Przedwczoraj obskoczyłam dwie imprezy z rzędu. Pierwsza jak najbardziej bez szaleństw, typowa posiadówka w większym gronie przy drinku i pizzy. Wzięłam ze sobą MO, żeby odciągnąć go od żmudnej pracy i chyba dobrze się bawił, zresztą ja też. Głównie rozmawialiśmy z Pisarzem i Wirtuozem, którzy siedzieli naprzeciwko nas, a od czasu do czasu zaglądaliśmy na parkiet, gdzie szalała Reszta. Dużo się śmialiśmy, ktoś nam pstryknął parę zdjęć, aż szkoda było mi opuszczać lokal i jechać na domówkę do NP.
Ale obiecałam. Sama przecież chciałam odnowić kontakty, więc koło jedenastej pożegnałam się z Resztą, ucałowałam MO i wsiadłam do auta z Wirtuozem, który podwiózł mnie do NP. Nie musiałam nawet wchodzić na posesję, aby usłyszeć gromkie rozmowy i gwar zza uchylonych okien. Weszłam do środka z mieszanym uczuciem, ale część mnie, która łaknęła alkoholu i imprezowego klimatu, kazała mi natychmiast przestać zrzędzić, tylko dobrze się bawić.
Po kilkunastym kieliszku czystej wiedziałam, że to nie mój dzień. Zaczęłam gadać od rzeczy, krążyć od stołu do kanapy próbując opanować nieprzyjemny zawrót głowy. Po drodze wdawałam się w pijackie rozmowy lub patrzyłam, jak NP (już brzydko mówiąc, ale tak to wyglądało) liże się ze swoją nową dziewczyną. W końcu wyszłam na piętro z telefonem w ręce i zaczęłam wydzwaniać do Pianisty. Podczas rozmowy co chwilę słyszałam niewyraźne słowa Chemika i Grejt, która w pewnym momencie przejęła słuchawkę. Później już tylko marzyłam o tym, aby położyć się w cichym kąciku i jak najszybciej zasnąć.
W przeciągu całej nocy bycia pod jego dachem, NP odezwał się do mnie może z trzy razy, nie licząc już tych, w których po prostu proponował mi kolejkę. Po ciężko przespanej nocy byłam zawiedziona, nawet nie miałam okazji oznajmić, że wychodzę, bo spał w pokoju z głową w piersiach swojej dziewczyny. Miałam ochotę sarkastycznie podziękować mu za udany wieczór, ale nie potrafiłam długo się gniewać. Przecież mi samej tak naprawdę chodziło tylko o dobrą zabawę.
View more