Jaką będziesz w przyszłości żona? A może już jesteś, jak widzisz siebie w tej roli?🥰😍🌻
Nie jestem i nie mam pewności co do tego, czy kiedykolwiek będę - i wcale nie chodzi o pesymistyczne postrzeganie własnej przyszłości, a o fakt, że nie mam na to parcia. Zawarcie małżeństwa nie stanowi dla mnie większego celu czy punktu w życiu koniecznego do osiągnięcia, bo w gruncie rzeczy, oczywiście w moim odczuciu, niewiele się po nim zmieni, poza bardziej oficjalną nazwą związku (ewentualnie ułatwi to wzięcie wspólnego kredytu czy przyniesie możliwe prawo do dziedziczenia majątku, ekhm ekhm). Sumując, nie miałabym nic przeciwko, jednak nie jest to coś, do czego dążę czy na co mogłabym nalegać, bo i bez tego będzie mi dobrze.Choć szczerze przyznam, że wyjątkowo lubię przeglądać suknie ślubne szyte rodem z fantastycznych filmów i powieści, są magiczne. Nosiłabym na co dzień!
Przepiękny "opis" profilu. Mam na myśli ten tekst w "o mnie". Mniam, mniam, mniam.
Polecam się, specjalistka od rzeczy pięknych! A tak mniej żartem, a poważniej mówiąc, to miło, że ktoś tu jeszcze zajrzał i tym bardziej zwrócił na niego uwagę. c:
Uczucia żywione wobec drugiej osoby są zupełnie naturalnym, ludzkim, nierzadko i pięknym aspektem życia, to i nie widzę powodu, przez który miałabym odczuwać wstyd względem okazywania ich - choć publicznie, to subtelnie i z taktem.
Hej, zastanawia mnie kim jesteś. Widzę, że jesteś jedną z nielicznych osób, które aktywnie mnie czytają, ale nie mam pojęcia kim jesteś Ty... Lubię wiedzieć coś o ludziach, z którymi mam tę czy inną formę internetowego kontaktu, a Ty jesteś dość enigmatyczna.
Hej, hej, miło Cię tu widzieć! I prawda to, czytuję Twoje odpowiedzi, bo również - jako jeden z nielicznych - wprowadzasz na moją główną stronę nierzadko ciekawe treści. Można nawet rzec, że podtrzymujesz tym jej jakość, o. c: Co do Twojego pytania, hm. Niekiedy miewam problem, by udzielić esencjonalnej odpowiedzi na pytania tego pokroju, człowiek pełni wszak dziesiątki ról, może i setki, podczas całego biegu życia. Kim więc jestem? Córką, siostrą, przyjaciółką, studentką resocjalizacji, ambiwertyczną personą, nieco melancholijną duszą, miłośniczką tworzenia obrazów na papierze oraz muzyki posyłanej w eter za pomocą pianina i gitary, entuzjastką szeroko pojętej literatury i sztuki, nocnego nieba, białej herbaty, jesiennej pory, mitologii, dawnej wiary, neurobiologii i genetyki, kinematografii, polnych kwiatów i dzikich, leśnych terenów. Jestem kimś, kto niemalże cały czas głodny jest wiedzy, kto zawsze ma w zanadrzu naukową ciekawostkę opartą o różne płaszczyzny świata, i kto z zaangażowaniem opowie o kryminalnych sprawach sprzed lat. Jestem osobą, którą spotkać można na końskim grzbiecie, albo z aparatem w dłoni, gdy analizując zawartość swojej głowy, wędruje i szuka ładnych ujęć pod zdjęcia, kadrów być może wartych uwiecznienia i zapamiętania. Taki ze mnie twór, o.
Napisy, niemalże zawsze. Pierwszej opcji unikam, bardzo często zagłusza wypowiadane przez aktorów kwestie, czym nie pozwala dostatecznie wczuć się w prezentowaną sytuację oraz dany klimat. Dubbing toleruję co najwyżej w filmach animowanych, tu z reguły polska wersja wypada świetnie. W innych przypadkach.. Powiedzmy, że są aktorzy, którzy grają bardzo dobrze, acz są i tacy, przez których można dostać apopleksji. Uszy krwawią, i nawet nie przesadzam.
Przy gorszym nastroju cenię cudzą obecność, rozmowę zmieniającą bieg myśli, wsparcie. Nie przepadam jednak za usilnym pocieszaniem mnie, ani zalewaniem pozytywnością. Wolę pozwolić sobie wówczas na daną emocję, poczuć, przeanalizować, nie zagłuszać w sztuczny sposób naturalnych odczuć.
Nie potrafię wybrać jednej ze wszystkich pięknych chwil i uznać, że znaczyła więcej, niż pozostałe. Każda posiada własną wartość, każda na swój własny sposób jest najlepszą.
Dość specyficznie, gdy z tak dużym trudem przychodzi mi tolerancja obecnej rzeczywistości. Gryzą mnie myśli. Sporo czasu minie, nim przywyknę do odkładania elementów na miejsce, które nie leży obok mnie.
Podejrzewam, że po upływie pewnego fragmentu czasu, byłabym w stanie wybaczyć, lecz samo zapomnienie stanowiłoby trudność. Z wiekiem coraz gorzej znoszę słowa sprzeczne z prawdą, zamykanie przede mną istotnych kwestii. Relacja mogłaby trwać, jednak bez miejsca na bliskość i ciepło - jako osobie z bardzo ograniczonymi rezerwami zaufania, dość ciężko byłoby powrócić do dawniejszego stanu rzeczy, nawet mimo ewentualnych chęci.To coś niewyrażalnego. Głęboko, niezaprzeczalnie nie do naprawienia.
Bazując na tym kim jesteś i jak siebie postrzegasz, powiedz mi. Jak mogłaby smakować twoja dusza? Byłaby gorzka? Słodka? Ostra a może nieintensywna w smaku?
Moja dusza sprzed kilku lat zdaje mi się być nijaką w smaku, wszak niepewną, drobną, słabą była. Wszystkiego jednak urok zmiany dotyka, więc - jaką jest obecnie?W miejscu spętanym przez błękitny łańcuch, ostra, zbyt intensywna i paląca, dziko kości oplatając. Tam, gdzie emocje szaleją, z wyciem drogi ujścia szukając, tam gdzie ciepło przez całość płynie i dociera do punktu, w którym wszystkie prawdy leżą - wyczuć mogłabym uroczą, miłą słodkość przeplataną gorzkim posmakiem, upominającym się usilnie o równowagę i pamięć.
Odczuwam znużenie wiecznym zakładaniem mi kajdan, na których pozbycie się tracę mnóstwo czasu.Grzeję się czarną herbatą - dziką, gruzińską. Czuć subtelne owocowo - kwiatowe nuty, śliczny zapach, wyjątkowo mi posmakowała. Prawdę mówiąc, zamawiałam w ciemno, bo z czarnymi herbatami niewiele eksperymentuję, lecz to całkiem udany i ciekawy wybór.