każdy raz, kiedy poczuję w środku miasta swąd marihuany. Za Asdy i ferrero roche shake, za chińczyków co potrafio robić małe Cthulu, za cookie burgery i ogniste whisky, za to, że pada i za to, że potrafię już zrozumieć w dużej mierze native bełkot. Za Ben&Jerry's, asdowe cookies, za to, że pada, za to, że jak nie pada to flipflopy.
Bogowie, jestem na brytyjskim głodzie, to już pół roku ponad :x
.
Zdecydowanie odrzuca mnie zaś Hiszpania. I owszem, to nadal jest ten typ architektury, który kocham, to nadal są te klimaty, które mogłabym przyswoić i zasymilować się do nich: wąskie uliczki, pranie rozwieszone gdzieś w górze, mnóstwo małych kawiarenek, wino lejące się strumieniami.
Ale jednocześnie jest tam tak brudno, że nie jestem w stanie tego znieść. Sobotnia noc na ulicach Madrytu przypominała mi obserwowanie małp wypuszczonych na wolność z klatek: łącznie z widokiem rzygających i sikających gdzie popadnie Hiszpanów. Koniec końców ilość syfu, jakie wyprodukowali i zostawili gdziekolwiek bądź praktycznie w samym centrum miasta jest po prostu karygodna.
A ich język brzmi jakby ktoś próbował po udarze recytować wiersze :x.
No i południowe Włochy mi się nie podobają póki co. Co prawda nie byłam tam realnie, ale przejeżdżałam aktualnie autostradami i po wyjechaniu z Prowansji, Włochy zmordowały mój zmysł estetyczny. Cudowne wybrzeże, piękne góry: a na tych górach usrane domków, każdy psi z innej wsi, a pomiędzy każdym ohydny, prostokątny klocek obdrapanej szklarni. Bleh!

View more

Wolisz przyjmować gości czy sam być gościem? Opowiedz proszę o 2 sytuacjach e swojego życia: 1. sytuacja w której najlepiej Cię ugoszczono i 2. sytuacja kiedy najgorzej Cię ugoszczono. Miałaś kiedyś gościa w domu, który zachowywał się wyjątkowo niestosownie? Opowiedz o tym :D (kurwa pytanie so long)

Najlepiej mnie goszczą ludzie, których kocham i których domostwa traktuję jako przedłużenie swoich. Jest takich osób niewiele, ale na czele stoi oczywiście @lennieheroine, w której to mieszkaniu jedyne, czego nie robiłam, to chyba nie wstawiałam prania i nie myłam podłóg (bo nie lubię). A jej gościnność polega w największej mierze na tym, że jak już jej odbije, to dostaję najwspanialsze posiłki świata. Kiedyś zastawiła żarciem cały stół: nie było tam niczego zawierającego mięcho a wszyscy byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi świata, bo pyszne żarcie i South Park.
Co do najgorszego ugoszczenia to chyba nie pamiętam... Nie wydaje mi się, żebym miała jakieś strasznie złe wspomnienia z takim stanem rzeczy: to raczej u mnie raz zachowano się karygodnie, kiedy zaprosiłam dwie młodociane na imprezę do mnie (która trwała już z bite trzy dni, co jest niezwykle ważne) po czym jedna z nich oznajmiła, że moja kuchnia jest brudna (przypominam: trzy dni imprezy!). Pół godziny później zaś leżała bez spodni i majtek w mojej łazience w gnieździe uwitym z szlafroków moich rodziców, zarzygana od nadmiaru alkoholu. Żadna inna osoba podczas całej biby, która koniec końców trwała dobre 5 dni wieczór w wieczór, nie porobiła się aż tak jak ona przez pół godziny. Ale komentować była pierwsza.
Oczywiście, nigdy więcej jej szlachecka nóżka nie przekroczyła progu mojego domostwa.

View more

Czy są takie piosenki, które bardziej wolisz słuchać w nocy?

dziewietnastapiecdziesiatszesc’s Profile Photoasymptota
Cała płyta Schweina, którą ćpam nałogowo dzięki @lennieherione. A wolę ją słuchać w nocy, na słuchawkach, w ciemności, ponieważ dla mnie cała ta płyta to synonim seksu. I chociaż zawsze brzmi fajnie, tak dopiero w ciszy i ciemności, odgradzając mnie od świata, jestem w stanie w pełni ją docenić.
Chociaż właściwie z tej okazji uważam, że większość muzyki smakuje lepiej nocą - głównie dlatego, że wtedy nikt Ci nie przeszkadza i jesteś tylko Ty i dźwięki.

Jaka książka w największym stopniu zmieniła Twoje spojrzenie na otaczającą Cię rzeczywistość?

lennieheroine’s Profile PhotoLeelou
Paradoksalnie... Pierwsza i druga część "Harrego Pottera".
Och, chciałabym napisać, że po długim romansie z "Ulissesem" nic już nigdy nie będzie takie samo, ale prawda jest taka, że nie czytałam "Ulisessa", a wszystkie "ambitne" książki, które w życiu czytałam, wcale nie zmieniły mojego życia w zadziwiający sposób.
Za to HP to właśnie uczynił, bo mimo wszystko spowodował, że zaczęłam patrzeć na świat inaczej. Wszystko, całe moje bibliofilskie życie, zaczęło się właśnie od tam i wtedy. Od wiedzy, że magia istnieje - niekoniecznie taka, do której potrzeba różdżki, ale taka, którą mogę wytworzyć sama za pomocą mojego umysłu.
W dużym stopniu zmienił mnie również pierwszy "Sandman". To był ten moment w moim życiu, kiedy zdałam sobie sprawę, że komiksy mogą być równie silnym przekaźnikiem kultury i że właściwie byłam uprzedzona całe moje życie kompletnie na darmo. Poza tym to właśnie "Preludia i nocturny" uświadomiły mi, że... mam chorą wyobraźnię. I nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ są ludzie, którzy są równie pieprznięci co ja (albo bardziej), robią z tym coś i uchodzi im to na sucho. Także papo Gaimanie, DZIĘKUJĘ. Twoje chore wizje i to, że jesteś plugawą duszą w papuśnym, uprzejmym ciele zrobiło ze mnie człowieka pogodzonego z własną wyobraźnią.

View more

Ja zawsze wyobrażałam sobie czas jako ciągle usypywaną górę żwiru. A ty jak wyobrażasz sobie czas?

LotkaPsotka’s Profile PhotoKocham Igirisu
Kłóci się ze mną antropolog z bibliofilem.
Bibliofil mówi, że Czas wygląda jak uwięziona w szklanej tubie postać Pratchetta, piękna i nieuchwytna.
Antropolog, czy może raczej ta część mnie o zacięciu antropologicznym, próbuje przekonać mnie za to, iż czas nie wygląda, ponieważ czasu zwyczajnie nie ma, są jedynie wyobrażenia o nim.

Czy masz poczucie, że żyjesz w nowoczesnym świecie?

dziewietnastapiecdziesiatszesc’s Profile Photoasymptota
"Unikanie kawiarni, łaźni, kin, pubów – słowem – miejsc, do których uczęszczają homoseksualiści."
The fuck I am. Nowoczesność mojego świata obrazuje się rozpowszechnieniem homopropagandy, która wdziera się we wszystkie miejsca. I co, jeśli chcę żyć w czystości, pozbawiona ohydnych odruchów podążania wzrokiem za kobiecymi nogami, muszę unikać kawiarni, łaźni, kin i pubów, ponieważ jak wiadomo, są to miejsca spędu tych pomiotów szatana.
Bogowie, nie, dość. Fronda uczy i bawi, ale mam swoje granice.
Nie wydaje mi się, bym żyła w "nowoczesnym" świecie. Nie pojmuję tego słowa - żyję w teraźniejszym świecie. Mamy część takich samych problemów jak ludzie antyczni, część zupełnie innych. Ale tak na dobrą sprawę natura ludzka sama w sobie niewiele się zmienia, więc po prostu barbarzyńców zmieniliśmy na uchodźców a Potop na efekt cieplarniany. Nihil novi.

View more

Mowa ciała - jak dużą zwracasz na nią uwagę? Które sygnały wysyłane przez innych ludzi sprawiają, że czujesz się komfortowo, a co wywołuje niepokój? Jak myślisz, co Ty sygnalizujesz za pomocą gestów i charakterystycznych dla siebie zachowań? Jakie to zachowania?

blindraconteur’s Profile Photophrenitis
Wielką, jakżeby inaczej. Jednak z mową ciała jest jak ze wszystkim innym: nie możesz od razu zakładać, że te same gesty, które u innych ludzi znaczą jedno, nie będą miały innego podłoża u kogoś obcego. Wszystkich trzeba poznać, badać ich mowę ciała, same słowa, zwroty, których używają... Chociaż może "badanie" to złe słowo, bo przywodzi na myśl bezduszną wiwisekcję, kiedy w moim przypadku jest to raczej pozwalanie, by pewne osoby wsączały się w moje środowisko i mój własny, mały świat.
Wtedy poznaję ich zachowania i jestem w stanie je interpretować.
Wtedy i tylko wtedy mogę mówić o ich mowie ciała jako o czymś, w czym nauczyłam się czytać.
Jeśli zaś chodzi o niepokojące sygnały, to ponure milczenie mnie zawsze stresuje. Paradoksalnie jest to środek, do którego i ja się czasem uciekam - może dlatego mnie ono stresuje, bo wiem mniej więcej jak takie milczenie wygląda od środka.
I ja tym samym stresuje przyjaciół. Kiedy milknę, wydaje się, że wywołuję dookoła dość napiętą atmosferę. Niejednokrotnie zdarzało się, że moje przyjaciółki mówiły mi, że po prostu boją się wtedy odezwać.

View more

Liked by: phrenitis Wilu

Obiektywność i otwartość umysłu - pierwszy krok do mądrości? Tak, czy nie? Dlaczego? Czy Twoim zdaniem należy wstrzymywać się z wydawaniem osądów, czy może odcinać się od nadmiaru przemyśleń?

blindraconteur’s Profile Photophrenitis
Nie ma czegoś takiego jak obiektywność. Wszystko jest relatywne, ot tak, po prostu. To, co dla jednego będzie szansą, dla innego okaże się być porażką albo zagrożeniem.
To, co możemy zrobić to zamiast próbować być obiektywnym (co niesie w sobie takie oto zagrożenie, że dość szybko ubzduramy sobie, że nasza obiektywna prawda jest najlepsza, no bo przecież jest obiektywna) to zaakceptować ten relatywizm i próbować z niego czerpać. Tutaj zaś dochodzimy właśnie do otwartości umysłu: jeśli ją posiadamy, możemy wyrobić w sobie odruch, poprzez który będziemy próbowali poznać drugiego człowieka i perspektywę, poprzez którą patrzy na świat.
Polecam taką postawę, bezwzględnie. Oczywiście i ona ma pułapki, w które można wpaść - zbytni relatywizm prowadzi do zagubienia bowiem jakichkolwiek wyznaczników moralnych, zbytnim nurzaniu się w szarej strefie, gdzie przecież nic nie jest proste.
Ale jeśli nie będziemy obijać się o skrajności, taka postawa może wiele zmienić w naszym postrzeganiu bliźnich.
Ale czy jest to mądrość?
Niekoniecznie wiem jak definiować to słowo, w jakich kategoriach je rozważać. Ostatnio jest jedynie dziwnym frazesem, którego nie umiem przełożyć na praktykę.

View more

Liked by: phrenitis Wilu

Często fantazjujesz/żyjesz w świecie swojej wyobraźni?

dziewietnastapiecdziesiatszesc’s Profile Photoasymptota
Kiedy tylko się da. Mijając ludzi na ulicy czasem wyobrażam sobie ich życia, czasem jestem już zbyt zajęta swoim wewnętrznym narratorem, by zwrócić uwagę na kogokolwiek.
Każda książka i każdy serial wciska mnie jeszcze bardziej i jeszcze głębiej w ten mój dziwny, rozkoszny świat, do którego nie ma dostępu nikt inny, póki nie przeleję tego na literki i ewentualnie - jeśli mam dobry dzień - komuś nie pokażę.

Next

Language: English