już od jakiegoś czasu taka cisza chwilami mnie dręczy. czasem z łatwością potrafię się jej pozbyć, a niekiedy to ona wygrywa ze mną. dziś znów wygrała. dziś kocham, tęsknię i wołam po cichu. trochę szkoda, że nikt nie chce słuchać. a może właśnie to boli w tym wszystkim najbardziej?
szukam cię w oczach koloru, jak twoje i na każdym przystanku autobusowym, a moje serce dość smutne na myśl, że jest na tyle ślepe, by nie móc cię ujrzeć na chwilę.
nie było planów, bo nie lubię planować. ten dzień był idealny, bo spędziłam go z najbliższą rodziną, bez tych większych tłumów i teatralnych uśmiechów.
wiesz co? jutro założę najlepszą suknię, najlepsze szpilki i ubiorę się w najlepszy uśmiech. jutro będę udawać, jak bardzo mogę być szczęśliwa, a nie jestem.
dziś pozbyłam się łez po raz ostatni, spoglądając na masę starych rozmów. na początku czułam się, jakbym miała stracić większą część siebie, jednak z czasem i to przemija, bo staje się to banalnym przyzwyczajeniem. dziś pozbyłam się łez, twoich rozmów, uśmiechu. dziś pozbyłam się ciebie i dziś po raz ostatni zatęsknię za tobą.
w tej chwili męczę właśnie swoją gitarę, próbując wydobyć z niej odpowiednie dźwięki, a w tle obowiązkowo gra jakaś muzyka. lubię po prostu być sobą. lubię być sobą, a w wolnych chwilach właśnie taka jestem. przeganiam wtedy z głowy wszystkie zbędne śmieci. lubię pisać o czymś, z czego nigdy do końca nie jestem zadowolona i tworzyć swoje piosenki, których nikt nigdy nie będzie śpiewał. lubię to, bardzo to lubię.